Legia silniejsza
28-10-2024, 22:44 Dawid Kosmalski
Gwiazda Ruda Śląska przegrała w niedzielę (27.10) z Legią Warszawa 3:6 (1:2) w ramach ósmej kolejki FOGO Ekstraklasy. Rudzianie pokazali się z dobrej strony w pierwszej połowie, ale w drugich 20 minutach stołeczna drużyna nie dała szans beniaminkowi.
Gwiazda Ruda Śląska - Legia Warszawa 3:6 (1:2)
Farias 6’ (sam.), Jonczyk 37, 39 - Pinto 11’, Zmiivskyi 18’, 29’, Klaus 27’, Casillas 34’, Warszawski 34’
Gwiazda (pierwsza piątka): Mieszczanin - Łuszczek, Molina, Pineda, Setti. Trener: Wiktor Grzywaczewski.
Legia (pierwsza piątka): Warszawski - Luiz, Klaus, Zmiivskyi, Delgado. Trener: Manuel Granados.
Żółte kartki: Setti - Delgado, Monterio
Pierwsze minuty spotkania należały do gospodarzy, którzy bez respektu ruszyli na legionistów. Świetną okazję miał Facundo Setti, ale w dość prostej sytuacji nie trafił w piłkę. Chwilę później jednak, w szóstej minucie spotkania, Gwiazda wyszła na prowadzenie. Z prawej strony pod bramkę przebił się Franco Molina, który uderzył na bramkę Tomasza Warszawskiego, ale trafił w słupek. Futsalówka odbiła się tak szczęśliwe dla rudzian, że trafiła Fabio Fariasa i wpadła do bramki. Gospodarze mogli prowadzić 2:0, gdy po podaniu Pawła Mieszczanina w dobrej sytuacji znalazł się Bartosz Siadul, ale nie zdołał oddać celnego strzału. Goście odpowiedzieli za to dwoma trafieniami, z czego uwagę mógł zwrócić gol nr 2, zdobyty przez Yaroslava Zmiivskyiego piętką.
W drugiej połowie najlepszą sytuację dla Gwiazdy zmarnował Molina. Można by się zastanawiać, czy pudło w sytuacji sam na sam nie odwróciło losów meczu, ale prawdę powiedziawszy, Legia od tamtego momentu brutalnie obnażyła wszelkie błędy Gwiazdy. Najpierw jedną z kontry wykorzystał Michał Klaus, a dwie minuty później jeszcze lepszą akcję wykończył Zmiivskyi. Gospodarzom pozostało nic innego, jak rozpocząć odrabianie strat z wycofanym bramkarzem, co w gruncie rzeczy przyniosło tylko szkodę. Pierwszy z tego faktu skorzystał Ignacio Casillas, który po odbiorze piłki bez kłopotu umieścił ją w pustej bramce. Nie minęła nawet minuta, a zespół Wiktora Grzywaczewskiego wyciągał szósty raz futsalówkę z siatki. Tym razem to bramkarz gości, Warszawski, celnie uderzył z własnego pola karnego. Rudzianie powalczyli jeszcze o zmniejszenie rozmiarów porażki, co udało się Adamowi Jonczykowi, który dwukrotnie pokonał Warszawskiego. Nie zmieniło to jednak faktu, iż trzy punkty pojechały do Warszawy.
Komentarze