Facebook
Aktualny numer

Najlepszy tygodnik i portal społeczno-kulturalny
w Rudzie Śląskiej

Wypadek w kopalni Bielszowice. Jeden z górników odnaleziony!

04-12-2021, 13:09 Joanna Oreł

Trwa akcja ratunkowa w bielszowickiej kopalni. 4 grudnia przed godz. 9 po wstrząsie na poziomie 780 metrów doszło do zawału ściany na odcinku ok. 50 metrów. Stracono kontakt z dwoma górnikami, którzy pracowali w tym rejonie.

W sumie było ich siedmiu, ale pięć osób udało się wydostać na powierzchnię bez obrażeń. Na miejscu wypadku pracują obecnie zawodowi ratownicy, którzy próbują się przebić do zaginionych górników - drążą chodniki. Jednak nie wiadomo, jak długo to potrwa.

[AKTUALIZACJA, 4 grudnia]

Ratownicy górniczy nawiązali kontakt wzrokowy i głosowy z jednym z górników, który utkwił pod ziemią kopalni Bielszowice. Udało się także przekazać mu wodę oraz koc. Niestety z drugim górnikiem nie ma kontaktu, ale ratownicy odbierają sygnał z jego lampki górniczej. Ratownicy zlokalizowali również jego położenie - znajduje się ok. 10 metrów od pierwszego z uwięzionych. Akcja może potrwać do kilkunastu godzin - ratownicy wszystkie prace wykonują ręcznie.

Zaginieni górnicy są w wieku 42 i 30 lat. Ich rodziny otrzymały wsparcie ze strony psychologów.

[AKTUALIZACJA, 5 grudnia]

Tuż po północy ratownicy dotarli do pierwszego z dwóch uwięzionych górników na dole kopalni Bielszowice. To mężczyzna, z którym wcześniej udało się nawiązać kontakt wzrokowy i głosowy. 30-latek został przetransportowany do szpitala św. Barbary w Sosnowcu. Mężczyzna był przytomny i był z nim kontakt, skarżył się na bóle nóg i pleców. - W tej chwili jego ogólny stan jest dobry. Mężczyzna nie ma złamanych nóg, bo takie było podejrzenie. Obecnie przebywa na oddziale ortopedycznym - przekazał Tomasz Głogowski, rzecznik prasowy Polskiej Grupy Górniczej.
 
Obecnie ratownicy próbują dotrzeć do drugiego uwięzionego górnika. Z 42-latkiem nadal nie ma kontaktu. Ratownicy znajdują się ok. 9-10 metrów od sygnału lampki. Praca w tym rejonie jest mocno utrudniona. - Ratownicy muszą używać pił do przecinania metalowych elementów, pracują ręcznie centymetr po centymetrze, często na kolanach lub w pozycji leżącej. Ze względów bezpieczeństwa nie mogą używać ciężkiego sprzętu - informuje Tomasz Głogowski.
 
W akcji bierze udział sześć zastępów (w sumie 30 osób), które pracują naprzemiennie.
 

Komentarze