Mężczyzna z zapałkami
26-07-2012, 14:04 Michał Ciastoń
Wywiad z Januszem Urbańskim
Wielu z nas ma jakieś hobby. Dla jednych jest to zbieranie znaczków i granie w szachy, a dla innych.... tworzenie budowli z zapałek. Mieszkanie Pana Janusza Urbańskiego jest pełne jego dzieł: od paru wiatraków i zegarów po kopalniane szyby i mosty. A wszystko to ze sklejonych ze sobą zapałek!
- Pańskie twory z zapałek robią naprawdę piorunujące wrażenie. Ogarnia mnie niedowierzanie, gdy pomyślę, ile poświęcił Pan temu wszystkiemu czasu i cierpliwości.
Janusz Urbański: Pan pewnie myślał, ze ja robię tylko jakieś tam domki (śmiech). Takie rzeczy się tworzy w marszu. Ostatnio zrobiłem tira i dzwonnicę z zegarem. Powoli biorę się za coś ambitniejszego – okręt, który będzie podobny do hiszpańskiego Santa Maria. Moja wersja z zapałek będzie miała około metra długości
- Od razu nasuwa się podstawowe pytanie: jak rozpoczął Pan swoją przygodę z zapałkami?
- Zaczynałem w kółku modelarskim. Tamtejszy nauczyciel pokazał mi czym jest cierpliwość. Wtedy jeszcze moim głównym wykorzystywanym materiałem była sklejka, którą się wycinało, szlifowało i w końcu kleiło. Z zapałek zacząłem „budować” dopiero później. Zaczynałem od zrobienia jakiegoś prostego wiatraka. W końcu postanowiłem, że czas rzucić się na głęboką wodę. Pierwszym moim dziełem był szyb kopalniany, który znajduje się obecnie w naszym miejskim muzeum. Było to jednak trzydzieści lat temu. Później poszedłem za ciosem i wyznaczałem sobie kolejne cele. Sprawdzałem, co mi się uda. To tylko wydaje się wszystko proste – weźmy np. wykonany przeze mnie Most Grunwaldzki - nie ma w nim żadnych tekturek, ani podkładek. Grubsze elementy budowli – np. podpory lub przęsła – są puste w środku. A mimo to wszystko się trzyma!
- Zapałki wydają się tanie. Czy jest tak w rzeczywistości, jeśli potrzebne są ich dziesiątki tysięcy?
- Zapałki kupuję w Biedronce lub w Lidlu. Płacę osiemdziesiąt pięć groszy za dziesięć paczek. To się wydaje mało, lecz – przykładowo – do zbudowania mostu Jugosłowiańskiego potrzebowałem siedemdziesięciu pięciu tysięcy zapałek. Poza tym drogi jest klej, którego schodzi bardzo dużo.
- Sprzedaje Pan swoje prace?
- Nie. Jak już to podaruję jakąś budowlę w prezencie. Ostatnio właśnie dałem znajomemu zegar, a on poprosił o jeszcze jeden – dla swojej teściowej. Wydaje mi się, że prezent, w który ktoś włożył swoje serce i czas, jest naprawdę wartościowy.
- Wszystkie te dzieła są perfekcyjne, ale nie może być przecież tak prosto. Co sprawia Panu największą trudność?
Mam dość duże palce, a niektóre elementy są naprawdę nieznaczne i delikatne. Używam do tego pincety. Czasem przychodzi jeszcze taki moment, kiedy coś się po prostu nie uda. Przy tak czasochłonnej i wymagającej cierpliwości pracy może to człowieka doprowadzić do szału. Zawsze jednak uspokajam się, odwiedzając syna lub po prostu udając się na spacer. Kiedy przestanie to wszystko we mnie buzować, wracam i biorę się z powrotem do pracy, myśląc: „Urbański, co tam znowu narozrabiałeś?”.Trudność sprawia również wielkość niektórych budowli, a moje mieszkanie niestety nie należy do największych. Tak więc problemem jest tu często miejsce. Utworzony przeze mnie most Jugosłowiański mierzy dwa metry i trzydzieści centymetrów i nie jest to jedyny duży projekt w moim miejscu zamieszkania..
- Czy wykonywane przez Pana budowle szybów i mostów są budowane na podstawie pańskich wyobrażeń, czy stanowią bardziej realistyczne odzwierciedlenia?
- Staram się jak najbardziej oddać pierwowzór. Ściągnąłem z internetu zdjęcia m. in. mostów Jugosłowiańskiego, Golden Gate, czy Grunwaldzkiego. Wszystkie te wykonane przeze mnie budowle są oparte na moich obserwacjach zdjęć z różnych perspektyw. Zdjęcia szybu kopalni Sośnica jeździłem robić samemu. Budowla ta jest moją największą dumą razem ze znajdującym się w rzeczywistości we Wrocławiu mostem Grunwaldzkim.
- O pierwowzorze każdego z tych dzieł jest Pan w stanie opowiadać bez końca. Czy pańska pasja jest powiązana z zainteresowaniem architekturą?
- Na pewno. W dużym stopniu pomogło mi również doświadczenie z pracy na wysokościach. Sam uczestniczyłem w malowaniu szybu kopalni Sośnica. Trzeba mieć dużo wyobraźni i jakieś tam pojęcie, by taka budowla w ogóle ustała i się po prostu nie zawaliła.
Wolę odtwarzać z zapałek stare mosty. Te nowsze nie są aż tak interesujące, ani nie ma czym się popisać, tworząc je. Most Grunwaldzki pochodzi jeszcze z czasów przedwojennych. W trakcie wojny inżynier tego mostu popełnił samobójstwo, ponieważ przez most miały przejeżdżać niemieckie czołgi, a on był pewny, że most się zawali. Inżynier się zabił, czołgi przejechały, a most stoi do dzisiaj.
- Czy tworzenie z zapałek jest Pana pasją, a nawet życiem?
- Oczywiście. Jest w tym coś, co mnie napędza. Kiedy robi się nieustannie nowe projekty, cały czas jest się ciekawym jak będzie to wszystko wyglądało w następnym etapie. Czasem nawet myślę o tym w nocy, w łóżku, po czym wstaję i coś tam dorobię lub popoprawiam, byleby tylko być dalej.
- Dziękuję za rozmowę.
Z Januszem Urbańskim rozmawiał Michał Ciastoń.
Komentarze