Facebook
Aktualny numer

Najlepszy tygodnik i portal społeczno-kulturalny
w Rudzie Śląskiej

Górnik z walecznym sercem

06-12-2023, 19:05 Dawid Kosmalski

“Wnioski zostały wyciągnięte” - mówi przed najbliższą walka w rozmowie z naszą redakcją Kamil “Krzok” Krzewina, w której już w najbliższą sobotę (9.12) zmierzy się z Dorianem Cliucinicovem podczas gali The Warriors MMA 2. 

- Zacznijmy od początku - do MMA trafiłeś przez zapasy. Jak do tego doszło? 

- Dokładnie - do MMA przez zapasy. Moja przygoda ze sportem zaczęła się już w klasie podstawowej. Na początku jako zajęcia ogólnorozwojowe, później w klasie gimnazjalnej zaczęto już wprowadzać poważne treningi zapaśnicze. Po kilku świetnych latach, które wspominam z uśmiechem na twarzy, dołożyłem treningi sportów uderzanych. Tak rozpoczęła się kariera w mieszanych sztukach walki.

- Lada moment wystąpisz podczas gali The Warriors MMA 2 - opowiedz nam, z jakimi emocjami wiąże się występ przed rudzką publicznością?

- Występ przed własną publicznością dodaje mi skrzydeł i przysłowiowego kopa. Kocham słyszeć doping swoich wiernych fanów, którzy na każdej walce dają z siebie 100 procent.

- Wróćmy na moment do ostatniej walki, którą odbyłeś z Krzysztofem Mendlewskim na gali Babilon MMA 40 - jakie wnioski po tej porażce wyciągnąłeś? 

- Ostatnia walka na gali Babilon MMA 40 nie poszła po naszej myśli. Czy popełniliśmy jakiś błąd? Cały sztab trenerski wykonał swoją pracę perfekcyjnie. Ja niestety podczas walki od początku oddałem nieco za dużo pola walki i swobody Krzyśkowi, co błyskawicznie wykorzystał, zakładając mi dźwignię na stopę. Mogę zapewnić, że wnioski zostały wyciągnięte.

- Opowiedz nam, jak przygotowujesz się do najbliższej gali w naszym mieście? Jak wygląda Twój cykl treningów i co się na niego składa? 

- O walce na The Warriors MMA 2 wiemy już bardzo długo, więc mieliśmy mnóstwo czasu na przygotowania. Cykl treningowy wygląda podobnie, jak do poprzednich pojedynków. Rano praca na kopalni, wieczorem trening, a w trakcie trzeba zadbać jeszcze o zdrowie zarówno fizyczne i psychiczne, jak i o rodzinę. Trenujemy wszystkie aspekty, które możemy wykorzystać w klatce. Muszę być szybki, silny oraz wytrzymały. Wykonuje treningi techniczne na macie, siłowe oraz motoryczne na siłowni, a także korzystam z usług fizjoterapeuty.

- Twoim przeciwnikiem w Halembie będzie Dorian Cliucinicov - co już wiesz o tym zawodniku? Czego możemy się spodziewać po Waszej walce?

- Faktycznie, moim przeciwnikiem będzie zawodnik zagraniczny, więc pierwszy raz w karierze będzie to walka międzynarodowa. Dorian to tak zwany "bijok" - lubi wchodzić w wymiany, ale jest też opanowany i bardzo doświadczony. Na swoim koncie ma pojedynki dla organizacji światowego formatu, co tylko bardziej mnie motywuje. Myślę, że będziemy w stanie przewalczyć całe 15 minut.

- Jak dzielisz treningi i występy z pracą zawodową?

- Nie jest to łatwe, ale muszę dawać radę. Mogę liczyć na duże wsparcie rodziny oraz przyjaciół, co jest bardzo pomocne. Często nie muszę przejmować się detalami życia codziennego, ponieważ oni biorą to na siebie, a ja mogę spokojnie trenować po pracy. Często zdarza się tak, że w domu tylko śpię i to dość krótko. Są dni, gdy późno wracam z kopalni, a już muszę jechać na umówione spotkanie lub od razu na trening. Podczas powrotu do domu trzeba zrobić szybkie zakupy. Często gdy wracam, dzieci już śpią, a żona kończy przygotowywać posiłki na kolejny dzień, po czym również kładzie się spać po ciężkim dniu, więc nawet nie mamy dużo czasu, by spędzić go razem. Na szczęście są też dni, gdzie mogę to wszystko nadrabiać i jest w tym jakaś równowaga.

- Co najbardziej "kręci" Cię w MMA? Adrenalina? Rywalizacja?

- Myślę, że w moim przypadku dużą przewagę daje mi mój charakter. Nie wiem dlaczego, ale lubię się "bić", nawet gdy podczas treningu zdarzy się jakieś rozcięcie czy krwotok z nosa, szybko to ogarniam i wracam do treningu. Nie lubię się poddawać.

- Jak radzisz sobie z ryzykiem poważnych urazów, które wiąże się z uprawianiem mieszanych sztuk walki?  

- Ryzyko czyha wszędzie. W pracy, na treningu, a nawet w życiu codziennym. Faktem jest, że MMA jest sportem kontuzjogennym, więc zdarza się brać w pracy L4 przez uraz na treningu, co nie jest dobre zarówno dla mnie, jak i braci górniczych. Teraz mamy takie czasy, że jest masa sprzętu do wykorzystania. Mamy duże rękawice, ochraniacze na łokcie, czy kolana, na kasku bokserskim kończąc. Więc jeśli ktoś dba o to wszystko, to kontuzje go omijają.

- Kto w przygotowaniach i podczas walk jest dla Ciebie największym wsparciem?

- Podczas samego starcia najważniejszy jest mój narożnik. Są to osoby, które podczas przygotowań do walk są naprawdę blisko mnie oraz dbają o dobry przebieg tych treningów. Wiadomo - jest to mój główny trener Adam Brysz. Do każdej walki do narożnika zabieram również mojego przyjaciela, specjalistę od kulanek, którym jest Sebastian Stanula, również górnik, który w czasie gali musi przyjąć ode mnie mnóstwo ciosów i zaczepek na rozgrzewce, co znosi idealnie, za co mu dziękuję z całego serca. W momencie gdy organizacja pozwala zabrać trzecią osobę do narożnika, to w tym momencie wędruje tam ktoś, kto sprawia, że czuję się spokojnie i pewnie podczas walki. Gdy musimy mocno pracować boksersko, jest to Piotrek Smykla. Jeśli potrzebuję mojego mentora, w tym momencie jest nim także mój przyjaciel, Marcin Łączak. To tylko narożnik, ale grono osób, które przyczyniają się do zwycięstwa, jest większe. Najważniejsza jest moja żona Klaudia, rodzice, bracia z zastępów ratowniczych. Ostatnimi czasu do mojego teamu dołączył Wojtek Niemiec, który dba o mój marketing. Z nim rozmawiam bardzo dużo, co również mi pomaga.

- Jakie masz plany związane z MMA na zbliżający się, 2024 rok? 

- Nauczyłem się nie planować nic do przodu. Teraz dla mnie najważniejsza jest walka grudniowa. Co będzie potem - pokaże los.

- Dziękuję za rozmowę.


Komentarze