Facebook
Aktualny numer

Najlepszy tygodnik i portal społeczno-kulturalny
w Rudzie Śląskiej

Najważniejsza jest prostota i radość z gotowania

17-06-2020, 09:04 Joanna Oreł

Gotować uczyła się z książki, która pierwszy raz wydana została ponad 20 lat temu. Jest jednak otwarta na eksperymenty kulinarne i wciąż poznaje nowe smaki. Jeszcze dziesięć lat temu potrafiła spalić kotleta, a dziś eksperymentuje m.in. z kuchnią molekularną. Mowa o Joannie Mrozek, które wystartowała w castingach do ,,Masterchefa”, przeszła eliminacje i obecnie jest na liście rezerwowej uczestników 9. edycji tego programu.

– Kiedy postanowiłaś zgłosić się do programu ,,MasterChef”?
– Z jednej strony była to spontaniczna decyzja, bo namówiła mnie do tego sąsiadka po spróbowaniu przygotowanego przeze mnie ciasta. Potraktowałam to jednak z przymrużeniem oka. Z drugiej strony zawsze byłam fanką „Masterchefa”, a nawet oglądałam powtórki wszystkich edycji programu. W tym roku castingi są przeprowadzane online, więc może to pomogło mi w przełamaniu oporów. Później już wszystko potoczyło się samo. Koleżanka podesłała mi link z formularzem zgłoszeniowym. Wypełniłam go i ostatecznie do wysłania e-maila przekonał mnie mąż. Już następnego dnia dostałam informację, że ekipę „Masterchefa” zaciekawiło moje zgłoszenie. W ten sposób przeszłam do castingów online. Tam zaprezentowałam moją popisową potrawę, czyli lekki filet z sandacza z kawiorem z soku z cytryny, sałatkę z pora i groszku w sosie majonezowo-musztardowym z pietruszką. Przygotowałam także ażurowe naleśniki amerykańskie z lemon curd.

– Sama wymyśliłaś te dania, czy to efekt studiowania książek kucharskich i udziału w kursach kulinarnych?
– Moja pasja do gotowania zaczęła się, kiedy przeprowadziłam się razem z mężem po ślubie do naszego pierwszego mieszkania, czyli w 2009 roku. Wstyd się przyznać, ale wtedy nawet kotleta potrafiłam spalić. W pewnym momencie przez tydzień jedliśmy spaghetti ze sklepu. W końcu stwierdziłam, że czas nauczyć się gotować. Zaczęłam eksperymentować, testować, bawiłam się z przyprawami, wymyślałam swoje potrawy. Jednak przeważnie bazowałam na książce pt. „Kuchnia polska” z 1994 roku, którą dostałam od mojej mamy. Znajduje się w niej mnóstwo staropolskich, prostych przepisów. I ja właśnie taką kuchnię lubię. Nie chodzi przecież o to, by gotować dwie godziny, a jeść pięć minut. Nauczyłam się podstaw gotowania – od obróbki cieplnej mięsa, przez przyprawy, czy potrawy z warzyw. Gotowałam dla znajomych i rodziny, co dodawało mi wiary w siebie. Później do przepisów zaczęłam dodawać swoje składniki, zmieniałam receptury i tworzyłam własne. Mam na tyle fantazji, że dziś jestem w stanie otworzyć lodówkę i przygotować coś ciekawego z tego, co jest. Kuchnia ma nieograniczone możliwości i zawsze można coś wykombinować. I jak mówi mój mąż, który zarazem jest pierwszym testerem moich dań – to się ceni. Efektami swojego gotowania dzielę się na Facebooku oraz w różnych grupach kulinarnych, gdzie wymieniamy się przepisami i doświadczeniami.

– Masz swoje autorytety kulinarne?
– Na naszym ,,regionalnym” podwórku jest to Remigiusz Rączka, który świetnie przygotowuje moje ulubione dania kuchni polskiej, a do tego okrasza je śląską godką. Cenię także Michela Morana, Gordona Ramsaya oraz Jamiego Olivera. Ten ostatni kucharz gotuje prosto, ale zawsze wychodzi z tego coś wspaniałego. Jamie cieszy się jedzeniem, jest szalony w swojej pasji. I ja też taka jestem i tak gotuję.

– Wspominasz o miłości do kuchni polskiej. A co z innymi potrawami?
– Preferuję również kuchnię włoską, ponieważ jest to ojczyzna makaronów, które uwielbiam. Do tego kuchnia włoska opiera się na przyprawach, owocach oraz warzywach. Pełno w niej kolorów i radości. Trudno tego nie kochać.

– Gdybyś więc kiedykolwiek trafiła do finału „Masterchefa”, to co byś przygotowała?
– Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, bo uczestnictwo w tym programie to ogromna dawka wiedzy. Miejsce, gdzie człowiek cały czas się uczy. Być może byłoby to moje danie z castingu. Na pewno przyrządziłabym ryby, bo bardzo je lubię, a do tego coś ekstra z wykorzystaniem kuchni molekularnej.

– Czym byłby start w „Masterchefie”? Co chciałabyś w ten sposób osiągnąć?
– Na pewno byłaby to dla mnie szansa na rozwój. Na poznanie składników, których jeszcze nie znam oraz nowych tajników kuchni. Być może dzięki temu mogłabym napisać i wydać książkę kucharską, bo jest to moje marzenie. Bez względu na to, czy wystartuję w programie, czy nie.

– Na jakim etapie są obecnie eliminacje do 9. edycji „Masterchefa”?
– Zdobyłam drugie miejsce w głosowaniu, w którym wybierano drugiego uczestnika programu. Więcej niestety nie mogę powiedzieć w związku z regulaminem programu. Niemniej jednak dziękuję za każdy głos. Ja już teraz czuję się wygrana i jestem tym wzruszona. Tak jak powiedziałam na castingu – gdybym mogła porównać się do jakiejś potrawy, byłoby to jajko na miękko. Na zewnątrz jestem twarda jak skała, a w środku „miękka” i bardzo emocjonalna.


Komentarze


18-06-2020, 09:49
Barbara schabiara napisał(a):

Asiu. Jak już wiesz , dla nas jesteś master chefem.

17-06-2020, 17:23
Apetyczna Mama napisał(a):

Joasia kochana wierze , ze jeszcze bedzie Twoje 5 min w masterchef ! Jestes najlepsza !