Od piłkarki ręcznej do sędzi międzynarodowej
29-11-2023, 13:54 Dawid Kosmalski
,,Moje piłkarskie serce ma dwa odcienie: słońca i piachu oraz poklejonej piłki i parkietu” – mówi o sobie Agnieszka Skowronek, sędzia międzynarodowa i delegatka IHF w piłce ręcznej plażowej. Rozmawiamy z nią m.in. o początkach w Zgodzie Bielszowice i tym, jak radzić sobie z presją, której poddawani są sędziowie piłki ręcznej.
– Rozpocznijmy od początku Pani drogi jako sędzi piłki ręcznej. Jak zaczęła się przygoda z tym sportem i jak doszła Pani do decyzji o zostaniu sędzią?
– Moja przygoda ze sportem rozpoczęła się w Szkole Podstawowej nr 2 w Rudzie Śląskiej-Bykowinie. Jako młoda dziewczyna obserwowałam treningi starszych koleżanek. Zajęcia te odbywały się na boisku asfaltowym (szkolnym). Dziewczyny wydawały się takie „twarde” i harde. Tworzyły imponujący kolektyw, który wzbudzał respekt i szacunek. Też chciałam być jego częścią. Pod koniec czwartej klasy trenerzy wytypowali grupę dziewcząt, którą zaprosili na testy sportowe. Odbyły się one na hali KS Zgody Bielszowice (obecnie KS Zgoda Ruda Śląska). Wybranych uczennic było około 80, a chciano utworzyć klasę składającą się z 30 dziewczyn. Mojej radości nie było końca, gdy znalazłam się w wybranej grupie. A miejsce 26 było najszczęśliwszym. Została utworzona klasa sportowa, której celem było tworzenie zaplecza pierwszej drużyny. Oczywiście wszystko w swoim czasie. Zostałyśmy zgłoszone do rozgrywek Śląskiego Związku Piłki Ręcznej i rozgrywałyśmy mecze. Naszym spotkaniom zawsze towarzyszyli sędziowie. Na jednym z wyjazdów turniejowych wraz z nami jechała polska para sędziowska, którą lubiłyśmy. Kilka z nas chciało poznać charakter pracy arbitrów. Zapytałyśmy, co trzeba zrobić, aby zostać sędzią. Koledzy udzielili nam wskazówek. Reszta należała już do nas…
– W swojej karierze miała Pani okazję sędziować ważne spotkania w historii kobiecej piłki ręcznej, takie jak Liga Mistrzyń EHF czy Mistrzostwa Europy. Które z tych doświadczeń były dla Pani wyjątkowe, najważniejsze?
– Jeśli chodzi o słowo „najważniejsze”, to ciężko mi wskazać. Ale te wyjątkowe, to na pewno pierwszy mecz i ostatni na arenie międzynarodowej. A mianowicie mecz finałowy podczas Final Four 2019 w Budapeszcie przy akompaniamencie ośmiotysięcznej publiczności. Po drodze było dużo trudnych, wymagających, dających ogromne zadowolenie i satysfakcję spotkań, ale i takie, o których chciałam szybko zapomnieć. Do każdego meczu zawsze staram się podchodzić tak, że jest on najważniejszy. Nieważne czy to mecz dzieci, oldboyów, czy też mecz ligowy.
– Obecnie pełni Pani funkcję delegata IHF (Międzynarodowa Federacja Piłki Ręcznej) w piłce ręcznej plażowej. Z czym dokładnie ta rola się wiąże?
– Delegat to osoba, która nadzoruje pracę sędziów. Dba o to, aby nie doszło do złamania przepisów. A po meczu omawia pracę arbitrów, dzieląc się swoimi spostrzeżeniami i doświadczeniem. Można powiedzieć, że po meczu wcielam się w rolę nauczyciela, mentora.
– Czy sędziowanie piłki ręcznej plażowej jest trudniejsze niż w wypadku klasycznego wariantu tej dyscypliny?
– W obu tych wariantach można popełnić błąd, więc trzeba być maksymalnie skupionym i dobrze przygotowanym fizycznie oraz merytorycznie. Moje piłkarskie serce ma dwa odcienie: słońca i piachu oraz poklejonej piłki i parkietu.
– Dynamiczny rozwój piłki ręcznej plażowej jest coraz bardziej widoczny. Jakie są Pani przemyślenia na ten temat? Jakie są perspektywy tej odmiany na przyszłość?
– Piłka ręczna plażowa została stworzona po to, aby przypomnieć o istnieniu piłki ręcznej. W szczypiorniaka początkowo grano na boiskach trawiastych, potem na asfaltowych, kolejnym miejscem rozgrywania meczów były hale sportowe. Tu pojawił się problem, ponieważ piłka ręczna „zniknęła” dla przechodnia i jej popularność bardzo zmalała. Gdy pojawiła się plażowa odmiana handballu, zainteresowanie ręczną powróciło. Teraz mamy dwie równorzędne dyscypliny. Plany są jednak takie, aby beach handball znalazł się w gronie dyscyplin olimpijskich. Wraz z Joanną Brehmer miałyśmy zaszczyt prowadzić zawody podczas World Games w 2009 roku w Kaoshiung (WG to inaczej Igrzyska Olimpijskie dyscyplin nieolimpijskich), a w roku 2022 byłam na WG w charakterze delegata w Stanach Zjednoczonych. Zauważony progres organizacyjny, techniki i taktyki gry pozwala wierzyć, że będzie to dyscyplina olimpijska.
– Poza sędziowaniem pracuje Pani również w szkole. Czy doświadczenia z boisk przekładają się na pracę z uczniami? Podopieczni zwracają uwagę na Pani historię i dokonania?
– Co przydaje mi się w pracy z dziećmi? Myślę, że „kamienna twarz”, umiejętność „niesłyszenia” wszystkiego, uczciwość i wiarygodność. A co mam najcenniejszego, to zamiłowanie do tego, co robię. Uczniowie to czują i staram się ich zarażać oddaniem, do tego, co ważne. A z historią, to tak jak z historią… kto żyje w danych czasach, łatwiej zapamiętuje. Potem zostają już tylko opowieści nielicznych.
– Jakie wartości uważa Pani za kluczowe w roli sędziego piłki ręcznej?
– Tak, jak już wspomniałam: uczciwość, szlachetność, wiarygodność. Ale teraz sobie tak myślę, że to cechy, które powinny towarzyszyć każdemu w życiu. Czy to znaczy, że każdy może być arbitrem? Chyba nie każdy się nadaje. Taka osoba powinna być twarda, uparta i mieć duże pokłady odporności na stres. Tak, chyba o to chodzi.
– Czy ma Pani rady dla młodych osób, zwłaszcza kobiet, które chciałyby podążać ścieżką sędziego piłki ręcznej lub angażować się w rozwój tego sportu?
– Nie poddawaj się, jeśli czujesz, że jest to Twoja droga. Dawaj z siebie wszystko i pamiętaj, że każdy mecz jest meczem o czyjeś mistrzostwo.
– Sędziowie są często obiektem niewybrednych komentarzy czy niezadowolenia ze strony kibiców, trenerów czy zawodników. Jak radzić sobie z presją podczas pracy na boisku?
– Dbać o to, aby komentarze i niezadowolenie nie wpływały na pracę sędziego. Podczas meczu podejmujemy niezliczoną liczbę decyzji. Jeśli nawet nie zagwiżdżemy, to także jest decyzja. Jest tego ogrom. Jeśli nawet popełni się błąd, to trzeba przeprowadzić szybką analizę i nie można pozwolić sobie na rozpamiętywanie na boisku. To powoduje rozproszenie, a gra przecież toczy się dalej. Ważna jest umiejętność przyjęcia krytyki, bo to przecież też rozwija, ale krytyka powinna być konstruktywna, a nie niszczycielska.
– Dziękuję za rozmowę.
Komentarze