Facebook
Aktualny numer

Najlepszy tygodnik i portal społeczno-kulturalny
w Rudzie Śląskiej

40 lat wyzwań i osiągnięć

05-07-2016, 10:34 Joanna Oreł

Wszystko zaczęło się od spontanicznych spotkań w latach 70. Wówczas grupa znajomych, uczniów Liceum Ogólnokształcącego z Wirku, podczas wyjazdów na Jurę Krakowsko-Częstochowską złapała bakcyla do zwiedzania jaskiń i poznawania ich tajemnic. Te podróże przerodziły się w powstanie Rudzkiego Klubu Grotołazów „Nocek”, który w tym roku obchodzi jubileusz 40-lecia istnienia. To także okazja do wspominania tego, co łączy członków „Nocka”. – Czas spędzony razem niejednokrotnie na trudnych akcjach, w obliczu wyzwań i niebezpieczeństw, ale także na różnych imprezach cementuje naszą przyjaźń już od wielu lat – mówi Damian Szołtysik, wieloletni członek Rudzkiego Klubu Grotołazów.

Przez 40 lat nasi grotołazi zdążyli dotrzeć m.in. na drugi koniec świata, czyli na Nową Zelandię. Oprócz tego zwiedzili m.in. Chiny, obydwie Ameryki, Azję oraz północną Afrykę. – Wszystkie te wyprawy w taki czy inny sposób związane były z górami. Jednak w naszej epoce skok na krańce świata nie jest żadnym wyzwaniem. O wiele lepiej czujemy się czasem w naszych Tatrach, setki metrów pod ziemią, oddaleni od „zwykłego” życia pionowymi studniami, ciasnymi meandrami, wodnymi syfonami, całkowicie skazani na własne umiejętności i siły oraz na niezawodność sprzętu. Ja nie raz zadaję sobie w takich sytuacjach pytanie: „co ja tutaj robię?” – opowiada Damian Szołtysik, obecnie sekretarz RKG „Nocek”.

Bo tak też to wszystko się zaczęło. Na początku (w 1976 roku) członkowie klubu nastawieni byli głównie na poznawanie jurajskich jaskiń oraz tzw. turystykę kwalifikowaną. – Nieco później odbywały się wyjazdy do jaskiń w Tatrach Zachodnich. Klub wtedy nie należał do Polskiego Związku Alpinizmu, co w pewnym sensie utrudniało działanie na terenie Tatr. Szkolenia odbywały się okazjonalnie na zasadzie ćwiczeń z bardziej doświadczonymi kolegami – wyjaśnia Damian Szołtysik.

Następnie przyszedł czas na współpracę ze Speleoklubem Gliwice oraz wyprawy, szkolenia i tzw. stopnie taternickie, których uzyskanie pozwalało na udział w wyprawach zagranicznych. W ślad za tym organizowano wyprawy m.in. do jaskiń Hiszpanii, Tunezji, Norwegii, Austrii, Jugosławii. Ale członkowie „Nocka” na tym nie poprzestawali. – Ponieważ większość jaskiń znajduje się w górach, to przez te wszystkie lata góry stanowiły zawsze podstawę naszych działań, również w szerszym zakresie. Odbywały się więc wyprawy trekkingowe na inne kontynenty m.in. w Himalaje, Andy, Atlas, Kordyliery. Poza tym góry poznawaliśmy na różne sposoby: na nartach skiturowych, na rowerach górskich, spływachkajakowych górskimi rzekami, na paralotniach, w kanioningu i w tradycyjnej turystyce pieszej – wylicza Szołtysik.

Z kolei rok 2002 przyniósł ze sobą przyjęcie do Polskiego Związku Alpinizmu, co umożliwiło „Nockowi” organizowanie kursów taternictwa jaskiniowego oraz legalne wchodzenie do jaskiń tatrzańskich. To wszystko przekładało się na kolejne sukcesy, ale także i szereg ekstremalnych przeżyć. – W roku 1984 w zespole rudzko-gliwickim wybraliśmy się do jaskini Bandzioch. To jedna z trudniejszych jaskiń w Tatrach obfitująca w labirynty korytarzy, pionowe ciągi i w wiele ciasnych miejsc. Potężnym nakładem sił udało nam się dotrzeć do dna mimo dużego stanu wody. Akcja w samej jaskini trwała jednak 24 godziny na pełnych obrotach. Do tego jeszcze należy doliczyć po trzy godziny na dojście i zejście. Chyba nigdy w życiu nie byłem tak wyczerpany jak wtedy – wspomina Damian Szołtysik.

Ogółem w ciągu minionych 40 lat przez RKG „Nocek” „przewinęło” się ok. 400-500 osób, a w stałym składzie jest ok. 50 członków, których łączą nie tylko wspólne wyprawy. – W klubie niewątpliwie nawiązują się przyjaźnie na całe życie. Począwszy od wielu skojarzonych tu małżeństw do takich typowych nierozerwalnych przyjaźni trwających latami – podsumowują członkowie Rudzkiego Klubu Grotołazów „Nocek”


Komentarze