Facebook
Aktualny numer

Najlepszy tygodnik i portal społeczno-kulturalny
w Rudzie Śląskiej

O tańcu irlandzkim

09-01-2013, 09:38 Sandra Hajduk

Chęć zatańczenia go pojawia się u każdego, kto choć przez chwilę wsłuchał się w dźwięk irlandzkiej muzyki. Taniec irlandzki, bo o nim mowa, stał się pasją dwóch rudzianek – Mai Skrzypiec i Joanny Głowackiej. O swojej przygodzie z tym gatunkiem tańca opowiedziały one „Wiadomościom Rudzkim”.

 

– Jak zaczęła się Wasza przygoda z tańcem irlandzkim?

 

Maja: – Moja przygoda zaczęła się od muzyki. Najpierw spodobał mi się współczesny folk irlandzki. W pewnym momencie poczułam, że samo słuchanie tej muzyki to dla mnie za mało. Chciałam dać coś więcej od siebie – i wtedy na mojej drodze stanął taniec irlandzki. W czasie Dni Twórczości Celtyckiej w ogrodzie MCK-u zobaczyłam występ zespołu Glendalough i wpadłam w to po uszy. To trwa od sześciu lat.

 

Joanna: – Tańczę w zespole Glendalough od początku jego istnienia. Maja przyszła do nas na warsztaty i, jak wszyscy nasi najzdolniejsi warsztatowicze, została przyjęta do zespołu. Zespół istnieje od października 2003 roku i w zasadzie każdy jego członek zaczął swoją przygodę z tańcem irlandzkim od muzyki irlandzkiej. Przy tej muzyce nie da się po prostu siedzieć. Zawsze w którymś momencie kiełkuje myśl, że fajnie byłoby zatańczyć chociaż na takim koncercie. A jak się zacznie tańczyć, to chce się to komuś pokazać – tak się zresztą narodził zespół.

 

– Słyniecie z nieszablonowości – łączycie różne style taneczne. Skąd pomysły na te nietypowe połączenia?

 

Joanna: – Cały czas tworzymy swoje autorskie choreografie. Jako pierwszy w Polsce zespół połączyliśmy twardy step irlandzki z tańcem w miękkich butach w jednej choreografii. W pewnym momencie dojrzała w nas myśl, że fajnie byłoby połączyć taniec irlandzki z czymś innym. Pierwszą taką fuzją było tango. Wpadliśmy na to przez przypadek – na warsztatach tańca irlandzkiego zobaczyliśmy zdjęcia par tańczących tango, które niesamowicie nas zachwyciły. Po powrocie do domu, przez znajomych naszych znajomych znaleźliśmy parę, która nauczyła nas tańczyć tango i pomogła nam w ułożeniu choreografii. Nie potrafiliśmy jednak poprzestać na jednej fuzji Czasem inspirujemy się muzyką – tak też było w przypadku tańca brzucha, który także połączyliśmy z tańcem irlandzkim. Czasem jest to wynik fascynacji jakimś gatunkiem tanecznym.

 

Maja: – Świetną przygodą była dla nas nauka flamenco – bo fuzja tańca irlandzkiego z tym stylem to nasz najnowszy projekt. Przez pół roku uczyliśmy się samych podstaw flamenco, by później dopiero móc łączyć obie formy tańca w jednej, spójnej choreografii. Dla instruktorki flamenco było to równie ciekawe doświadczenie. Musiała przypatrzeć się nam, poznać kawałek naszego świata, żeby podsunąć nam odpowiednie kroki flamenco. W tym stylu używa się zupełnie innych części ciała niż w tańcu irlandzkim. Mieliśmy przeogromny problem z rękami – te w tańcu irlandzkim są niemal bezużyteczne!

 

– Jak zachęcić kogoś to tańca irlandzkiego?

 

Joanna: – Do tańca irlandzkiego nie trzeba zachęcać. Wystarczy przyjść na koncert muzyki irlandzkiej, pokaz tańca, bądź ceili, czyli irlandzką potańcówkę. Nie znam nikogo, kto przyszedłby na którąś z tych imprez i nie stwierdził, że musi nauczyć się przynajmniej podstawowych kroków.

 

– Ostatnie pytanie – byłyście kiedyś w Irlandii?

 

Joanna: – Tańczyłyśmy w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, w Szwecji, ale w Irlandii jeszcze nie. W Emiratach zderzyliśmy się z zupełnie inną kulturą i inną publicznością. Panowała tam jednak fantastyczna atmosfera i zdobyliśmy grono wiernych fanów.

 

Maja: – Taniec irlandzki zrobił furorę pod palmami. Zwłaszcza step był przyjmowany bardzo ciepło. Chociaż tak naprawdę, taniec irlandzki wszędzie jest przyjmowany z dużym entuzjazmem – to dodaje mnóstwo energii podczas każdego pokazu.

 

– Dziękuję za rozmowę.

 

Z Mają Skrzypiec i Joanną Głowacką rozmawiała Sandra Hajduk.


Komentarze