65 lat na cyjach
15-02-2012, 13:59 Tadeusz Piątkowski
Śląska impreza, na której gra kapela bez „cyi”, to nie impreza. A jeśli zagra kapela, w składzie której jest kilkadziesiąt akordeonów i harmonii, wtedy jest to kapela jak się patrzy. I taka kapela „jak się patrzy” jest W Rudzie Śląskiej. To „Zespół akordeonistów” przy Domu Kultury w Bielszowicach, który w tym roku obchodzi jubileusz 65-lecia. Ten legendarny już zespół od grudnia 2010 roku nosi imię wieloletniego kierownika i dyrygenta, nieżyjącego już Edwarda Huloka.
Ryszard Panic
Zespół powstał 1 lutego 1947 roku, a jego założycielem był Ryszard Panic. Absolwent Liceum Muzycznego w Katowicach zainteresował grą na akordeonie dzieci i młodzież, którzy pod jego batutą nie tylko uczyli się gry na tym instrumencie, ale i szybko zaczęli odnosić sukcesy. Skomponowany przez niego „Mój pierwszy marsz” jest do dziś „żelaznym” punktem każdego koncertu zespołu.
Talent młodych muzyków poparty solidną pracą sprawił, że akordeoniści z Rudy Śląskiej zaczęli być widoczni poza miastem. Najpierw były wyróżnienia na przeglądach, przesłuchaniach, konkursach i festiwalach, potem przyszły nagrody. Ot, choćby taka jak I miejsce na Ogólnopolskim konkursie Orkiestr Świetlicowych we Wrocławiu w 1948 roku. Wirtuozeria muzyków, stale odnawiany repertuar i rosnąca popularność sprawiły, że rudzcy akordeoniści otrzymywali dziesiątki zaproszeń na koncerty, przeglądy i festiwale. Koncertowali w Teatrze Polskim w Warszawie w 1949 i 52 roku, podczas V Światowego Festiwalu Młodzieży i Studentów w Warszawie, gdzie fotografowali się z nimi premier Indii, Jeverhalem Nehru z córką - Indirą Ghandi. Zespół wzbudził także zainteresowanie ekipy Fox Novieton News (USA), dla której w plenerach Orzegowa nagrał film.
Edward Hulok
Po 20 latach założyciel zespołu przekazał batutę Edwardowi Hulokowi, który kontynuował dzieło mistrza. Płynęły lata, zmieniały się pokolenia muzyków, a bez zmian pozostawała popularność rudzkich akordeonistów i odnoszone przez nich sukcesy. W tym czasie rudzcy muzycy występowali na estradach wielu krajów europejskich i chyba wszystkich krajowych. Grając różną muzykę, ale głównie tę wywodzącą się ze Śląska, robili furorę. W latach pięćdziesiątych, sześćdziesiątych, siedemdziesiątych, osiemdziesiątych, dziewięćdziesiątych. To były złote lata „Huloków”, bo tak potocznie nazywano rudzkich akordeonistów. Nowy dyrygent od początku stawiał zespołowi ambitne cele, zapraszając na koncerty prowadzonych przez niego Akordeonistów wybitnych muzyków, którzy wzbogacali swoją grą koncerty. Akordeoniści prezentowali coraz wyższy poziom artystyczny, zdobywając pierwsze lokaty m.in. I miejsce w eliminacjach Wojewódzkiego Przeglądu Szkolnych Zespołów Artystycznych w kategorii "S", Puchar Ministra Górnictwa podczas przeglądu Górniczych Zespołów Dziecięcych w Katowicach, czy pierwszą lokatę w kategorii zespołów instrumentalnych w przeglądzie "Bytomska Jesień". Osobny rozdział, to wojaże zagraniczne. Rudzianie pod batutą Edwarda Huloka wielokrotnie koncertowali za granicą, grając czterokrotnie w Niemczech (m.in. na III Festiwalu Młodzieży Demokratycznej w Berlinie (1951), na imprezach w ramach święta miasta - Mittenwalde (1996, w 2003 r. z okazji jubileuszu firmy Leiber), dwukrotnie w Czechach, gdzie dali wspólne koncerty z Dziecięcym Zespołem Pieśni
i Tańca "Rudzianie" (1994), dwukrotnie w Danii, koncertując m.in. ze Stowarzyszeniem Chóru Mieszanego "Słowiczek", dwukrotnie w Austrii: w ambasadzie polskiej we Wiedniu (2001) i w 2004 r. z okazji przystąpienia nowych państw do Unii Europejskiej, oraz na Ukrainie (1989), Litwie (2001), Słowacji, Szwecji (1997), oraz we Włoszech (2005). – Byliśmy ambasadorami Polski, Śląska, Miasta. Słuchali nas ludzie różnych nacji i wszystkich zachwycała nasza muzyka. Najbardziej ta śląska – mówił w jednym z wywiadów dla „WR” Edward Hulok.
Na tym „śląskim graniu” wychowało się kilka pokoleń muzyków. Zmieniały się muzyczne trendy i mody, był jazz, big beat, rock i metal, a mimo tego chętnych do nauki na tym ciągle popularnym instrumencie nie brakuje. I nie ma się czemu dziwić. Ubrany w kolorowe, śląskie stroje i grający skoczne melodie nie tylko na akordeonach, ale również na perkusji i ksylofonie zespół musi zrobić wrażenie na każdym, kto ma wrażliwą, artystyczną duszę. Mało tego, poziom artystyczny utworów gwarantuje sukces.
Tomasz Grzyb
Czas biegł jednak szybko, a zdrowia ubywało. Charyzmatyczny dyrygent postanowił przekazać pałeczkę następcy, a był nim jego wychowanek, Tomasz Grzyb. Ten utalentowany i wykształcony muzyk przejął batutę we wrześniu 2004 roku. Pod jego pieczą grało 28 akordeonistów, a on sam wprowadzał do repertuaru utwory w nowej, własnej aranżacji. Repertuar ten był bardzo różnorodny. Obejmował muzykę ludową, szczególnie z Górnego Śląska, muzykę poważną i rozrywkową oraz utwory sakralne i okolicznościowe. Zmieniły się czasy, zmienili się artyści, ale zapotrzebowanie na koncerty akordeonistów było nadal duże. Zespół regularnie uświetniał imprezy barbórkowe, koncertował podczas Dni Rudy Śląskiej i Dni Bytomia oraz w Chorzowie - na Śląskich Godach (2003 i 2004 rok). Akordeoniści wyjeżdżali poza region śląski: do Giżycka z okazji Dożynek (2003), nagrywali dla Telewizji Polskiej z okazji benefisu serialu Święta Wojna (2005), oraz dla katolickiego programu Ziarno (2003). Brali też udział w imprezach charytatywnych. Do tradycji Zespołu przeszedł też zwyczaj organizowania koncertów świąteczno - noworocznych, dedykowanych rodzicom młodych akordeonistów.
Robert Kier
Czwartym szefem Zespołu Akordeonistów z Rudy Śląskiej został w 2007 roku Robert Kier. Zgodnie z tradycją, wychowanek „mistrza” Huloka. Grał nie tylko na akordeonie w zespole rudzkich akordeonistów, ale również w światowej sławy zespole harmonijek ustnych „Trio Con Brio” Zygmunta Zgrai. Przejął zespół w trudnym momencie. – Przyszły takie czasy, że nie tylko trudno o środki finansowe, ale i młodzież nie garnie się do gry na tak wspaniałym instrumencie, jakom jest akordeon. Na dziś mam 25 muzyków, a kolejnych 15 przyjąłbym z otwartymi rękami. Chodziłem po szkołach, kościołach, domach kultury. Agitowałem, namawiałem, a efekt mizerny. W okresie dwóch lat, zgłosił się jeden kandydat. Młodych ten instrument dziś nie interesuje – żali się dyrygent. Po objęciu funkcji „szefa” zespołu, rewolucji nie zrobił. Połowa repertuaru, to kontynuacja pracy wielkich poprzedników, czyli śląski folklor stroju i muzyki. Druga połowa, to nowości. – Wprowadziłem zmiany, bo dzisiejsze czasy wymagają zmian. Gramy więcej muzyki rozrywkowej, hitów lat 80 i 90 ubiegłego wieku. Większość naszych odbiorców, to ludzie w średnim wieku, którzy chętnie słuchają muzyki folklorystycznej, ale chcą również usłyszeć przeboje swojej młodości. Te w naszym wykonaniu bardzo im się podobają – mówi Robert Kier. Akordeoniści pod jego okiem i uchem spotykają się dwa razy w tygodniu i ćwiczą po trzy godziny. Dyrygent chciałby więcej, ale jego podopieczni mają też inne obowiązki. Mniej niż dawniej jest też koncertów. Średnio około 20 rocznie. Większość z nich, to występy w Rudzie Śląskiej i regionie. Cieszą się dużym powodzeniem i pewnie chętnie słuchaliby ich w innych regionach, ale brak środków nie pozwala na wyjazdy. Kiedyś organizatorzy konkursów, przeglądów i festiwali, zapraszali uczestników na swój koszt. Dziś za wszystko trzeba płacić, a kasa pusta. Robert Kier wierzy, ze to się zmieni. – Przecież akordeon, to cały zespół. Można na nim akompaniować, można zagrać melodię, można zagrać do tańca. Czy jest taki drugi instrument? – pyta.
Jubileuszowy koncert odbędzie się 18 lutego w Domu Kultury Bielszowice (ul. Kokota 170). Początek o godz. 17.00. Podczas koncertu gościnnie wystąpią: ZPiT "Mały Śląsk", „Trio Con Brio” oraz Norbert Klosa. Będzie czego posłuchać.
Przy takim jubileuszu nie pozostaje nic innego, jak życzyć rudzkim akordeonistom dalszego muzykowania, sukcesów i kolejnych jubileuszy. Stu lat na pewno!
Komentarze