Piotr Herdzina nie powiedział ostatniego słowa w The Voice Senior
14-02-2024, 21:15 Joanna Oreł
Rudzianin Piotr Herdzina wystąpił w programie The Voice Senior. Jury doceniło jego talent podczas wykonania utworu pt. „Georgia on my mind” i Piotr trafił do drużyny Maryli Rodowicz. Niestety w kolejnym odcinku po zaśpiewaniu piosenki Jacka Stachurskiego jury odrzuciło go z programu. Jednak dla Piotra Herdziny samo dostanie się do The Voice Senior było sukcesem. Z muzykiem i lokalnym przedsiębiorcą rozmawiamy o przygodzie z programem, muzycznych początkach oraz planach na przyszłość.
– Jak rozpoczęła się Pana przygoda z programem The Voice Senior?
– Od dłuższego czasu do udziału w nim namawiała mnie rodzina oraz menadżerka mojego lokalu, pani Jadwiga. Na początku nie czułem takiej potrzeby w ogóle, bo występuję z twórczością autorską, a w przypadku tego programu trzeba mieć przygotowanych 30 coverów utworów i nie można prezentować autorskich piosenek. Przygotowania były więc intensywne, bo musiałem skupić się równocześnie na wokalu, tekście, melodii i interpretacji kilkudziesięciu utworów. W zgłoszeniu wysłałem nagranie piosenki „Georgia on My Mind” Raya Charlesa, którą wcześniej miałem przygotowaną w ramach programu „Piotr Herdzina i lampka wina”. Otrzymałem zaproszenie do The Voice Senior i właśnie tę piosenkę wykonałem podczas przesłuchań w ciemno. Dla mnie sukcesem było to, że dostałem się do programu z grona kilkudziesięciu tysięcy osób. Dodatkowo w trakcie nagrania udało mi się zareklamować miasto Ruda Śląska. Pochodzę z Chebzia, ale nagranie zrobiliśmy na Kaufhausie, gdzie są familoki i można wrócić do tradycji oraz do czasów, kiedy byłem młodym człowiekiem, bo wtedy właśnie zaczynała się moja kariera.
– Proszę opowiedzieć o tym, jak wyglądały nagrania.
– Odbywały się one w ATM Studio w Warszawie, gdzie nagrywanych jest większość programów rozrywkowych TVP. W sumie byłem tam trzy razy – najpierw na próbach, później na próbie przed głównym programem, gdzie fotele jurorów się obracają i podczas kolejnego występu. Pomimo doświadczenia na śląskiej scenie muzycznej był to dla mnie ogromny stres i zmierzenie się z wyobrażeniem o własnym talencie. Była obawa, że nikt z jurorów się nie obróci, ale zrobiła to pani Maryla Rodowicz, pod której skrzydła trafi łem oraz pani Halina Frąckowiak. Z panią Marylą trenowałem do wykonania kolejnego utworu Jacka Stachurskiego pt. ,,Gdy zapłaczesz”. To była bardzo fajna współpraca, a pani Rodowicz okazała się być zupełnie normalną, przychylną i przyjazną osobą. Podczas dotychczasowych moich koncertów miałem okazję poznać artystów z tzw. górnej półki, ale gdyby nie program The Voice Senior, to na pewno nie miałbym okazji poznać takiej gwiazdy. Było to z pewnością przeżycie mojego życia i pamiątka na całe życie. Chciałbym w tym miejscu podziękować wszystkim osobom, które były mi przychylne i za zainteresowanie moją osobą. Sporo ludzi nie zgadza się z werdyktem jury, ale pamiętajmy o tym, że nie jest to typowy konkurs, a program rozrywkowy, który rządzi się swoimi prawami. Należy się też szacunek wszystkim osobom, które wystartowały w tym programie, bo ja byłem jednym z najmłodszych uczestników, a były osoby, które miały ponad 80 lat i byli to ludzie z wysokiej półki, bardzo uzdolnieni muzycznie. Ja nie jestem muzykiem zawodowym, ale polecam takie przeżycie każdemu – trzeba być odważnym, trzeba ryzykować, bo to przynosi ogromną satysfakcję. Jeżeli człowiek nie czuje stresu, to znaczy, że nie jest wrażliwy. Zmierzyłem się z czymś więcej niż zaufaną, śląską publicznością i czuję ogromną dumę z tego powodu. Prawdopodobnie też nie powiedziałem ostatniego słowa. Nie wykluczam kolejnego startu w tym programie za jakiś czas.
– To plany na przyszłość. Jednak wróćmy do początków Pana kariery muzycznej. Jak to wszystko się zaczęło?
– Zaczynałem jako perkusista w zespole rockowym. W szkole średniej założyłem grupę muzyczną o nazwie „Wolny Bieg”. Wraz z kolegami organizowaliśmy dyskoteki na dworcu, braliśmy udział w licznych przeglądach i uczęszczaliśmy na piesze pielgrzymki do Częstochowy. Później wraz z Heńkiem Juraszczykiem, Piotrem Miką, Leo Lazarem oraz Mariolą Przedworską założyliśmy grupę „B-mole” i grywaliśmy weekendami na weselach. W wieku ok. 30 lat postanowiłem, że czas skupić się na życiu rodzinnym oraz rozwoju firmy. Do marzeń o muzycznej karierze wróciłem w wieku 50 lat, kiedy to nagrałem utwór „Co w życiu mym”, który to zapoczątkował rozwój kariery. Potem powstała pierwsza płyta pt. ,,Mój świat” i kolejna pt. ,,Ja jestem Piotr”. W międzyczasie wraz z zespołem m.in. koncertowaliśmy i jeździliśmy z programem ,,Piotr Herdzina i lampka wina”.
– W jakim miejscu jest Pan dzisiaj?
– Na swoim koncie mam ok. 40 autorskich utworów. Udowodniłem, że poza kompleksowym prowadzeniem imprez, fi rmy gastronomicznej i cateringowej, potrafi ę realizować się muzycznie i dziś czuję się spełnionym zarówno muzykiem, mężem, ojcem i dziadkiem, jak i przedsiębiorcą. Do wszystkiego dochodziłem sam i uważam, że sztuką nie jest osiągnięcie sukcesu, ale jego utrzymanie. Regularnie koncertuję w pobliskich miastach, współpracuję m.in. z Telewizją TVS w tym zakresie, organizuję sporo koncertów oraz imprez dla firm, a także w swojej restauracji. Planuję też kolejny Festiwal Krupnioka i Żymloka na GKS Grunwald. Występ w The Voice Senior był dodatkiem do tego wszystkiego i jak już wspomniałem – fantastyczną przygodą i próbą sprawdzenia swoich sił. W tym miejscu chciałbym podziękować mojej rodzinie i przyjaciołom oraz wszystkim rudzianom za to, że tak mocno mi kibicowali i byli po mojej stronie. Chcę zapewnić, że nie zawiodę ich zarówno jako artysta, jak i gastronom.
– Dziękuję za rozmowę.
Foto: Łukasz Niewienć, JO
Voice Senior napisał(a):
Świetnie zaśpiewał, ale widocznie nie taki był scenariusz tego odcinka. Szkoda :(. Piotr to dobry człowiek i dobry muzyk.
Beata napisał(a):
Super czlowiek z niesamowitym glosem
Danuta napisał(a):
Życzymy samych sukcesów nam się podobało Danusia i Jacek ❤❤❤
Komentarze