W rytmie disco
18-07-2024, 12:57 Barbara Lemanik
DJ, prezenter – to osoba, bez której dyskoteki z lat 70., 80., czy 90. nie mogłyby w pełni zaistnieć. W XXI wieku nadal są tymi, którzy potrafi ą zapełnić parkiet, „rozruszać” imprezę, czy „wylansować” przebój, który porwie do tańca wszystkich. Z DJ-em Robcio, czyli Adamem Rutkowskim z pamiętnego Night Club Rege, wspominamy, gdzie bawiliśmy się u schyłku XX wieku. Rozmawiamy także o realizacji marzeń i ponadczasowych przebojach do tańca.
– W latach 80. sporo osób myślało o tym, żeby zostać DJ-em. Pan to marzenie zrealizował.
– Zaczęło się, gdy miałem 7-8 lat. Tata kupił pierwszą wieżę Unitry i kolumny Altus 300, słuchał Elvisa Presleya, Roya Orbisona i siłą rzeczy, ja też tej muzyki słuchałem. Moje początki w prezentowaniu muzyki to siódma, ósma klasa, szkolne dyskoteki, sprzęt przyniesiony z domu i sama muzyka, bez jednego słowa wypowiedzianego przez mikrofon. Potem w szkole średniej organizowaliśmy dyskoteki w każdy piątek w lokalu „Praktycznej pani” w Rudzie przy ulicy Norwida. A dalej? Sąsiadem mojego brata był nieżyjący już DJ Dar. Profesjonalista, który grał wówczas w klubie Rege. Zaprosił mnie do swojego mieszkania, otworzył szafy, a tam – wszędzie płyty. Zaniemówiłem, gdy je zobaczyłem. Zafascynowany, pytam: „Darek, pożyczysz mi?”. A on na to: „O nie! No co Ty, żony i płyt się nie pożycza”. Jednak dostrzegł moje zainteresowanie i zaproponował, bym przychodził do Rege. I tak się zaczęło moje „stanie” za konsoletą. Patrzyłem godzinami, obserwowałem, co robi się z mikserem, jak przesuwa suwaki, co i kiedy mówi się do mikrofonu. Jacek Pluta (dawniej Radio Katowice, potem Radio Planeta FM, DJ – przyp. red.) organizował kurs prezentera dyskotekowego stopnia podstawowego w Chorzowie. Po trzech miesiącach kursu był egzamin, a jednym z egzaminatorów był Zygmunt Kiszakiewicz (nieżyjący już znany dziennikarz muzyczny m.in. Radia Katowice – przyp. red.), który muzykę rozrywkową miał w małym palcu. On zwracał uwagę przede wszystkim na barwę głosu i wymowę oraz sposób mówienia. Każdy z kursantów musiał przygotować 15-minutowego „seta” i w tym czasie przedstawić się oraz zaprezentować swoje utwory. Potem były kolejne kursy – stopnia drugiego i trzeciego. Chciałem „grać” w radiu, a tam wymagany był trzeci stopień. Ostatecznie jednak wybrałem moją konsolę. Jako prezenter, DJ, mam bezpośredni kontakt z widownią i gdy widzę, jak ludzie się bawią, to czuję niesamowitą energię, radość, jaką daje mi ta praca. A pierwszym utworem, który samodzielnie „zagrałem” w Rege – chyba w 1992 roku – była piosenka ,,Streets of Philadelphia” Bruce’a Springsteena. Do dziś czuję szczególny sentyment, gdy ją słyszę…
– Kiedy pojawiły się pierwsze dyskoteki?
– Muzyka disco zaczęła się w latach 70. i przywędrowała do nas zza oceanu. To byli tacy artyści i zespoły jak: Earth, Wind & Fire, Cool And The Gang, potem Boney M., czy Bee Gees. I ich przeboje nadal się gra, przerabia na bardziej współczesne brzmienia. Tam, gdzie nie gra się disco polo, a proszę mi wierzyć – disco polo nie gra się zbyt często – to gramy właśnie klasykę lat siedemdziesiątych, czy osiemdziesiątych. Takim największym przebojem, który wrócił po latach, jest ten w wykonaniu Chrisa Normana oraz Suzi Quatro – ,,Stumblin’ In”, zmiksowany przez Cyryla. Suzi Quatro i jedna piąta zespołu Smokie powrócili ze swoim hitem z 1978 roku!
– Gdzie wówczas bawili się rudzianie?
– Było kilka naprawdę dobrych lokali: Tip-Top w Nowym Bytomiu, Feniks w Rudzie, Świteź – potem przekształcony w Torino, Alabama, Magic w Wirku, Balaton w Halembie, ale tam odbywały się raczej dancingi niż dyskoteki. W roku 1991 powstał Night Club Rege, najbliższy mojemu sercu. Przy wejściu bramkarze decydowali, kogo wpuszczą, obowiązywał garnitur, krawat. W środku, tak jak w filmie „Gorączka sobotniej nocy”, był parkiet w podświetlane kwadraty, pulsujące w rytm muzyki, lustra, loże i podwieszany sufi t. Robiło to naprawdę piorunujące wrażenie. Imprezy rozpoczynały się w czwartek, ale to w piątki i soboty był komplet na sali. Przyjeżdżali młodzi z całego Śląska: z Zabrza, z Gliwic, z Bytomia, z Chorzowa, czy z Katowic. Szefowie lokalu zapraszali znane zespoły. W tamtych czasach miałem okazję obsługiwać zza konsolety m.in. Jacka Stachurskiego. W Rege bawili się piłkarze Górnika Zabrze, piłkarze ręczni Pogoni Zabrze, koszykarze z nowobytomskiej Pogoni. Czasami, jeszcze przed pójściem do pracy, zaglądałem do Torino, bo tam grał fachowiec, Janusz Nowak – DJ Johnny. To był bardzo wówczas znany na całą Polskę prezenter, wspólnie z Tadeuszem Wybrańcem „wypuszczali” słynne kasety magnetofonowe „Disco Torino”, czyli aktualne przeboje nagrane wraz z zapowiedziami DJ-a. Ruda Śląska była naprawdę roztańczonym miastem.
– Gdzie teraz się tańczy?
– Można zajrzeć do Plazy, ale młodzież woli pojechać do Katowic, Gliwic, Siemianowic. Jest Pomarańcza, Spiż, Energy 2000, Klub 80 – duże kluby taneczne. W Rudzie Śląskiej już nie gra się dyskotek... Jedyną opcją są babskie combry, czy sporadycznie wakacyjne summer party oraz oczywiście taneczne imprezy okolicznościowe.
– Czy to oznacza dla Pana koniec „grania”?
– Miałem dwa lata przerwy. „Grałem” tylko imprezy okolicznościowe, ale czegoś mi jednak brakowało. W 1999 roku zdecydowałem, że będę mobilnym prezenterem, DJ-em. No i udało się, telefony zaczęły się odzywać, coraz częściej „grałem” i tak jest do dzisiaj. Praktycznie każdy weekend w miesiącu mam zajęty.
– Gdyby Pan miał skomponować „set” z trzech utworów – który porwałby wszystkich na parkiet…
– Jak już wspominałem – Chris Norman i Suzi Quatro ,,Stumblin’ In” w wersji Cyryla, a dalej „Dancing Queen” ABBY i „Przetańczyć z Tobą chcę całą noc”, czyli „Moje jedyne marzenie” Anny Jantar. Na parkiecie byłby komplet.
– Dziękuję za rozmowę.
FILIP--DF napisał(a):
JEST DOBRY W TYM CO ROBI I WKŁADA W TO SERCE
Komentarze