Facebook
Aktualny numer

Najlepszy tygodnik i portal społeczno-kulturalny
w Rudzie Śląskiej

W orkiestrach jest siła!

24-08-2024, 21:31 Barbara Lemanik

W sierpniu 1902 roku w Rudzie urodził się Augustyn Kozioł. Człowiek legenda, elektryk z kopalni „Brandenburg”, na co dzień pracujący w naszej najstarszej kopalni, jednocześnie spełniał swoje marzenie. Kozioł był uczniem zabrzańskiego Konserwatorium Muzycznego, w latach 1920-1926 ukończył tam kurs kapelmistrza. Tak rozpoczęła się jego droga do wielkiej kariery muzycznej. W najbliższą niedzielę w parku im. Augustyna Kozioła po raz XXIII odbędzie się Festiwal Orkiestr Dętych. Przy tej okazji wspominamy jego sylwetkę oraz historię dyrygenta. Dotarliśmy także do jednego z muzyków, który grał kilkukrotnie w orkiestrze prowadzonej przez Augustyna Kozioła.

Od 1926 roku Augustyn Kozioł dyrygował orkiestrę dętą kopalni „Brandenburg”, w latach 1927-1939 prowadził także chóry „Dzwon” i „Lutnia”. Jeszcze przed wybuchem II wojny światowej jego orkiestra zdobyła popularność i uznanie. Najlepszym dowodem na to jest fakt, że sami górnicy zobowiązali się do wpłacania regularnej comiesięcznej składki na utrzymanie swojej orkiestry. Po II wojnie światowej orkiestra utrzymała swoją dobrą passę, a z wypłat pracowników kopalni potrącano automatycznie składkę o wysokości 0,5% wynagrodzenia. W okresie powojennym orkiestra pod batutą Augustyna Kozioła odnosiła swoje spektakularne sukcesy, zbierała nagrody w konkursach i przeglądach regionalnych i ogólnopolskich. Marsze, uwertury, melodie z popularnych operetek i musicali, skutecznie ubarwiały szarą rzeczywistość, a pełne mocy dźwięki sekcji dętej, wspartej perkusją, udowadniały wszystkim, że w orkiestrach dętych jest siła i to wcale nie „jakaś”. W 1948 roku orkiestra zajęła pierwsze miejsce w Ogólnopolskim Przeglądzie Zespołów Górniczych i w dowód wielkiego uznania zdobyła nazwę Reprezentacyjnej Orkiestry Ministerstwa Górnictwa.

Augustyn Kozioł prowadził orkiestrę twardą ręką. Wiedział, że sama pasja nie wystarczy, by z górników stworzyć muzyków. Słynna była wręcz żołnierska dyscyplina, którą wprowadził i konsekwentnie utrzymywał. Grający w orkiestrze górnicy rzadko mieli szansę na pełny urlop, a i tak podczas wakacji musieli być do dyspozycji kapelmistrza. Próby odbywały się dwa razy dziennie – od godz. 9 do 12 i od godz. 15 do 18. Jeżeli dyrygent zdecydował, że trzeba było być obecnym na próbie, to było to polecenie o sile rozkazu. Młodych miłośników muzyki wprowadzał w świat dźwięków, poczynając od werbli, ucząc utrzymania rytmu, właściwej postawy i prezencji.

Ciężka praca owocowała wspaniałymi koncertami, wyjazdami, także zagranicznymi. W czasach powojennych było to jak zaproszenie do zajrzenia do lepszego świata i z pewnością rekompensowało to długie godziny prób.

Przyjęła się teza, że orkiestrę dętą Augustyna Kozioła tworzyli amatorzy, ale udało nam się dotrzeć do zawodowego muzyka, który opowiedział nam o swoim graniu pod batutą kapelmajstra.

Oboista Jacek Hałczyński, muzyk na stałe pracujący w Operze Śląskiej w Bytomiu, absolwent państwowej szkoły muzycznej II stopnia im. Mieczysława Karłowicza w Katowicach, na co dzień grający klasyczny repertuar operowy, grał kilkukrotnie w orkiestrze w jej najlepszych latach. - Mój ojciec był muzykiem samoukiem. To on pierwszy mnie uczył - najpierw gry na fortepianie, potem na skrzypcach. To trwało całe lata. Dzięki niemu uczęszczałem do ogniska muzycznego w Jaworznie. Potem uczyłem się w Szkole Muzycznej II stopnia im. Mieczysława Karłowicza – opowiada pan Jacek. - A dlaczego wybrałem właśnie obój? Cóż, to ojciec mi go wskazał. Przecież szkoły muzyczne kończy tak wielu skrzypków, czy flecistów. A oboistów? Zaledwie kilku, więc są rozchwytywani. Obój jest przecież w składzie każdej orkiestry. A ponieważ oboistów można na palcach policzyć, więc nie muszą martwić się o pracę. No i cały instrument mieści w niewielkim futerale, który można schować do teczki - dodaje.

Obój należy do grupy instrumentów z tzw. podwójnym trzcinowym stroikiem. Ponieważ od dźwięku „A” można nastroić każdą orkiestrę, to właśnie ten dźwięk „A” podaje przed każdą próbą oboista lub oboistka, niezmiennie na całym świecie. Jacek Hałczyński przez dekady grał w orkiestrze opery bytomskiej. Brał udział w każdej premierze sztandarowych pozycji opery. Z „Halką” wraz z całym zespołem operowym grał dla Polonii w Stanach Zjednoczonych.

Ale… kultura przez każdą władzę traktowana była różnie, choć chętnie się nią chwalono. Stawki w orkiestrach teatrów muzycznych, oper, operetek, filharmonii – mówiąc wprost - były niskie. - Trzeba było dorabiać, więc szło się do orkiestry dętej. Kozioł chętnie brał nas do składu, był zadowolony, gdy przychodził do niego muzyk z opery. „Dęciacy” z filharmonii, z opery, operetki, chętnie grali w reprezentacyjnej górniczej orkiestrze - wspomina Jacek Hałczyński. – Kapelmistrz miał dla nas pieniądze, górnictwo go kochało, władza go kochała. On naprawdę dobrze płacił. Ówczesna stawka wtedy to było chyba 200 zł, jeśli dobrze pamiętam - wówczas sporo pieniędzy. Ale ta orkiestra na siebie zarabiała, była wizytówką górnictwa, cenioną i docenianą. I uwielbianą na Śląsku. Ludzie bardzo chętnie przychodzili na jej koncerty - dodaje.

Zmiany zachodzące w górnictwie, w rudzkich kopalniach, dotykały również orkiestr. W 1996 roku powstał jeden zespół złożony z orkiestr kopalni „Pokój” i „Walenty-Wawel”. Grało w nim ówcześnie prawie 120 muzyków. Orkiestra kopalni „Walenty-Wawel” pod dyrekcją Augustyna Kozioła grała na Barbórkach, pochodach, uroczystościach państwowych wszelkiej rangi, towarzyszyła poległym górnikom, odprowadzając ich w żałobnym kondukcie na cmentarz. Jej brzmienie, wyćwiczony musztrą krok marszowy, wyprostowana jak struna sylwetka legendarnego kapelmistrza, były dumą i znakiem szczególnym Rudy Śląskiej.

- Grali w niej nie tylko amatorzy, ale i zawodowcy. Z opery, z radia, z filharmonii. Było ich z pięćdziesiąt osób, może więcej – opowiada Jacek Hałczyński. - Dyrygent miał pod sobą zespół muzyków, którzy dostawali nuty i po prostu grali, po jednej próbie. Wszyscy zawodowcy grają przecież przeważnie a vista, co w praktyce oznacza pierwsze wykonanie utworu muzycznego przez muzyka czytającego z nut, bez wcześniejszego zaznajomienia się z zapisem nutowym tego utworu - podkreśla.

Z udziałem orkiestry Augustyna Kozioła w latach 60. i 70. odbywały się wszystkie ważne uroczystości w kraju, dożynki, otwarcia kongresów, targów międzynarodowych, czy meczy międzynarodowych. Orkiestra w górniczych mundurach witała na lotnisku najważniejszych zagranicznych gości. Augustyn Kozioł - twórca i legendarny kapelmajster - był także kompozytorem utworów na orkiestrę dętą, pisał marsze, polki, zdobył wiele odznaczeń za długoletnią pracę i ogromne zasługi za krzewienie muzyki. Największe zasługi oddał jednak Śląskowi – orkiestr dętych jest wiele, ale dzięki niemu to te górnicze są najbardziej rozpoznawalne i popularne. Stały się naszym śląskim dziedzictwem. Augustyn Kozioł zmarł 2 października 1984 roku w wieku 82 lat. W 1999 roku został zainicjowany przez radnego Jana Koniecznego Festiwal Orkiestr Dętych, by w ten sposób uczcić pamięć legendarnego kapelmistrza (więcej na ten temat na str. 12).

Foto: WN

Foto: Zdjęcia ze zbiorów Muzeum Miejskiego im. M. Chroboka w Rudzie Śląskiej


Komentarze