Ruszył Kosmomuz 2025!
04-07-2025, 13:06 Tekst i foto: bl
28 czerwca w Stacji Biblioteka w Chebziu, odbył się pierwszy koncert w ramach Kosmomuza 2025, letniego mikrofestiwalu łączącego muzykę z beztroską i bezpretensjonalną atmosferą. Na leżaku, na ławeczce, na pufach czy na kocykach – słuchać muzyki można było w dowolnym stylu.
Na scenie zaprezentowały się dwie ciekawe formacje. Zespół Off Kultura, znany ze swojej alternatywnej energii i mocnego przekazu, rozgrzał publiczność, przygotowując grunt pod dalsze emocje. Następnie wystąpił Boanerges Bikers Band, który sam przyznał, że Off Kultura znacząco podwyższył im poprzeczkę.
Boanerges Bikers Band to zespół muzyczny stworzony przez pasjonatów motocykli, którzy połączyli miłość do jazdy z pasją do grania, od początku miał jasny cel: grać dla bikerów i z bikerami. Ich repertuar to energetyczne covery z repertuaru m.in.Dżemu, Lynyrd Skynyrd czy Depeche Mode. Zespół regularnie występuje na zlotach motocyklowych i eventach klubowych, ale muzycy pochodzą z całej Polski, więc ich spotkania poza zlotami są niezbyt częste.
Z Nowego Bytomia pochodzi natomiast Alicja Skrzypczak-Kulawik, jedna z dwóch wokalistek, frontmenka obdarzona niezwykłym, pełnym ekspresji i wyjątkowo niskim kobiecym głosem, który jednak brzmi ciepło i emocjonalnie. Z wokalistką rozmawiamy o nowym życiu coverów, motocyklowej etykiecie i rockowej ewangelizacji.
– Nazwa waszego zespołu, Boanerges Bikers Band (BBB), co tak naprawdę oznacza?
– Nazwa pochodzi wprost z Biblii, oznacza „Synowie Gromu” i jest to dokładne tłumaczenie greckiego słowa „Boanerges”. Często tłumaczymy to na koncertach, zwłaszcza w miejscach, gdzie niewiele o nas wiedzą, wiemy, że dla wielu samo wymówienie tej nazwy jest dość trudne.
– Prezentujecie się w określonej stylistyce, czerń, skóry, ciężkie brzmienia, motocykle – choć o tym za chwilę – jak to pasuje do przekazu, który płynie ze sceny? Bo śpiewacie przecież o Bogu?
– Myślę, że to się sprawdza. Właśnie w takich klimatach, do których należymy, czyli w środowisku motocyklowym, gdzie są ludzie lubiący ciężką muzykę. Tam pokazujemy, że można żyć z Bogiem, a przy tym być szalonym. Bo naprawdę można grać „cieżką” muzykę, jeździć na motocyklach i wyglądać zdecydowanie inaczej niż przeciętny chrześcijanin czy katolik, o którym mamy stereotyp, że jest „świętym człowiekiem, zawsze grzecznie ubranym”. My idziemy w inne klimaty, pokazując, że każdy człowiek może żyć z Bogiem, naprawdę każdy.
– Utwór, od którego zaczynaliście, „Personal Jesus” z repertuaru Depeche Mode, w którym motywy religijne zostały mocno strywializowane, potraktowaliście bardzo „serio”, niemal dosłownie. Czy to jest wasza recepta na covery?
– Dokładnie tak. To jest jakby nadawanie nowego, innego życia tym utworom. „Personal Jesus”...dla nas ten utwór jest czymś wyjątkowym, bo dla nas Jezus jest rzeczywiście kimś najważniejszym, osobistym, całkowicie „personalną” osobą. Wiemy, że oryginalnie utwór ten jest trochę prześmiewczy, my jednak chcieliśmy pokazać, że można go inaczej zinterpretować, że to może być faktycznie wyznanie życia, nie zaś naśmiewanie się z innych, którzy to wyznają. Przejmujemy to, co już błyszczy, ale dodajemy też coś swojego.
– Na plecach waszych skórzanych kamizelek jest wyhaftowane logo, jego częścią jest gołąb i krzyż. Czy to element przynależności do jakiejś struktury?
– Tak, to jest coś specyficznego dla klubów motocyklowych. Jesteśmy klubem zrzeszonym w Kongresie Klubów Motocyklowych. To jest środowisko dość zamknięte i sterylne. Żeby zaistnieć między tymi ludźmi, trzeba być klubem i szanować pewne reguły. Na wszystkie działania trzeba mieć zgodę i aprobatę Kongresu, który zrzesza kluby z całej Polski. Wchodząc do takiego klubu, trzeba się podporządkować wszystkim zasadom. Są wśród nas ludzie w różnym wieku. Jest też Rada, które pilnuje porządku wśród wszystkich zrzeszonych klubów, dwa razy do roku jest zjazd klubów. Myślę, że można to nazwać subkulturą. A my w ramach klubu jeździmy, gramy i mówimy o Bogu.
Nazwa „Kosmomuz” to coś znacznie więcej niż jedynie zręczna gra słów. Bezpośrednio nawiązuje do rzeźby autorstwa Piotra Latoski, przedstawiającej współczesnego Orfeusza, którą można oglądać w Galerii Fermata w Stacji Biblioteka. Ale jest także symbolem ponadczasowej siły muzyki, zdolnej poruszyć nawet cały wszechświat. Organizatorzy zapewniają scenę, nagłośnienie, oświetlenie, magię kultowej miejscówki w Rudzie Śląskiej. Zapraszają do siebie zespoły, które chcą po prostu zagrać i zapewnić dobrą zabawę publiczności. Wakacje się dopiero rozpoczęły, więc letnie sobotnie wieczory są „do zagospodarowania”!
Komentarze