Facebook
Aktualny numer

Najlepszy tygodnik i portal społeczno-kulturalny
w Rudzie Śląskiej

Patrycja

08-10-2025, 14:25 bl Foto. Klaudia Frydrych

Kim jest Patrycja Zając? Nauczycielką śpiewu, wokalistką, autorką tekstów, producentką własnej płyty i pomysłodawczynią muzycznego przedsięwzięcia, które wymyka się schematom. Zakorzeniona w śląskim konkrecie, zadomowiona w Rudzie Śląskiej, nie szuka etykietek lecz zaprasza do słuchania…

Wyśpiewane

baśnie

Muzyczna opowieść, koncert, forma musicalu – trudno to precyzyjnie zdefiniować, ale jest to jeden z kierunków mojego obecnego działania.

Projekt opiera się na dobrze znanych piosenkach z popularnych filmów familijnych – ale w zupełnie nowych odsłonach, bo… po śląsku. W tłumaczeniach dla mnie najważniejsze było, by oddać charakter każdej piosenki. Jeśli utwór jest żartobliwy – to godka też ma być zabawna. Jeśli jest poważny – to tłumaczenie musi nieść emocje, nie śmieszność. I to było dla mnie kluczowe, żeby z godki zrobić prawdziwy język wyrazu. Taki, który potrafi rozbawić, ale i wzruszyć. I to się da. Naprawdę się da. Tłumaczenia na śląski zrobiła Ania Morajko-Fornal, z ogromnym wyczuciem. Od początku wiedziałam, że jeśli mam robić coś po śląsku, to nie będzie to kabaret ani folklor w wersji „do pośmiania się”. Chciałam sztukę wysoką, i w moim projekcie chcę pokazać, że ślonsko godka może wybrzmieć doskonale w aranżacjach na wysokim poziomie – z pełnym zespołem, ze smyczkami, z wokalistami, z chórkami. I wszystko na żywo. Aranżacje robi Grzegorz Kasperczyk – pianista, aranżer, band lider, człowiek, który pracuje z orkiestrami w całej Europie. To on nadaje mojemu projektowi muzyczną klasę.

Pierwsze demo już mam nagrane – z fortepianem, na roboczo. Lada moment nagrywamy kolejne, już z bandem, bo potrzebuję materiału, by pokazać go sponsorom, ruszyć z promocją. Premiera planowana jest na luty 2026, w Śląskim Teatrze Impresaryjnym. Patronat honorowy objął prezydent Michał Pierończyk, jednym z patronów medialnych będą Wiadomości Rudzkie. Chcę, żeby to nie było jednorazowe wydarzenie, może cykl? Ale najpierw – premiera.

 

Po śląsku

A teraz coś, co może zaskoczyć. Muzyczny spektakl po śląsku robi... gorol. Tak, jestem krzokiem, dzieckiem rodziców, którzy przyjechali na Śląsk za pracą. Ja się tu w Rudzie Śląskiej urodziłam, wychowałam, dorastałam. To jest mój dom. Ale – mam w sobie to kulturowe rozdwojenie. Z jednej strony – podczęstochowskie korzenie. Z drugiej – śląska codzienność i śląskie wychowanie. Ale czuję misję, bo choć nie wyrastam z domu godki, to chcę ją pielęgnować. Nie jako kabaret. Jako sztukę.

Jestem fanką regionalizmów, gwar. Gdy jadę na wschód – słucham, jak mówią. Gdy jestem na Kaszubach – chłonę, nadstawiam ucha. Ślonsko godka może być językiem bohaterów bajek, płyty, koncertu – i to jest piękne. Jeśli Ślonzok nie zrobił tego dotąd dla siebie, to gorol zrobi to dla Ślonzoka.

 

Nauka

Kolejny mój kierunek to nauka – i to dwutorowo. Uczę innych. I uczę się sama.

Swoją edukację muzyczną zaczynałam od klasyki. Skrzypce, potem śpiew klasyczny, Akademia Muzyczna. Ale w pewnym momencie okoliczności sprawiły, że powiedziałam: „Nie chcę już śpiewać”. Rzuciłam to. Zostałam profesjonalną archiwistką. To nie jest tylko zawód – to jest szkoła organizacji. Systematyczności. I dziś, kiedy sama produkuję płytę, wiem, że bez tej struktury, bez uporządkowania, nie dałabym rady. Studio, muzycy, terminy, budżet, okładka, tłocznia – wszystko trzeba mieć pod kontrolą.

Aż kiedyś...zaczęło się od ogłoszenia: szukają nauczyciela śpiewu. Pomyślałam: nie chcę już śpiewać, ale mogę uczyć. Poszłam, przyjęli mnie. I zaczęłam pracę z dziećmi, z młodzieżą. Tylko, że oni nie chcieli śpiewać klasycznie ale rozrywkowo, więc musiałam się dokształcić, ale chciałam to zrobić po swojemu. Dla moich uczniów, bo są ważną częścią mojego życia, i cieszę się, że ja sama też mogę być cześcią ich życia, wprowadzać w świat muzyki, pokazywać nowe możliwości, patrzeć jak dojrzewają, rozwijają swój talent.

Uczę z pasją. Ale sama – też uczę się z nie mniejszą pasją. Wiem, że gdy ja się rozwijam, to moi uczniowie też.  I to mnie napędza.

 

Anioły na mojej drodze

W mojej historii powrotu do muzyki są dwa bardzo ważne punkty zwrotne. I w obu przypadkach stoją za nimi kobiety, które pojawiły się dokładnie wtedy, kiedy powinny. Dzięki nim wszystko się rozpoczęło – albo raczej: zaczęło się na nowo.

Pierwsza była Ania Pawlak – pianistka, z którą spotkałam się na warsztatach gospelowych. To był moment, gdy byłam przekonana, że nie wrócę do muzyki. Ale ona podeszła – i zaprosiła mnie do chóru. Wtedy jeszcze nie byłam gotowa. Odmówiłam. Ale później przyjęłam to zaproszenie, choć zaznaczyłam: „Nie będę śpiewać, ale chętnie przyjdę do ciebie na lekcje pianina.” Ania dała mi przestrzeń, żeby wrócić do muzyki bez presji. To ona przyprowadziła mnie z powrotem do świata dźwięków.

Drugą była Ania Bratek – wokalistka, nauczycielka emisji głosu, poznana  w chórze gospel. To ona pomogła mi odnaleźć swój głos w muzyce rozrywkowej. Pracowałyśmy razem nad techniką, ale też nad moją odwagą. Nie chodziło tylko o śpiewanie, ale o to, żebym znów uwierzyła, że mogę tworzyć, że mam coś do powiedzenia. I do zaśpiewania.

Obie Anie : Pawlak i Bratek – to moje anioły. Pokazały mi drogę, kiedy sama już jej nie widziałam.  Gdyby nie one, nie byłoby płyty. Nie byłoby baśni po śląsku. Nie byłoby mnie w tej wersji, w której jestem teraz. Dziś, kiedy uczę innych, wiem, jak ważne są takie spotkania. Czasem wystarczy jedna osoba, by człowiek odnalazł siebie. Ja mam dwie takie osoby.

 

Płyta

Równolegle pracuję nad swoją pierwszą autorską płytą. Nazywa się „Na nowo”. To jest opowieść o tym, że wszystko można zacząć jeszcze raz, nawet jeśli się to wydaje niemozliwe. Ta płyta to jest moja historia, bo naprawdę byłam przekonana, że już nie wrócę do muzyki. Że to zamknięty rozdział. A jednak wróciłam, i to nie przez wielkie decyzje, tylko przez małe kroki, przez ludzi, przez pragnienie. „Na nowo” to płyta o tym, że można się pogubić, zatrzymać, a potem odnaleźć.

Piszę intuicyjnie. Nie pod gatunek, nie pod rynek. Nie zakładam: „to ma być jazz” czy „to będzie pop”. Piszę to, co czuję, czasem zaczynam od tekstu, czasem od melodii, czasem od rytmu. Nie mam jednej metody. Mam potrzebę. Na płycie będą utwory o miłości, o moich fascynacjach i wspomnieniach, o tym, co mnie śmieszy, boli, co mnie porusza. To nie będzie produkt muzyczny dla masowego odbiorcy.

W tej płycie będę ja.           

 


Komentarze