Opowieść fotografa. Arkadiusz Gola
31-07-2024, 13:50 Barbara Lemanik
Jestem fotoreporterem na co dzień. Nie emocjonuję się przy każdym temacie, bo gdy mam do sfotografowania budynek A i budynek B plus remont drogi, to robię to w sposób mechaniczny. Po prostu wiem, jak to sfotografować. Natomiast fotograf prasowy jest reporterem, dokumentalistą, kronikarzem i rejestratorem. Nie wiem jeszcze, jak to można nazwać, ale każda z tych nazw jest prawdziwa.
Czas jest najlepszym sędzią tego, czy dana fotografia jest dobra. Dla mnie najwyższym stadium fotografowania jest obrazowanie, czy takie fotografowanie, które jest emocjonalnym przekazem, by w efekcie podziałało na emocje odbiorcy. Najwyższym poziomem w fotografii jest zdjęcie, które przejdzie próbę czasu i mimo że już nie jest istotne w rozumieniu prasowym, czy dokumentalnym, nie jest już stricte aktualne, ale jednak „po czasie” nadal działa na emocje. To one powodują u ludzi to, że po latach widzą potrzebę i sens wracania do tej fotografii, do tego konkretnego obrazu. To, czy dana fotografia jest dobra, czy zła, okazuje się po czasie, wytrzymuje próbę czasu.
Refleks. Znasz tę kobietę? Ja też nie. Tego mężczyzny też nie znam. Ale znam takie sytuacje. I właśnie o to chodzi. To zdjęcie pokazuje nasze marzenia po 1989 roku. Jest tutaj bluza z napisem California. Wtedy liczył się największy napis na koszulce, czy na bluzie. To były napisy New York, California, Adidas, Boss. Było to spowodowane naszą tęsknotą do tego „lepszego” Zachodu. I tutaj mamy obskurną budę, zaczątki pierwszego wolnego handlu w ogóle w Polsce, targowisko w Rudzie Śląskiej. Co ta kobieta sprzedaje? Marzenia. I o tym jest to zdjęcie. Co spowodowało, że widziałem sens w wyciągnięciu aparatu w tej właśnie chwili i w tym miejscu, by zrobić zdjęcie?
Intuicja. Nie wiedziałem, idąc tam i patrząc na tę sytuację, jaki to będzie miało dalszy ciąg. To był impuls. Robiąc tego typu zdjęcia, jeżeli nie zareagujesz jak kierowca Formuły 1, to nie będziesz mieć tych zdjęć. To jest po prostu intuicja plus refleks. Ktoś może przejść obok takiej sytuacji i nie zauważyć niczego ciekawego. Mnie to jednak zatrzymało. Dlatego jestem fotografem.
Lubię fotografię czarno-białą, bo ona upraszcza kwestię zastanawiania się nad kolorem. Lubię minimalizm w fotografii. I po pierwsze ta czarno-biała fotografia daje mi ten minimalizm, a po drugie, ja lubię kierować wzrok odbiorcy tam, gdzie chcę coś szczególnego pokazać. Na konkretny detal, aby nie było pomyłki w odczytywaniu fotografii. Czyli generalnie sam wskazuję widzowi, co jest najważniejsze, redukując, obcinając kolor. To mój przywilej.
Zasadnicza Szkoła Zawodowa nr 1. Tu, w Nowym Bytomiu. To ona dała mi mocne poczucie zbudowania tzw. inteligencji emocjonalnej. Często mnie ludzie pytają, jak to jest możliwe, że wchodzisz do kogoś do domu i robisz mu zdjęcie… Właśnie ta szkoła w dużej mierze dała mi hart do tego, żeby nie mieć oporów i strachu. Żeby umieć zapukać do drzwi, ale i nie poddawać się zniechęceniu, że czasem się nie udało, nie powiodło się, że cały dzień chodziłem i nie zrobiłem żadnego zdjęcia, więc może już mi to w ogóle nie wyjdzie i tak dalej... Ale właśnie chodzi o to, że fotograf, który robi tego typu fotografie, reportażowe, dokumentalne, na pewno musi być wyjątkowo wytrwałym. Konsekwentnym.
Determinacja jest nadrzędną sprawą u fotografa, który robi tego typu zdjęcia.
Robiliśmy reportaż do „Dziennika Zachodniego” o Kaufhausie, z Joasią Oreł, obecną szefową “Wiadomości Rudzkich”. Mówię: „Słuchaj, musimy wejść, zobaczyć, jak oni mają w domu, samych cegieł z zewnątrz przecież nie opiszemy”. Zapukałem, Asia tam weszła. Pogadaliśmy, zrobiłem parę zdjęć. I w tym to jedno… To jest ojciec i syn. Mały jest uszczęśliwiony, że tata go wziął na ręce. Spójrz, jak oni na siebie patrzą. To jest w ich wzroku. Widzisz, że oni patrzą na siebie z miłością. Tę miłość widać bardzo wyraźnie. Ale jest też duma. W pewnym sensie to Asia spowodowała zrobienie tego zdjęcia.
Życie fotografa, dokumentalisty, nie jest pasmem sukcesów. To jest raczej pasmo niepowodzeń i porażek. I tylko czasem są nieliczne sukcesy. Ja codziennie nie dostaję jakiejś nagrody albo nie robię wystawy. Dobrej fotografii nie robi się każdego dnia. Ale to oznacza, że mimo wszystko, właśnie każdego dnia trzeba wziąć aparat i coś zrobić, choćby jedno zdjęcie. Codziennie.
Arkadiusz Gola. Pochodzący z Rudy Śląskiej artysta fotograf, fotoreporter. Zajmuje się fotografią dokumentalną, rejestrując zmiany zachodzące w społeczeństwie i krajobrazie Górnego Śląska po 1989 roku. Absolwent i pedagog Instytutu Twórczej Fotografii Uniwersytetu Śląskiego w Opawie (Czechy). Fotoreporter prasowy od 1991 roku, od 24 lat związany z redakcją „Dziennika Zachodniego” w Katowicach. Zdobywca nagród w licznych konkursach m.in. Polskiej Fotografii Prasowej, BZ WBK Pressfoto, Śląskiej Fotografii Prasowej, Grand Press Photo. Dziennikarz roku “Dziennika Zachodniego” 2003 roku, dwukrotny stypendysta marszałka województwa śląskiego w dziedzinie kultury. W 2017 roku Arkadiusz Gola został odznaczony odznaką honorową "Zasłużony dla Kultury Polskiej". Jest autorem i współautorem wielu wystaw fotograficznych m.in. w Belgii, Czechach, Francji, Niemczech, czy na Słowacji. Jego prace znajdują się w zbiorach Muzeum Śląskiego, Muzeum Historii Katowic, Muzeum Miejskiego w Zabrzu, Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu, Muzeum Historii Fotografii w Krakowie oraz Muzeum Umeni w Ołomuńcu. Autor książki „Poziom na dwa łamy. Śląska fotografia prasowa w „Trybunie Robotniczej" i „Dzienniku Zachodnim". 1960-1989" oraz albumów „Ludzie z węgla”, „Nie muszę wracać…”, „Stany graniczne”, „Ogrodowa 1", "Nieznany dworzec", "Królestwo niebieskie", "Drogi", „Inny nie obcy”. Obecnie mieszka w Zabrzu.
Komentarze