Facebook
Aktualny numer

Najlepszy tygodnik i portal społeczno-kulturalny
w Rudzie Śląskiej

Opowiada historie dźwiękiem...

26-09-2024, 09:55 Barbara Lemanik

Na swojej stronie internetowej napisała: ,,Łączę bycie artystką z korporacją”. Jest socjolożką, dyrektorem ds. rozwoju i szkoleń, odkryła pasję do wspierania innych. Lecz odkryła również, że bez muzyki nie będzie w pełni szczęśliwa. Przedstawiamy rudziankę, Katarzynę Marię Kokoryn, z domu Makula.

– W „Pomście”, musicalu Katarzyny Gaertner i Mariana Makuli, zagrałaś Klarę.
– Tak, to był chyba 2003 rok. Jak to się stało? Ja wtedy już śpiewałam, występowałam, byłam bardzo zauroczona musicalem. I gdy Sylwia Włodarczyk zrezygnowała z roli Klary, pojawiła się propozycja, abym to ja tę rolę objęła. Jacenty Jędrusik przesłuchiwał mnie do tej roli i orzekł, że ,,Kasia da radę”. ,,Wskoczyłam” w rolę Klary. Było to bardzo duże wyzwanie, chociaż w tym okresie uczyłam się już śpiewu i aktywnie działałam w kółkach teatralnych. Byłam zafascynowana Teatrem Rozrywki w Chorzowie i nagle weszłam w spektakl z aktorami, których podziwiałam z perspektywy widza. To było dla mnie jak przepaść. Oni mieli ogromny talent, wykształcenie, warsztat, ja tego jeszcze nie miałam... Pamiętam, jak bardzo stresowałam się podczas swojego debiutu w Teatrze Ziemi Rybnickiej przed spektaklem. Przed każdym wyjściem stałam za kulisami i pilnowałam, czy ja już wchodzę, żeby przypadkiem po prostu się nie pomylić, a w tym samym czasie Robert Talarczyk, grający wówczas mularza, siedział sobie i czytał gazetę. Jak to w ogóle było możliwe? Teraz wiem, że jest to kwestia doświadczenia, warsztatu, wielkości aktora…

– Finałowa piosenka z „Pomsty” w Twoim wykonaniu brzmi bardzo lirycznie, finezyjnie. W akompaniamencie skrzypiec brzmiała jak utwory z dawnej ,,Krainy Łagodności”, którą odnajduję i w Twoich autorskich piosenkach…
– Wiem i słyszę to, że w moich utworach brzmi to, czego słuchałam, gdy byłam nastolatką. A „Niebo do wynajęcia” i „Zielone szkiełko” to były jedne z moich ulubionych piosenek. To do tych nastoletnich inspiracji teraz mnie również ciągnie. Poza „Krainą Łagodności” to był musical, piosenka aktorska, poezja śpiewana i dla odmiany… Red Hot Chilli Peppers. Czasami mam też poczucie, że w muzyce stworzono już chyba wszystko, ale pewne rzeczy będą o sobie przypominać cały czas, bo to przecież pewien język, którego się używa w różny sposób i rozwija. Cieszę się, że słychać te moje muzyczne korzenie. Moje melodie, choć powstają z historią w mojej głowie, to są inspirowane tą muzyką, której ja słuchałam i słucham, bo ona kształtowała moją muzyczną wyobraźnię.

– Istnieje termin „piosenki z tekstem”, opisujący utwory, w których tekst jest równie ważny, co muzyka. Utwory „Mama”, „Otul mnie” brzmią jak wiersz. I to bardzo osobisty…
– Bardzo dziękuję. To duży komplement. Cieszę się, że to słychać – dla mnie tekst jest ważny. Jest podstawą, bo wpływa na to, jak piosenka zabrzmi. Śpiewając, opowiadam jakąś historię i bez niej nie ma dla mnie muzyki. Nawet jeżeli jest sama wersja instrumentalna, to jestem pewna, że każdy słuchając takiego utworu, coś sobie wyobraża. Cieszę się, że teksty trafiają do odbiorców, bo piszę sama, wprost od siebie, nie uczyłam się profesjonalnie pisania tekstów w sposób ustrukturyzowany. Oczywiście ten warsztat przychodzi z czasem poprzez to, czego się słucha, co się czyta – książki, poezja. Ja również wiele tekstów analizuję, sięgam do wierszy, które były mi bliskie – szczególnie Haliny Poświatowskiej. Podziwiam teksty polskich autorów (Osieckiej, Dutkiewicza, Cygana, Młynarskiego, Kofty) i poszukuję różnych wskazówek od wybitnych tekściarzy. Ostatnio też uczestniczyłam w warsztatach z Adamem Nowakiem z zespołu Raz, Dwa, Trzy. To postacie wybitne i wiele się od nich uczę.

– Twoje utwory są także dalekie od tego, co słychać w stacjach radiowych.
– Tak, to prawda. Miałam rozmowę z pewnym wydawcą jakiś czas temu. Przesłałam mu moje nagrania akustyczne i spotkałam się z cudowną reakcją, jak również chęcią wydania, ale… dostałam jasną informację, co zrobić, by w ogóle była szansa na playlistę w radiu. Zaczynając od skrócenia utworów do 3 minut, poprzez zbudowanie aranżacji z beatem, bogatym instrumentarium i jednocześnie zrobienie numeru szybszego. I to jest dylemat, przed którym się stoi, bo trzeba później poszukiwać źródła finansowania tej muzyki, a bez słuchaczy trudno je pozyskać. Produkcja muzyczna na wysokim poziomie to są bardzo duże koszty. A ja nie lubię w tej kwestii słowa kompromis. Myślę, że na aż taki kompromis nie pójdę. Po prostu będę szukać takiego brzmienia, które mi pokaże nowe terytoria, a jednocześnie przybliży mnie do współczesności. Ufam muzykom, z którymi tworzę, ufam swojej intuicji. Bo finalnie utwór musi być mój, aby był prawdziwy. Bo słuchaczom chcę opowiadać swoją muzyką prawdę.

– Czy w czasach Spotify wypada pytać o płytę?
– Wypada, bardzo wypada, bo to jest moim celem! Chciałam nawet już teraz już nagrywać płytę, ale jest to ogromny nakład finansowy, bo chcę to zrobić dobrze i z cudownymi muzykami, z którymi teraz nagrywam. Poza tym ciągle się rozwijam. Śpiewu uczę się od dawien dawna, ale ledwie kilka miesięcy temu zaczęłam grać na pianinie. Teraz rozpoczęłam naukę w Szkole Muzycznej II stopnia. To daje nowe umiejętności, pomysły, inspiracje. A w kwestii finansów jestem rozczarowana tym, jak kultura jest traktowana w Polsce, jak mało płaci się muzykom instrumentalistom. A przecież bez nich nie zaistniałyby żadne hity, których słuchamy w radiu, wielkie festiwale i gwiazdy soliści. To, co my słyszymy, to jest praca grupowa. Rzadko jest dziełem jednej osoby i warto, aby nie tylko ta jedna osoba była doceniona. Ja jestem ogromnie wdzięczna, że wspaniali muzycy chcą grać ze mną. Założyłam, że będę i chcę płacić przyjaciołom, którzy ze mną zagrają tak długo, jak to możliwe. Bardzo chcę nagrać płytę w przyszłym roku. Natomiast w tym roku wydałam już sesję akustyczną dostępną na moim Spotify i Youtube z czterema utworami, a już w listopadzie będzie niespodzianka – singiel „Otul Mnie” w pełnej aranżacji… i tam się dopiero dzieje! Właśnie nagrywaliśmy kilkadziesiąt partii skrzypiec i wiolonczelę. I co może zaskoczyć – w tym utworze Jan Gałach zagrał na skrzypcach klasycznych.

– A plany koncertowe?
– Tak! Właśnie nagrałam mini koncert w studiu Sound & Wave, który będzie dostępny online już w listopadzie. Towarzyszyli mi Łukasz Belcyr, Piotr Walicki i Jan Gałach. Taki mój dream team. Za kilka dni będzie można usłyszeć mnie w Radiu Katowice w audycji na żywo. W listopadzie wraz ze Teatrem Górnośląskim zapraszam do Katowic na koncert „Odczaruj ze mną Śląsk”. Jeszcze nie znam dokładnej daty i miejsca, ale w ciągu kilku dni pojawią się informacje w moich mediach społecznościowych, a także na stronie teatru. Będą też wyjątkowi goście i to niespodzianka. Dla tego koncertu pisałam projekt, będzie on dofinansowany przez miasto Katowice. Szykuje się nie tylko sam koncert, ale i dyskusje o śląskiej kulturze. Połączymy to także z konkursem fotograficznym i pisarskim. I cóż… mając już mały repertuar, chętnie będę grać częściej. Być może trafi się okazja w naszej rodzimej Rudzie Śląskiej? Zapraszam na moje social media, tam udostępniam wszystkie aktualności.

– Życzę realizacji planów – i dziękuję za rozmowę.


Komentarze