Facebook
Aktualny numer

Najlepszy tygodnik i portal społeczno-kulturalny
w Rudzie Śląskiej

Wywiad z Kasprzykowskim

02-04-2013, 13:12 Magdalena Szewczyk

W marcu na deskach MCK wystawiono spektakl komediowy „Pod niemieckimi łóżkami”. Z tej okazji mieliśmy przyjemność rozmawiać z jednym z aktorów, występujących obok Tamary Arciuch i Bartosza Opanii. Z Bartłomiejem Kasprzykowskim rozmawiała Magdalena Szewczyk.


Zaszufladkowany.

 

- Rudzianie mieli okazję zobaczyć Pana w kabaretowej roli. Lepiej czuje się Pan w komedii, czy jednak w dramacie?

 

- Komediowe role są o wiele trudniejsze, ale dzięki udziale w spektaklu „Pod niemieckimi łózkami” bardziej otworzyłem się na kabaretową odsłonę komedii. Jednak moim zdaniem łatwiej jest z rolami dramatycznymi. W tej chwili gram głównie w serialach obyczajowych, w których nie ma aż tak silnych emocji. Na razie zostałem w pewien sposób zaszufladkowany. Mam nadzieję, że się z tego wyrwę.

 

- A jak się pracuje nad spektaklem z partnerką?

 

- Z Tamarą często zdarza mi się pracować i bardzo to lubimy. Dla nas to jest normalne i świetnie się w tym odnajdujemy. Zapewniam, że w związku z tym nigdy nie ma miedzy nami tarć, choć słyszy się, że to częste zjawisko. Cieszę się również, że gram z Bartkiem – to fantastyczny aktor.

 

- Woli Pan pracować na deskach teatru czy przed kamerą?

 

- Zdecydowanie w teatrze, dlatego, że rozwija mnie warsztatowo. Podejrzewam, że gdyby film byłby robiony tak jak kiedyś, być może te dwie sfery byłyby bardziej równoważne. W tej chwili, przykładowo na planie serialu, głównie liczy się czas, wszystko robione jest w pospiechu. To nie wpływa rozwojowo na aktora.

 

- Pana marzenie dotyczące życia zawodowego?

 

- Chciałbym zagrać po angielsku, gdyż jest to język, którym dobrze władam, który z resztą miał być moim zawodem – kiedyś zdawałem na anglistykę. Udało mi się jednak w szkole teatralnej, dlatego zrezygnowałem. Drugim marzeniem jest udział w poważnej realizacji, z dobrze obsadzonymi aktorami, z Dorocińskim czy Więckiewiczem. Wiem, że mógłbym do nich dołączyć, czego filmowcy często nie dostrzegają. Być może w końcu ktoś wyciągnie mnie z mojej szuflady.

 

- A widziałby się Pan z drugiej strony kamery?

 

- Do tego trzeba bardzo poważnych studiów. Żeby cos takiego miałoby nastąpić to raczej w formie eksperymentu. Ostatnio ogłosiłem na Facebook’u konkurs na scenariusz – może ktoś wpadnie na cos fajnego. Zobaczymy, co przyniesie los.

 

- Życzę spełnienia aktorskich marzeń i dziękuję za rozmowę.


Komentarze