Facebook
Aktualny numer

Najlepszy tygodnik i portal społeczno-kulturalny
w Rudzie Śląskiej

Oszuści znów atakują – metodą m.in. „na wypadek”

07-02-2024, 10:12 Joanna Oreł

84-letni rudzianin stracił prawie 50 tys. zł po tym, jak uwierzył, że jego córka ma problemy, a przekazane przez niego pieniądze pomogą „załatwić” sprawę. Niestety metoda oszustwa ,,na wypadek” to ostatnio plaga, przez którą zwłaszcza seniorzy tracą oszczędności życia. Dlatego kolejny raz przestrzegamy, aby nie tracić czujności.

W ubiegłym tygodniu rudzcy policjanci zostali poinformowani o dwóch próbach oszustwa metodą „na wypadek”. Niestety jedna z nich była skuteczna. Do 84-letniego rudzianina na numer stacjonarny zadzwoniła kobieta podająca się za policjantkę i przekazała, że jego córka spowodowała poważny wypadek, w którym ucierpiała kobieta w ciąży. Następnie poinformowano go, że potrącona zmarła, a córka nie wyjdzie z więzienia, jeśli 84-latek nie zapłaci za jej wykupienie. Starszy rudzianin w tym momencie stracił czujność i przestał myśleć racjonalnie. Zgodził się na przekazanie pieniędzy fałszywemu prokuratorowi, od którego miał zależeć dalszy los córki. – „Prokurator” przyszedł po pieniądze, dostał w reklamówce 48 tysięcy i zniknął – relacjonuje Arkadiusz Ciozak, oficer prasowy KMP Ruda Śląska.

Senior dopiero po „załatwieniu” sprawy postanowił skontaktować się z córką, która o żadnym wypadku nie słyszała i nie brała w nim udziału. – Oszuści często dzwonią wcześniej, żeby wysondować, czy osoba, z którą rozmawiają, ma na przykład córkę lub syna. Prowadzą rozmowę w taki sposób, aby uzyskać potrzebne im informacje. Mamy też przypadki takich przestępstw, kiedy okazuje się, że dzień wcześniej lub dwa dni wcześniej do ofiary dzwonili ankieterzy, wypytując o majętność rodziny, jej stan zamieszkania itd. Twierdzą, że takie informacje są potrzebne na przykład dla ZUS-u, GUS-u, czy innych instytucji – przestrzega Arkadiusz Ciozak.

Poza metodą ,,na wypadek” oszuści próbują telefonicznie wyłudzać pieniądze także sposobem na „fałszywego policjanta”. – Starają się przekonać rozmówcę, że pieniądze, które trzyma w domu, są zagrożone, bo na przykład jego mieszkanie jest na celowniku włamywaczy. Kolejna historia, jaką słyszymy, dotyczy tego, że seniorowi każe się wyrzucić albo przekazać pieniądze, bo policjanci są już w pobliżu, zatrzymają złodzieja i zwrócą pieniądze. Działanie takie ma rzekomo pomóc w przeprowadzeniu akcji policyjnej – wylicza Arkadiusz Ciozak.

Niestety, dotarcie do oszustów i odzyskanie pieniędzy przekazanych w ten sposób, jest skomplikowane. Po odbiór gotówki najczęściej przychodzą przypadkowe osoby, które są zatrudniane przez oszustów (na przykład za określoną prowizję). Prawdziwa szajka dzwoni albo z zagranicy bądź z Polski z numerów zastrzeżonych i rejestrowanych na tzw. słupy.

Seniorzy narażeni są także na oszustwa internetowe. Najczęściej dotyczy to „okazji”, w ramach których po wpłaceniu określonej kwoty pieniędzy obiecywane jest znaczne pomnożenie zysków. Niestety najczęściej internetowi doradcy szybko znikają wraz z obietnicami i pieniędzmi.

Jak się przed tym wszystkim przestrzec? – Po pierwsze ani policja, ani prokuratora nigdy nie żądają pieniędzy za to, żeby kogoś wykupić. Jeżeli rzeczywiście dochodzi do przestępstwa i prokurator lub sąd zasądza poręczenie majątkowe, wszystko odbywa się dopiero po wstępnej rozprawie sądowej, czy po posiedzeniu sądowym. Nigdy nie jest tak, że przychodzi prokurator, czy mecenas do domu dziadka i bierze od niego pieniądze, żeby wnuczka nie poszła do więzienia. To jest absurd. W takich sytuacjach należy natychmiast zakończyć rozmowę, zadzwonić na nr 112, czy zgłosić się do najbliższego komisariatu policji. Powiedzieć o tej sprawie i ponadto porozmawiać z rodziną. Policjanci nie dzwonią też, że czyjeś pieniądze są zagrożone. Nigdy takich rzeczy nie robiliśmy, nie robimy i nie będziemy robić. To trzeba zaznaczyć seniorom – tłumaczy oficer prasowy KMP Ruda Śląska. – Natomiast co do wizyt pracowników administracji, to pamiętajmy, że nigdy nie są one niezapowiedziane. Jeżeli mamy wątpliwości co do tego, warto poprosić sąsiadów, żeby byli przy nich obecni. W sytuacji, gdy nie jest to możliwe, proszę ustalić inny termin wizyty. W przypadku oszustw internetowych – nie dajmy się oczarować i zwieść reklamom – nikt nie da nam stuprocentowego zwrotu wpłaconych pieniędzy w ciągu jednego, czy dwóch dni. Ponadto żaden z doradców finansowych nie powinien kazać nam instalować jakiegoś oprogramowania, czy podawać haseł do kont. Pracownicy banku, którzy dzwonią, że nasze konto jest zagrożone, to kolejna pułapka. W tej sytuacji należy udać się bezpośrednio do banku i zgłosić taką sprawę na policję – przestrzega Arkadiusz Ciozak.

Foto: Pixabay

 


Komentarze