„Wolę pracować bez rozgłosu”
12-11-2024, 22:11 Barbara Lemanik
Doświadczony przedsiębiorca, „migrujący” po naszym mieście. Urodzony w Rudzie, przez kilka lat mieszkał w Nowym Bytomiu, aktualnie – w Halembie. Prawdziwy pasjonat sportu, radny po raz drugi – Dariusz Wesoły. Rozmawiamy z nim dziś m.in. o roli radnego, teatrze i sporcie.
– Brat w Sejmie, Pan w Radzie Miejskiej… To rodzinne?
– Do samorządu trafiłem za namową brata. Muszę tu zresztą podziękować Markowi. On działał w samorządzie znacznie dłużej ode mnie. Stawiając swoje pierwsze kroki w Radzie Miasta, korzystałem z jego doświadczeń, wskazówek. Podczas pierwszej kadencji uczyłem się, jak być skutecznym radnym. Teraz odnajduję się w świecie samorządu, chociaż nie wszystko mi się podoba, ale... wolę się skupiać na tym, co jest dobre w mieście. Jestem rudzianinem od urodzenia. Widzę, jak miasto się rozwija. Może brakuje jeszcze kultury, rozrywki i sportu na wyższym poziomie, ale wierzę, że to również się zmieni.
– Ale oferta kulturalna miasta jest przecież bogata. Mamy ośrodki kultury, Śląski Teatr Impresaryjny itd...
– Jesteśmy Ślązakami, mówimy po śląsku, z tym językiem się utożsamiamy i dlatego sztuki wystawiane po śląsku zawsze wspieramy. Ale bardzo lubię też Teatr Korez, jego repertuar, ten niezwykły klimat. Na spektakle zawsze trudno było kupić bilety. Było tak ogromne zainteresowanie. Myślałem nawet, że mogliby wynająć jakąś większą salę... ale to ta bliskość sceny, aktorów, to właśnie przyciąga widzów. To ulubiony teatr, do którego chodzę, no i oczywiście nasz ŚTI.
– Czym jest dla Pana „śląskość”?
– Śląskość to nie jest tylko język. To nie jest tylko ta naszo godka. To jest coś cennego, co wyniosło się z domu – zasady postępowania, wartości. Jestem z pokolenia, które trochę było może wycofane, ale miało autorytety. Ksiądz, policjant, nauczyciel – to był ktoś, kogo się szanowało i zarazem bało. Był w tym pełen szacunku dystans. Dziś to wszystko się zaciera, a poszanowanie autorytetów zanika. To jest problem europejski, nawet światowy, bo prawdziwych autorytetów, uznanych, brakuje.
– Jaki jest Pana styl pracy w Radzie Miejskiej?
– Nie jestem radnym, który pisze interpelacje. Podczas sesji widzę, że ktoś wychodzi na mównicę i przemawia jedynie wedle „sztuki dla sztuki” i wiem, że to nie dla mnie. Nie mam kont w mediach społecznościowych, nie mam Facebooka, czy Instagrama. Wolę pracować w cieniu, bez rozgłosu. Przychodzą do mnie ludzie z najróżniejszymi problemami. Mam dyżur telefoniczny, ale chcę też stworzyć miejsce do dyżuru radnego w biurze brata. Najczęściej zgłaszane mi są sprawy dość proste, rozwiązuję je w porozumieniu z naczelnikami Urzędu Miasta. Nie muszę czekać na sesję, pisać interpelacji, wygłaszać ich i za miesiąc ktoś mi odpowie na piśmie… Bo przecież chodzi o naprawienie kawałka chodnika, czy doświetlenie ulicy. Nie zdarzyło mi się, aby któryś naczelnik powiedział, że tego się nie da zrobić, bo przeważnie są to niewielkie nakłady finansowe. Przecież to nie są sprawy tej rangi, by zawracać głowę prezydentowi, domagać się, by zajmował się tym zarząd, odpisywał. Naprawdę szkoda na to czasu, skoro można to zrobić prościej, samemu. Muszę też powiedzieć, że bardzo dobrze mi się współpracuje z MOPS-em, z dyrektorem Krystianem Morysem. Często wystarczy telefon, wskazanie problemu i gdy jest on do szybkiego załatwienia, to tak się dzieje. Jeżeli nie – układamy plan, jak go rozwiązać. System pomocy społecznej bardzo dobrze u nas działa. MOPS jest, moim zdaniem, świetnie zarządzany i przekształcenie go teraz w CUS to dowód, że funkcjonuje tak, jak trzeba.
– W których komisjach podjął Pan pracę w tej kadencji?
– Jestem członkiem Komisji Sportu, tak jak w minionej kadencji. Sądzę, że sport w mieście potrzebuje konkretnych działań, szczególnie jeżeli chodzi o kształcenie dzieci i młodzieży, bo sport seniorski może chociaż w części utrzymywać się z prywatnych źródeł finansowania. Powinniśmy zadbać o bazę, zinwentaryzować to, co mamy w MOSIR-ze, w klubach. Jest to szeroki obszar i potrzebujemy konkretnej strategii sportu. Na ostatniej komisji sportu postanowiliśmy wrócić do dokumentu, który dotychczas został przygotowany w tym zakresie. Pracuję także w Komisji Budżetu i Przedsiębiorczości. Widzę, że Ewa Guziel jest dobrym skarbnikiem, współpracuje z zarządem miasta i musi „poszyć” ten budżet na miarę tego, co jest po prostu realne. Jest to ,,gimnastyka”, ale z drugiej strony są mieszkańcy, którzy będą się domagać załatania dziury w chodniku, czy drodze. Tłumaczenie, że nie ma na to środków, nigdy nie jest dobrym tłumaczeniem.
– Ta kadencja może być zaskakująca. Mamy wielu nowych radnych...
– Cieszę się, że są nowi radni i trochę się w radzie „odświeżyło”. Bardzo dobrze, że „idzie młodzież”. Młodzi mają jednak bardziej otwarty umysł. Cieszę się na przykład, że jest pani Anna Morajko-Fornal, przewodnicząca Komisji Kultury. Jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu, prowadzi swój teatr, jest cenioną regionalistką. Ta komisja to dla niej idealne miejsce, by się realizować i to dla dobra miasta. Takich ludzi jak ona, ludzi z pasją, kompetentnych i zaangażowanych, bardzo nam potrzeba. Uważam, że w Radzie Miasta nie powinniśmy uprawiać polityki. Jesteśmy samorządowcami i obojętnie, z której pochodzimy partii, musimy odłożyć doktryny na bok. Rozmawiam w radzie z każdym, nie zwracam uwagi na przynależność. O nasze interesy, o wielkie inwestycje, powinni natomiast dbać i lobbować parlamentarzyści i to bez względu na partyjne podziały. Współpracując z władzami miasta, muszą skutecznie kierować środki do miasta, byśmy mogli się rozwijać. Po części mojemu bratu, Markowi Wesołemu, udawało się to – w przypadku NS-ki, czy strażnicy PSP. Myślę, że posłanka Urszula Koszutska także będzie to robiła. Muszę pochwalić prezydenta Michała Pierończyka za to, że potrafi korzystać z zewnętrznych środków finansowania. Wydział Urzędu Miejskiego odpowiedzialny za pozyskiwanie środków jest skuteczny i dobry w tym, co robi.
– A czysto prywatne zainteresowania? Znajduje Pan na nie czas?
– Ostatnio odkrywam uroki podróżowania. Zwiedzam zarówno Europę, jak i mniej znane zakątki kraju. Lubię dobry film, książkę, wybieram te o tematyce sportowej, historie drużyn piłkarskich, biografie znanych sportowców. Sport jest moją prawdziwą pasją, gdyby nie kontuzja, której nabawiłem się na pierwszym roku AWF, kto wie, jak potoczyłoby się moje życie…
– Dziękuję za rozmowę.
Komentarze