Żyć z optymizmem
24-09-2024, 15:06 Barbara Lemanik
Jest nauczycielem historii w Szkole Podstawowej nr 23, instruktorem ZHP. Od pięciu kadencji zasiada w Radzie Miasta Ruda Śląska. Nazywa siebie optymistą, znajomość historii i ideały właściwe harcerskim szlifom z pewnością przydają mu się w pełnieniu obowiązków radnego, choć ściśle łączą się z nabytym realizmem. Z Krzysztofem Rodzochem rozmawiamy o kulturze, oświacie i Festiwalu, którego zabrakło...
– Co radny piątej kadencji oferuje swojemu miastu?
– Co oferuję miastu? Przede wszystkim otwarty umysł. Pragmatyzm. Pomysłowość, otwartość. Ale też doświadczenie, bo w niektórych dziedzinach życia miasta czuję się profesjonalistą, lata spędzone na pracy z młodzieżą nauczyły mnie bardzo wiele. Młodzi ludzie mówią, że mogą ze mną iść na koniec świata. I to są ich własne słowa, nie wymuszone, ale szczerze powiedziane. Ktoś może uważać mnie za naiwniaka, ale moim mottem, gdy zostawałem kiedyś komendantem Hufca ZHP, było, by podchodzić do życia optymistycznie. Optymizm to taka zaczarowana różdżka, która gdy czegokolwiek dotknie, zamienia w szczere złoto. I to wciąż działa.
– Czy daje to satysfakcję?
– Moja satysfakcja opiera się na zaufaniu. Skoro to już piąta kadencja, to chyba najlepiej świadczy o tym, że ludzie darzą mnie zaufaniem. Ale jest też we mnie i niedosyt, wiem, że w wielu przypadkach można było zrobić więcej, poprawić coś, a ja tego nie dostrzegłem…To jednak mnie napędza do działania, motywuje.
– Jaki jest Pana styl pracy?
– Jestem zwolennikiem rozwiązań systemowych, takich, które mogłyby obejmować swoim działaniem całą grupę docelową, całe miasto. Preferuję kompleksowe podchodzenie do problemów. Jeżeli bierzemy pod uwagę młodzież, to traktujmy ten zakres w pełni, od A do Z. I mam dobry przykład, że to jest realne. Uważam, że w mieście działa tak naprawdę sprawnie system opieki społecznej. W jego zasięgu ujęci są wszyscy, którym ten system jest potrzebny, od nieletnich, dzieci, po młodzież, niepełnosprawnych, seniorów. Oni wszyscy są „zaopiekowani”, aż po podopiecznych w różnych domach pomocy. Wysiłek, który wkładają w swoje działania pracownicy, jest naprawdę olbrzymi, oni realizują podstawy kilkudziesięciu – tak, nie mylę się – kilkudziesięciu ustaw i bardzo dobrze sobie z tym radzą. Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej jest w trakcie restrukturyzacji i stanie się wkrótce Centrum Usług Społecznych. To dla mnie jest wyższy poziom usług i świadczy o tym, że MOPS osiągnął sukces. I stąd bierze się mój niedosyt, bo wiem, że są takie obszary, gdzie powinniśmy wiele poprawić, a ten świetnie działający MOPS jest idealnym przykładem, że można tego dokonać. To pokazuje, do jakiego poziomu powinniśmy dążyć także w innych obszarach. Właśnie MOPS daje pewne odniesienie, pokazuje, że umiemy mierzyć się z problemami, planować, realizować, osiągać wymierne sukcesy. Takie wysiłki były kilka ładnych lat temu poczynione również w obszarze kultury, podobnie w oświacie, w sporcie, ale niektórym działaniom brakuje dalszego ciągu.
– Jakie działania w oświacie warto byłoby więc podjąć?
– Nasza młodzież naprawdę osiąga duże sukcesy, ale powinniśmy przygotować dla nich takie rozwiązania, które pozwalałyby nie tylko wyłuskać te nasze talenty, ale i pomóc im rozwijać się. Inicjowaliśmy wielokrotnie pomysł, by ufundować stypendia dla najzdolniejszych uczniów. Obecnie nie ma na to środków, ale możemy zaproponować inne formy, np. bilet do kina, karnet do Aquadromu, do miejskich instytucji kulturalnych. To może pozwoli nam zatrzymać ich w mieście, sprawi, że nie będą wyjeżdżać, szukać innej szkoły czy innego miejsca dla siebie.
– Na Pana zainteresowanie sprawami młodzieży ma wpływ praca w szkole, ale i harcerskie korzenie...
– Związek Harcerstwa Polskiego to największe stowarzyszenie młodzieżowe, które działa na terenie miasta. To jedyna organizacja, która jest zapisana w ustawie oświatowej, co pozwala jej na działanie w placówkach oświatowych. Posiada olbrzymi potencjał, i nie chodzi jedynie o aspekty wychowawcze, patriotyczne, ale przede wszystkim też edukacyjne. Jednym z ogólnopolskich priorytetów działania ustalonych na ten rok jest wychowanie prozdrowotne. Na szczeblu ministerialnym próbowano podpisać z Fundacją Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy umowę, by uczyć dzieciaki resuscytacji, działań ratujących życie, a przecież w naszym rudzkim Hufcu mamy specjalistów w tym zakresie. Warto, a nawet trzeba skorzystać z ich umiejętności. Niestety, nie wykorzystujemy tego potencjału.
– Oprócz oświaty wymienił Pan również kulturę...
– Nie jesteśmy białą plamą na mapie kulturalnej regionu. Mamy wiele do zaoferowania. Musimy tylko nauczyć młodzież korzystać z bogactwa jakie u siebie mamy. Dotarcie do młodzieży poprzez szkoły, dzięki spotkaniom z dyrektorami szkół, to mój kolejny postulat, który przybliży ofertę kulturalną naszej młodzieży. To również jest kolejny ogromny potencjał, który warto wykorzystać. Mamy naprawdę tak wiele ciekawych miejsc, które musimy pokazać młodzieży. To może ostatnia szansa, by zobaczyli co to jest piekarok, aby wiedzieli, że on jest w Rudzie 1, że tam się kiedyś piekło chleb, a teraz robi się tam naprawdę fajne imprezy, przy zapachu świeżo pieczonego chleba. Mamy In-nY Dom Kultury, Muzeum Miejskie, Muzeum Historii Polski Ludowej, Śląski Teatr Impresaryjny, Młodzieżowy Dom Kultury. Bardzo żałuję, że zniknął ze scen Rudy Śląskiej Festiwal Kultury Młodzieży Szkolnej. Monitowałem wielokrotnie by wrócić do tego wydarzenia, by Festiwal znowu zaistniał. Jeżeli nie stać nas na rozwiązania kosztowne, w pełni profesjonalne, to spróbujmy zrobić go inaczej. Mamy naprawdę bogate w talenty szkoły. Festiwal zamarł, wygasł po prostu. Może zabrakło świeżej krwi, bypassu, który spowodowałby poprawę jego stanu. I dlatego uważam, że w obszarze kultury mamy lukę, a Festiwal Kultury Młodzieży Szkolnej to jest przecież kultura połączona z oświatą. Ale jestem optymistą i nie tracę nadziei, że Festiwal jeszcze powróci.
– Praca w szkole, obowiązki radnego, praca z młodzieżą, czy jest szansa na czas wolny?
– Tego czasu mam naprawdę mało, jestem członkiem pięciu komisji, a jeszcze ktoś zaprasza mnie do szóstej, gdzie rozmawiamy o gospodarce śmieciowej. Sporo tego, nie ukrywam. Ale tym bardziej cenię sobie takie naprawdę wolne chwile. Spędzam je na działce, po prostu koszę trawę, maluję płot, no i przede wszystkim mam okazję pobiegać z wnuczką, spędzić z nią czas. Lubię poczytać książkę, posłuchać muzyki, pogadać ze znajomymi, przyjaciółmi. To są takie moje proste, drobne przyjemności. I bardzo je sobie cenię.
– Bardzo dziękuję za rozmowę.
Komentarze