Facebook
Aktualny numer

Najlepszy tygodnik i portal społeczno-kulturalny
w Rudzie Śląskiej

Cierpliwi modele. Anioły w obiektywie.

04-02-2025, 11:44 BL Foto: Marek Foltyn, arch. prywatne

Marek Foltyn, fotograf, którego prace bardzo często możemy u nas oglądać, zafascynowany aniołami, odkrywa tajemnice śląskich nekropolii. Jego przygoda zaczęła się od anioła na cmentarzu w Bytomiu, kopii marmurowego posągu Josepha Limburga z rudzkiego Muzeum Miejskiego. Ten właśnie anioł stał się inspiracją do eksploracji starych śląskich cmentarzy.

Moja przygoda z fotografią, a dokładniej – z aniołami, rozpoczęła się od  majestatycznego, białego anioła z cmentarza Mater Dolorosa w Bytomiu. Pamiętam, gdy po raz pierwszy go zobaczyłem – stał, emanując spokojem i tajemnicą. To właśnie wtedy poczułem, że chcę uchwycić jego piękno, a przy okazji poznać tajemnice starego cmentarza. Ten piękny anioł stał się dla mnie początkiem mojej fascynacji rzeźbami, a szczególnie tymi o anielskich skrzydłach. Na początku myślałem, że anioł  z bytomskiego cmentarza jest oryginałem, a w rudzkim muzeum stoi jego kopia, ale prawda okazała się inna. Jednak dla mojego zachwytu nie miało to większego znaczenia. Uchwyciłem go w świetle, które sprawiło, że wygląda jak z mlecznego szkła, wręcz nierealnie. Anioł na cmentarzu to piękny, refleksyjny obraz, ta rzeźba wyjątkowo dobrze tam pasuje…  Cmentarz w Bytomiu stał się moim pierwszym plenerem. To miejsce, gdzie przeszłość i sztuka spotykają się w niesamowitym połączeniu. Zresztą cmentarze to dla mnie otwarte księgi, pełne opowieści, każdy nagrobek, każda rzeźba to fragment historii, który moimi fotografiami chcę ocalić. Podchodzę do fotografii z pasją dokumentalisty, ale też z wrażliwością artysty. Z bólem serca patrzę na poniszczone nagrobki i rzeźby, które padły ofiarą nieudanej kradzieży czy dewastacji albo zwyczajnego wandalizmu. Czasem to, co po nich pozostało, to jedynie fundament i metalowe mocowania...

Anioły

Są bardzo cierpliwymi modelami, ich fotografowanie to dla mnie proces pełen skupienia, wymagający cierpliwości. Te kamienne postacie są idealnymi bohaterami zdjęć – zawsze pozują w ten sam sposób, a ich bezruch daje mi swobodę w poszukiwaniu najlepszego kadru. Mogę spokojnie chodzić wokół nich, przyglądać się im z każdej strony, studiować strukturę kamienia, eksperymentować z różnymi perspektywami i ustawieniami aparatu, aż do momentu, gdy uznam, że uchwyciłem to, co najważniejsze. Cmentarze to dla mnie nie tylko miejsce spoczynku, ale również źródło inspiracji i refleksji. Odwiedzając je, odczuwam specyficzny niepokój, który miesza się z fascynacją historią i sztuką. A bluszcz, który tak często oplata stare nagrobki, jest dla mnie symbolem ochrony i próby ocalenia przeszłości od zapomnienia. To miejsca, gdzie można odnaleźć ślady ludzkiej historii, emocje i wspomnienia. Oprócz białego anioła z Mater Dolorosa, w mojej kolekcji znalazły się też Czarne Anioły z kościoła p.w. świętego Józefa w Rudzie, które strzegą wejścia do krypty rodziny Ballestremów. Ich głęboka czerń i tajemniczy, nieodgadniony wyraz twarzy sprawiają, że kojarzą się ze śmiercią, ale niegdyś były przecież aniołami stróżami, umieszczonymi przed Mauzoleum Pielerów na rudzkim  cmentarzu. W Piekarach, obok fary, znalazłem anioła stróża z dzieckiem. Zafascynował mnie także posąg kobiety bez skrzydeł na cmentarzu ewangelickim w Katowicach. Mam nadzieję, że uda mi się dzięki moim zdjęciom przywrócić pamięć o tych zapomnianych miejscach i rzeźbach. Chcę by ludzie zobaczyli ich piękno i docenili ich wartość. Anioły są symbolem ochrony i nadziei, a ja, poprzez moją fotografię, pragnę przekazać to dalej. Moim celem jest nie tylko dokumentowanie tych rzeźb, ale też pokazanie ich w nowym świetle, w taki sposób, w jaki inni ich nie widzą.

Światło i cień

Szczególną uwagę zwracam na grę świateł i cieni. Chcę, aby moje zdjęcia oddawały nie tylko wygląd, ale też nastrój i emocje, które towarzyszą mi podczas fotografowania. Wykorzystuję małą głębię ostrości, by rozmyć tło i skupić uwagę na samym aniele. Często na moich zdjęciach pojawiają się charakterystyczne świetliste okręgi (bokeh – przyp.red.), miękkie rozmycia wydobywające z tła samą rzeźbę, bez odwracania od niej uwagi niepotrzebnymi elementami drugiego planu. To dodaje fotografiom magicznego charakteru. Znam trójpodział, zasady kompozycji, ale nie boję się ich łamać, jeśli uważam, że to pomoże mi osiągnąć zamierzony efekt. Wierzę, że każdy fotograf ma swój własny, unikalny sposób patrzenia na świat. Staram się, aby moje zdjęcia były odzwierciedleniem właśnie mojej perspektywy i moich emocji, by były zaproszeniem do odkrywania miejsc, które fotografuję, i do samodzielnego odnajdywania w nich piękna. Spotkałem się z krytyką, że moje anioły są wykadrowane, że nie pokazuję ich w całości. Ale ja robię to celowo, bo interesuje mnie pokazanie detalu, a nie całości. W moich zdjęciach to detale odgrywają kluczową rolę. Często kadruję rzeźby tak, aby pokazać tylko ich  fragment – wyraz twarzy, rękę, skrzydło. Wierzę, że to właśnie detale potrafią najwięcej powiedzieć o charakterze rzeźby i jej historii. Czasem nawet celowo utrudniam identyfikację miejsca, gdzie zostało zrobione zdjęcie. Chcę, aby widz skupił się na samej rzeźbie, a nie na jej otoczeniu.

Moje kadry

Moja fascynacja nie ogranicza się tylko do aniołów. Równie chętnie fotografuję inne rzeźby, które napotykam na swojej drodze. Na przykład lwy... te z Gliwic i Bytomia, śpiący lew Kalide’go.  Jest w nich siła uchwycona w kamieniu, ale tak bardzo wyraźna... Z przyjemnością także uwieczniam śląskie beboki, małe zabawne katowickie rzeźby, które na moich zdjęciach nabierają wielkości, bo kadruję je w sposób, który najbardziej je eksponuje. I oczywiście wiewiórki, Baśki. Uważam się teraz bardziej za dokumentalistę niż artystę, ale w głębi duszy wierzę, że moja pasja ma w sobie coś więcej. Być może z czasem moje zdjęcia staną się bardziej artystyczne, ale na razie podążam za swoim instynktem i za tym, co mnie fascynuje. Moja pasja do uwieczniania rzeźb, a zwłaszcza aniołów, jest nieustanna, to coś, co mnie napędza, co nadaje sens moim wędrówkom i poszukiwaniom. To jest mój sposób na opowiadanie historii, na zachowanie jej w pamięci. Chcę, aby moje zdjęcia inspirowały innych, tak jak anioły inspirują mnie.

Dotychczas prace Marka Fołtyna mogliśmy oglądać m.in w Stacji Biblioteka, w Mini Galerii przy ulicy Piastowskiej. Najnowsza ekspozycja prezentująca urocze wiewiórki, dostępna jest w filii nr 18 Miejskiej Biblioteki Publicznej, w Halembie, przy ulicy 1 Maja 32.


Komentarze