Wybitny Polak w Irlandii i nie tylko
25-06-2024, 22:16 Joanna Oreł
Rudzianin Wojciech Kostka otrzymał nagrodę „Wybitny Polak w Irlandii” w kategorii „Osobowość” za propagowanie pozytywnego wizerunku Polski i Polaków na świecie. Inicjatorem tej akcji jest Fundacja Polskiego Godła Promocyjnego. Nagroda dla rudzianina za 2022 rok została przyznana dopiero teraz, ponieważ przez dwa ostatnie lata z uwagi na pandemię konkurs nie był organizowany. Z laureatem rozmawiamy m.in. o jego działalności w Irlandii, ale też w naszym mieście oraz życiu w innym kraju od prawie 20 lat.
– Czym dla Pana jest wspomniana nagroda?
– Przede wszystkim to miłe, kiedy ktoś z zewnątrz zauważa działalność drugiego człowieka. Ta nagroda dała mi dużo satysfakcji, bo działalność, w którą angażowałem się przez ostatnie lata, nigdy nie była nastawiona na otrzymywanie laurów. Dla mnie jest to argument za tym, żeby działać dalej, czy to jeżeli chodzi o Polonię w Irlandii, czy też pielęgnowanie związków z Rudą Śląską i Śląskiem w ogóle i angażowanie się m.in. w uznanie języka śląskiego za język regionalny. Taka nagroda pomaga zatrzymać się i zastanowić się, że faktycznie coś zrobiłem, więc warto działać dalej.
– Proszę opowiedzieć o tym, jak to się stało, że wyjechał Pan do Irlandii?
– Nasz wyjazd w 2005 roku był związany z wejściem Polski do Unii Europejskiej. Aplikowałem wówczas o pracę dla instytucji unijnych i tak się złożyło, że przydzielono mnie do Agencji Unijnej w Irlandii. Jednocześnie było to związane z wielką falą migracji poakcesyjnej Polaków. Z jednej strony była więc chęć nabycia nowego doświadczenia, ale z drugiej strony chęć poprawienia po prostu bytu, bo sytuacja w Polsce była dosyć trudna. Jednak sentyment do rodzimego kraju pozostał oraz pełna świadomość tego, kim się jest i skąd się pochodzi. W moim przypadku wiązało się to z tym, że razem z żoną bardzo nam zależało na tym, aby nasze dzieci, które urodziły się już w Irlandii, znały zarówno kulturę polską, jak i język polski, ale jednocześnie były świadome Śląska.
– Silny związek z krajem i regionem pozostał. I właśnie za propagowanie pozytywnego wizerunku Polski i Polaków na świecie otrzymał Pan nagrodę „Wybitny Polak w Irlandii”.
– Te działania były dwutorowe, bo z jednej strony dotyczyły pracy na rzecz Polonii w Irlandii, a zwłaszcza na rzecz polskiej edukacji. Polska jest jednym z krajów mocno inwestującym w tworzenie szkół przy polskich placówkach dyplomatycznych. Równocześnie w wielu miejscach na świecie Polonia własnym sumptem tworzy szkoły dla dzieci okolicznych Polaków, aby podtrzymywać nie tylko język, ale i kulturę. Nasze dzieci urodziły się w Irlandii i kiedy doszły do etapu szkoły podstawowej, zauważyliśmy, że nauka i życie w języku angielskim, powoduje, że język polski bardzo szybko u nich zanika. W związku z tym, że zarówno ja, jak i żona mamy doświadczenie oraz wykształcenie pedagogiczne, dziewięć lat temu zdecydowaliśmy się na utworzenie szkoły polonijnej „Kleks” w Arklow w County Wicklow w Irlandii, gdzie mieszkamy. W ramach tej szkoły nawiązaliśmy współpracę m.in. z Uniwersytetem Śląskim i udało nam się do Irlandii ściągnąć Szkołę Języka i Kultury Polskiej, której przewodniczy profesor Jolanta Tambor, znana propagatorka języka polskiego na całym świecie. Dzięki tej współpracy wykształciliśmy w Irlandii około 40 lektorów języka polskiego jako obcego. To też zaowocowało kolejnymi akcjami, ponieważ zaangażowaliśmy się we wprowadzenie języka polskiego do szkół średnich w Irlandii. Obecnie język polski jest dodany do oficjalnej listy języków nauczanych w szkołach irlandzkich i można z niego zdawać maturę. Poza tym ponad 10 lat temu jako ,,młoda Polonia”, która pojawiła w Irlandii, razem z innymi Polakami utworzyliśmy Forum Polonia. Jej celem jest nie tylko integracja ze społeczeństwem lokalnym, ale też wspieranie wszelkich inicjatyw w życiu społecznym i politycznym Polaków w Irlandii. Mówimy tutaj na przykład o angażowaniu się w różnego rodzaju działalność organizacji pozarządowych, które są w Irlandii bardzo popularne. Z drugiej strony chodziło nam o to, aby Polacy mieli świadomość, że mają prawo jako obywatele Unii Europejskiej do brania udziału w wyborach lokalnych w Irlandii oraz do Parlamentu Europejskiego – ponadto zachęcamy do brania udziału w wyborach w Polsce. Polacy nie są zbyt aktywni politycznie, także w kraju – to wielkie pole do pracy. Okazuje się bowiem, że w Irlandii mamy już obecnie radnych i polityków pochodzenia imigranckiego. Natomiast żadnemu Polakowi dotąd nie udało się odnieść sukcesu w wyborach lokalnych w Irlandii. A trzeba pamiętać, że Polacy są największą mniejszością w Irlandii – jest nas tu obecnie ok. 125 tysięcy osób. Forum Polonia także bierze udział we wszelkiego rodzaju konsultacjach, które rząd irlandzki organizuje na tematy imigracyjne, edukacyjne i społeczne. Staramy się, aby ten polski głos był słyszalny. Do tego angażuję się w działalność tak zwanego Domu Polskiego w Irlandii. To jest najstarsza organizacja w tym kraju. Tam często są organizowane występy, różnego rodzaju koncerty i spotkania. Swego czasu zaprosiłem prof. Małgorzatę Myśliwiec z Uniwersytetu Śląskiego, z którą rozmawialiśmy o historii Śląska, włączając w to Polonię. Staram się łączyć tematy nie tylko polskie, ale także śląskie, w tym co robię.
– Jak dzisiaj, z perspektywy tych prawie 20 lat, odkąd mieszka Pan w Irlandii, Polacy czują się w tym kraju?
– Polonia, która przyjechała do Irlandii, była bardzo młoda. To byli ludzie w przedziale 25-30 lat i przyjechali tutaj z reguły jeszcze zanim założyli rodzinę. Dopiero się osiedlali i tworzyli swoje miejsce na ziemi, więc większość z tych osób, które zdecydowały się zostać na dłużej, są bardzo mocno osadzone i zakorzenione w społeczeństwie irlandzkim. Wiele z tych osób, tak jak na przykład ja i moja żona, doświadczyło narodzin dzieci już w Irlandii, co też powoduje, że było nam łatwiej. Myślę więc, że Polonia, czy też Polacy w Irlandii są wręcz do pewnego stopnia niezauważalni, co czasem jest kłopotem, bo trudno nam walczyć o pewne istotne dla nas sprawy, ponieważ jesteśmy bardzo podobni do Irlandczyków oraz mamy podobne zaplecze kulturowe.
– Podejmuje Pan różne inicjatywy w Irlandii, ale nie brakowało tego także w rodzimej Rudzie Śląskiej... Poznałam Pana przy okazji Festiwalu PolskaÉire. Dlaczego zdecydował się Pan „sprowadzić” go do naszego miasta?
– Festiwal PolskaÉire był pomysłem Piotra Rakowskiego, ówczesnego I Radcy Ambasady RP w Dublinie i idea była taka, żeby łączył on Polaków i Irlandczyków w samej Irlandii. Natomiast ja akurat wtedy byłem na etapie, że swego rodzaju nostalgia spowodowała, iż postanowiłem rozszerzyć tę działalność na moją lokalną społeczność w Rudzie Śląskiej. Ambasada dała nam ,,zielone światło” i w 2017 roku wystartowała pierwsza edycja. Festiwal funkcjonował nieprzerwanie przez pięć lat i nie powstrzymała nas nawet pandemia, bo Wojciech Kostka (na zdjęciu w środku) nagrodę odebrał w siedzibie Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego w Warszawie. wówczas organizowaliśmy wydarzenia w formie online. W tym czasie miało miejsce około 100 wydarzeń w całym mieście, w których wzięło udział ponad 10 tys. osób. Jednocześnie streamingi festiwalowe dotarły do kilkusettysięcznej rzeszy internatów. Te pięć lat pokazało, że można zrobić ciekawy festiwal w Rudzie Śląskiej, a do tego nie tylko udało nam się przybliżyć świat Irlandii, ale inicjatywy związane z Rudą Śląską i z regionem okazały się bardzo zbieżne i niezwykle ciekawe. Po pięciu latach prowadzenia z sukcesem festiwalu, wspólnie z organizującymi go młodymi wolontariuszami, uznaliśmy, że czas zamknąć ten rozdział. Organizująca go ekipa stanęła przed nowymi wyzwaniami edukacyjnymi i zawodowymi, a nie chcieliśmy, aby te ostatnie obniżyły jakość festiwalu. Dlatego zapadła taka, a nie inna decyzja. Nie chcieliśmy po prostu obniżać jakości festiwalu. Nadal pozostajemy jednak w kontakcie i cieszy mnie to, że wiele osób, które się angażowało wokół festiwalu, jest nie tylko nadal aktywne, ale tworzy swoje własne inicjatywy. To niezwykle budujące.
– Skoro już jesteśmy w Rudzie Śląskiej – czym nasze miasto jest dla Pana?
– Myślę, że odpowiedź jest bardzo prosta i to zrozumie każdy Ślązak. To jest mój Heimat. I ten Heimat ma wiele znaczeń, które są zrozumiałe chyba dla każdego, kto jest związany ze Śląskiem. To jest po prostu moje miejsce na ziemi i człowiek nawet sobie nie zdaje sprawy z tego, jak mocno jest kształtowany przez pierwsze lata swojego życia. Myślę, że ta Ruda Śląska nigdy już ze mnie nie wyjdzie. Dopiero kiedy człowiek jest daleko od tego miejsca, zaczyna sobie zdawać sprawę z tego, jak jest one dla niego istotne i jak dobrze się w nim czuje.
– Dziękuję za rozmowę.
Foto: Szymon Łażewski
Komentarze