Taniec pełen emocji
18-09-2023, 11:20 Joanna Oreł
Od prawie sześciu lat w naszym mieście istnieje Studio Tańca i Choreografii eMOCja. To miejsce tworzone przez ludzi pełnych pasji, którzy miłością do tańca (i nie tylko) starają się zarazić innych. O działalności studia, jego sukcesach i planach rozmawiamy z założycielką eMOCji oraz instruktorką tańca, Anetą Wysoczańską
- Jakie były początki Studia Tańca i Choreografii eMOCja? Skąd zrodził się pomysł, aby takie miejsce utworzyć?
- Początek Studia Tańca i Choreografii Emocja to dokładnie 1 października 2017 roku, jednakże w ogóle nie było planu na jego założenie. Po moim odejściu z miejsca, gdzie wcześniej byłam trenerem tańca, gdy moi podopieczni dowiedzieli się, że to koniec, otrzymałam ogrom wiadomości od rodziców, że dzieci płaczą i nie mogą pogodzić się z moim odejściem. Momentem przełomowym okazała się wiadomość od jednej z mam, moich tancerek, która poprosiła mnie o spotkanie. Nigdy nie zapomnę chwili, gdy przyjechałam na umówione miejsce, a moim oczom ukazali się rodzice i wszystkie moje “taneczne dzieci”. To była niezwykle wzruszająca chwila, gdy usłyszałam, że ta historia nie może się tak skończyć, że dzieci tęsknią za mną i ciągle mówią o tańcach. Za namową rodziców i dzieci postanowiliśmy wspólnymi siłami działać. Był początek września, a ja nagle zaczęłam z dnia na dzień zmieniać swoje życie i postanowiłam otworzyć studio tańca, nie mając zielonego pojęcia, jak się za to zabrać. Jednakże ogrom energii i serce wypełnione radością i motywacją do działania poskutkowało. Emocja powstała więc z potrzeby serc, mojego i moich “tanecznych dzieci”.
- Proszę opowiedzieć o Pani historii z tańcem.
- Moja historia z tańcem zaczęła się, odkąd sięgam pamięcią. Już w szkole podstawowej nie tylko tańczyłam, ale też tworzyłam pierwsze choreografie i uczyłam moje koleżanki. Natomiast w pierwszej klasie gimnazjum na wycieczce klasowej moja przyjaciółka, która chodziła na zajęcia taneczne, powiedziała, że dobrze tańczę i powinnam spróbować. Po wyrażeniu zgody rodziców postanowiłam zacząć trenować. I tak trafiłam do Elektry. Pamiętam, że chwilę byłam w młodszej grupie, po czym moja trenerka przerzuciła mnie do najstarszej formacji Elektra. To był rzut na głęboką wodę, gdyż trenowały tam starsze i bardziej doświadczone dziewczyny, więc czułam się na początku bardzo zawstydzona i onieśmielona, ale szybko się zaaklimatyzowałam i wtedy już wiedziałam, że to jest moje miejsce. Treningi były dla mnie świętością. Byłam sumienna, zawsze przygotowana i niebywale zakochana w tańcu. Nasza formacja odnosiła ogromne sukcesy, a wraz z sukcesami był ogromny rozwój i niegasnąca pasja, której wielką kulminacją był udział w programie telewizyjnym. Byliśmy w pierwszej edycji “Mam Talent!” - Elektra doszła do półfinału. To była niesamowita przygoda, ale też ogromne doświadczenie. Oprócz “Mam Talent!” miałam przyjemność wystąpić m.in. na jednej scenie z gwiazdą światowego formatu Soniq, czy zwyciężczynią pierwszej edycji “Idola” - Alicją Janosz. W Elektrze spędziłam wiele lat i tak naprawdę w tym czasie zebrałam ogromnie dużo doświadczeń. Myślę, że wiele zawdzięczam mojej trenerce Agnieszce Ślusarek, która była zawsze ogromnym wsparciem, drogowskazem, wspaniałą trenerką. Dzięki niej pokochałam taniec jeszcze bardziej. Do dziś mnie wspiera, za co ogromnie jej dziękuję, bo to wiele dla mnie znaczy. Często, gdy wrzucam na fanpage Emocji informacje o naszych sukcesach, występach, czy wygranych turniejach, otrzymuję wiadomości od moich nauczycieli z czasów szkolnych, które bardzo doceniam, bo ci ludzie byli na mojej drodze, pomogli mi i nadal to robią. To jest naprawdę piękne. Oczywiście w całej tej historii od zawsze są ze mną i wspierają mnie moi rodzice. Mój mąż mocno wierzy we mnie zawsze, wspiera w każdym momencie, a w chwilach, gdy ja nie wierzę w siebie, to on mnie motywuje. Czasem los za nas decyduje i w moim przypadku wiele razy tak bywało. Ale gdyby nie te przypadki i ludzie wokół mnie, być może nigdy nie znalazłabym się w tym miejscu, w którym jestem, za co jestem ogromnie wdzięczna.
- Na co kładzie Pani największy nacisk, jeżeli chodzi o prowadzenie zajęć i atmosferę?
- Od początku kładę największy nacisk na to, by każdy, kto dołącza do Emocji, zrozumiał, że taniec jest czymś więcej. Najważniejsze jest to, co dzieje się podczas każdego tańca. Jakie cudowne walory możemy uzyskać dla ciała i duszy. Każdy z nas, z innych pobudek przychodzi na tańce, ale kiedy zrozumiemy jego istotę, może okazać się on dla nas zbawienny i dyrygować nami w kierunku wcześniej nieznanym. Dla jednej osoby to będzie sposób na wyrażenie siebie. Dla innej ucieczka przed problemami dnia codziennego. Dla jeszcze innej - przeżycie traumy. Wychodzenie ze strefy komfortu prowadzi do rozwoju, a jednocześnie otwiera nasze serc na nowe doznania. Chcę, aby Emocja była miejscem, gdzie przychodząc, tworzą się historie, zawiązują najtrwalsze przyjaźnie, gdzie przeżywamy razem cudowne chwile, którym towarzyszą przepiękne, ale też czasem trudne emocje. Każda jest lekcją, z której wyciągamy wnioski. Każda jest drogą, która nas prowadzi i rozwojem, który stale nam towarzyszy.
- Ile w tej chwili osób uczęszcza na zajęcia, w jakim wieku oraz w jakich formacjach?
- Jestem niezwykle wzruszona i zaskoczona, bo nasza ogromna już rodzina ciągle się powiększa i w tej chwili mamy już dziesięć formacji tańca nowoczesnego, grupę Emocjaki, formację High Hells, zumbę, jogę, a także zajęcia języka angielskiego i stale się rozwijamy. Przygodę u nas można rozpocząć już w wieku 4 lat i tańczyć bez limitu. Uważam, że taniec nie ma wieku, dlatego, gdy w poprzednim sezonie brałam udział w projekcie dla seniorów, po raz pierwszy w życiu odkryłam, jak ogromną dawkę energii i motywacji do działania mają ci ludzie. Rozpalili moje serce i dzięki nim poczułam jeszcze bardziej, że w tańcu nie ma naprawdę żadnych ograniczeń.
- Co uważa Pani za największy sukces studia?
- Myślę, że naszym największym sukcesem jest to, że zaczęliśmy od zupełnego zera i skupiliśmy w jednym miejscu tak wiele cudownych serc. Zbudowaliśmy od podstaw miejsce, gdzie niespodziewanie zebrało się tyle osób, które chcą tutaj przebywać, nie tylko na treningach, ale i poza nimi. Chcą po prostu być w Emocji. Sukcesem jest to, że wspieramy się nie tylko tancerze z tancerzami, ale i rodzice z rodzicami, którzy kibicują, dodają otuchy, pomagają i stoją za nami murem. To ogromny sukces, bo nie spodziewałam się takiej ogromnej społeczności w tak krótkim czasie, która jednocześnie tak pięknie będzie dla siebie oparciem.
- Jakie macie Państwo plany na zbliżający się sezon artystyczny?
- Pod koniec poprzedniego sezonu braliśmy udział w ogólnopolskim festiwalu XDF w Mysłowicach, gdzie aż sześć naszych formacji zdobyło bilety na XD World Final, więc w najbliższym czasie, bo już za miesiąc jedziemy do Łodzi, by raz jeszcze wytańczyć nasze choreografie. Następnie przyjdzie czas na nowe choreografie, a co idzie za nimi to nowe historie do przekazania, dużo pracy w związku z tworzeniem, ponieważ nasze choreografie to nie tylko historia, ale i rekwizyty, stroje, makijaże, muzyka. To wszystko musi być spójne i tworzyć jedną całość. To nie tylko to, co widoczne dla oczu, ale przede wszystkim mnóstwo godzin na sali i wiele czasu poświęconego na naukę techniki, koordynacji, dokładności oraz płynności w każdym ruchu. To trening pamięci, wzmacnianie ciała, systematyczność i zgrywanie się formacji. Praca nad modelowaniem formacji polega na tym, że pomimo wielu różnorodności pracuje się nad spójnością całej grupy i jednocześnie rozwojem każdego. Gdy choreografia powstanie, wychodzimy na scenę, jeździmy na turnieje, festiwale, konkursy ogólnopolskie, międzynarodowe, nagrywamy teledyski. Ponadto występujemy na różnych eventach oraz zostajemy zapraszani do różnego rodzaju projektów związanych ze sceną. W tym roku mamy zupełnie nowe. W poprzednim sezonie wpadłam na pomysł, by zorganizować w Emocji kurs dla animatorów, który cieszył się powodzeniem, stąd pojawił się zamysł, by tworzyć w Emocji urodziny. Wszechstronność i rozwój są bardzo ważne, a taniec ma w sobie wiele możliwości, więc nie zamykamy się - wręcz przeciwnie - stale się rozwijamy. Dla tancerza właściwie najważniejszym aspektem jest właśnie rozwój. Oczywiście puchary czy medale zdobywane podczas festiwali są miłym aspektem i nagrodą za ciężką pracę, ale to zawsze dodatek do ogromnego rozwoju i emocji, które przeżywamy razem. Najważniejszym dniem, nazywamy je świętem, jest podsumowanie sezonu. Organizujemy galę finałową, na której prezentują się wszyscy nasi podopieczni, a także zaproszeni goście, a na widowni zasiadają najbliżsi i wszyscy, którzy cały rok nas wspierają i kibicują. To niezwykle wzruszający dzień. Oczywiście planujemy również kolejny letni obóz taneczny - będzie to czwarta edycja. Jest jeszcze pewien projekt, który planujemy i nie możemy się już doczekać jego realizacji. Jednak o nim opowiem, gdy dojdzie on do skutku.
- Dlaczego warto do Was dołączyć?
- Tworzymy miejsce na mapie Rudy Śląskiej dla każdego, kto kocha taniec. Nie ma u nas żadnych castingów, gdyż uważam, że każdy kamień, gdy się go oszlifuje, może stać się diamentem. Inwestycja w siebie to najlepsza inwestycja, więc warto spróbować. Kto z nas choć raz spontanicznie nie zatańczył, gdy usłyszał miłą dla swego ucha muzykę? Wiele razy słyszałam: “chciałabym, ale się boję”, “chciałabym, ale to nie dla mnie”. I tak ciągle w swoim życiu szukamy wymówek. A życie przemija. Więc nasuwa się pytanie - kiedy, jak nie teraz?
- Dziękuję za rozmowę.
Adam napisał(a):
Anciol super tak trzymaj jesteś mega motywacją i wzorem dla tych dzieciaków
Komentarze