Facebook
Aktualny numer

Najlepszy tygodnik i portal społeczno-kulturalny
w Rudzie Śląskiej

Przede wszystkim rozmawiajmy z naszymi dziećmi

29-04-2020, 08:55 Joanna Oreł

Na razie nie wiadomo, jak długo potrwa jeszcze tzw. edukacja na odległość, czy powrót pracowników do swoich firm oraz kiedy będziemy mogli mówić o życiu bez koronawirusa. Staramy się chronić siebie, najbliższych, czy przypadkowo napotkane osoby. O ile dla osób dorosłych ten „stan zawieszenia” może być zrozumiały, o tyle dzieciom i młodzieży trudno jest się odnaleźć w nowej rzeczywistości. I właśnie o tym rozmawiamy dzisiaj z Urszulą Koszutską, psychologiem, psychoterapeutom oraz dyrektorem zabrzańskiej Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej.

– Dla młodego pokolenia to zupełnie nowa sytuacja. Jak wytłumaczyć dzieciom i młodzieży, czym jest pandemia?
– Spokojnie, rzetelnie i zgodnie z prawdą, jak w każdych, wymagających tłumaczenia sytuacjach. Dzieci zasługują na prawdę, opowiedzianą w taki sposób, aby mogły ją zrozumieć i przyjąć. Powinna to być spokojna i rzeczowa rozmowa. Przeprowadzona życzliwym, prostym i zrozumiałym dla dziecka językiem. Dzieci mogą różnie reagować na sytuacje stresowe. Mogą być rozdrażnione, wycofujące się, płaczliwe bądź agresywne. To, jakie zachowanie się pojawi, będzie zależało od cech charakteru i temperamentu, ale także od umiejętności rozpoznawania własnych stanów emocjonalnych oraz umiejętności radzenia sobie z nimi. Ważne jednak jest to, jak my, rodzice, potrafimy odczytywać sygnały płynące ze strony naszych pociech, a jeszcze większe znaczenie ma odpowiednie reagowanie. Rozmowa i tłumaczenie zawsze są pomocne w zrozumieniu sytuacji niejasnych oraz nowych. Używajmy wtedy słów adekwatnych do wieku dziecka, żeby miało szansę zrozumieć to, co do niego mówimy, a także to, co dzieje się wokół niego. Pamiętajmy także, że każda konwersacja powinna być uzupełniona wysłuchaniem pytań oraz może lęków i niepokojów. Pomocne w tłumaczeniu mogą być bajki dotyczące koronawirusa, które znajdziemy w internecie. Nierozmawianie z dzieckiem, nieodpowiadanie lub lekceważenie jego pytań jest poważnym błędem. Jest to niezrozumiałe dla dziecka, gdyż widzi co innego, doświadcza zmian zaistniałych w związku z pandemią, a brakuje mu rzetelnego i zgodnego z prawdą wyjaśnienia sytuacji, a co najważniejsze zdecydowanego komunikatu, że my rodzice panujemy nad sytuacją. To najlepszy sposób na poprawę nastroju dziecka. Pamiętajmy, że dzieci zarażają się emocjami, które obserwują u dorosłych, uważajmy zatem, jaki dajemy przykład.

– Co poradziłaby Pani rodzicom nastolatków? Mimo obostrzeń nadal na ulicach miasta widać grupy młodzieży. Co może przekonać nastolatków do pozostania w domach?
– Nastolatek w okresie dorastania jest osobą wypełnioną różnymi, niezrozumiałymi, również dla niego samego, emocjami. Sytuacja, w której wszyscy się znaleźliśmy, to dla młodego człowieka potężne wyzwanie. Do prawidłowo przebiegającego rozwoju potrzebuje kontaktu z rówieśnikami, również w realu, czasem samotności, a przedłużająca się kwarantanna takich potrzeb nie zaspokaja. Oczywiście może spotykać się z przyjaciółmi w mediach społecznościowych. Jednak one nie zastąpią ważnych dla rozwoju relacji społecznych. Nastolatka można przekonać do pozostania w domu, odwołując się do jego odpowiedzialności społecznej. Na pewno efektu nie odniesie straszenie chorobą czy nawet śmiercią. Każdy nastolatek, my również, będąc w jego wieku, myśleliśmy, że jesteśmy nieśmiertelni. Argumenty mówiące o tym, że mogą zachorować bądź umrzeć, zupełnie do młodych ludzi nie trafiają. Warto natomiast odwołać się do wyjątkowej roli, jaką mogą teraz spełnić, przestrzegając zaleceń służb sanitarnych. Warto także nastolatkowi uświadomić, że podejmując decyzję o pozostaniu w domu, może uchronić wiele osób – w tym swoich dziadków czy rodziców – przed utratą zdrowia, a nawet życia.

– Wyzwaniem jest nie tylko sama pandemia, ale również zorganizowanie warunków do zdalnych lekcji. Jak możemy zmobilizować swoje dzieci do nauki i wytłumaczyć im, że epidemia koronawirusa to nie czas wakacji, nie czas grania na komputerze, a czas „normalnego” funkcjonowania, tyle że w domu?
– To, że zostaliśmy zamknięci w domach, nie oznacza, że mamy „koronaferie”. Wręcz odwrotnie, odnoszę wrażenie, że u wielu z nas obowiązki się nasiliły, szczególnie te, które są związane z nauką szkolną. Aby dziecko zrozumiało, że to czas nauki, warto zadbać o stworzenie mu dobrego planu wykonywania edukacyjnych powinności. Zadbajmy o odpowiednie miejsce nauki, takie, w którym nasz uczeń będzie miał spokój i możliwość skoncentrowania się na lekcjach. Przygotujmy biurko, plan pracy, stwórzmy stały rytm dnia, przewidując krótkie przerwy podczas lekcji. Dozujmy trudności. Najlepiej rozpocząć naukę od zadań trudniejszych, co pozwoli na lepszą koncentrację i zaangażowanie naszego domowego ucznia. Oczywiście nie oszczędzajmy się w chwaleniu jego dokonań, szczególnie wtedy, kiedy obserwujemy zachowania pożądane, czyli te, które chcemy, aby się utrwaliły oraz powtarzały. Konsekwentnie przestrzegajmy czasu przeznaczonego na naukę, co pozwoli dziecku na oddzielenie nauki od zabawy, a także nauczy planowania i racjonalnego wykorzystywania czasu. W efektywniejszej nauce na pewno pomoże przeplatanie czasu różnymi aktywnościami oraz porządek w miejscu przeznaczonym na edukację. I co najważniejsze – pamiętajmy o ustaleniu wspólnie z dziećmi planu dnia z wyodrębnieniem czasu na naukę, zabawę i wypoczynek. Dbajmy o różnorodną aktywność naszych dzieci.

– Część osób ma możliwość, żeby w „komfortowych” warunkach przebywać w dobrowolnej kwarantannie. Ale załóżmy, że mamy sytuację, kiedy w niewielkim mieszkaniu jest dwójka dzieci w wieku szkolnym, które dzieli spora różnica wiekowa, a do tego jeden rodzic pracuje, a drugi stracił właśnie pracę z powodu koronawirusa, bądź nie ma możliwości pracy zdalnej, czy skorzystania z prawa do opieki, a więc jest bardziej narażony na ryzyko zakażenia. W jaki sposób rodzinnie możemy poradzić sobie z takimi sytuacjami?
– Przede wszystkim pomoże opracowanie wspólnego porozumienia na zgodne funkcjonowanie w domu. Planu, czy kontraktu, który powstanie w oparciu o mediacje rodzinne, który może być bieżąco modyfikowany, oczywiście w porozumieniu z członkami rodziny. Z powodu nauki i pracy zdalnej często wielu domowników potrzebuje korzystać z urządzeń ekranowych i internetu. Aby zmniejszyć możliwość pojawiania się konfliktów, warto opracować harmonogram używania poszczególnych przedmiotów. Tak, aby każdy miał szansę na zrealizowanie swoich oczekiwań w możliwie dogodnym dla siebie czasie. Proponuję elastyczne podejście do realizowania domowych obowiązków. Jeśli jeden z rodziców jest zaangażowany w wykonywanie pracy zdalnej, to drugi może pełnić rolę osoby monitorującej naukę dzieci oraz organizację domowych powinności. Wszystko ustalenia muszą oczywiście być poprzedzone rozmowami, mediacjami i wspólnymi uzgodnieniami. Teraz w naszych domach powinny stale toczyć się rozmowy, mające na celu ustalenie najlepszego sposobu funkcjonowania każdego z nas. Myślę, że to dość wymagające zadanie, jednak dające szansę na harmonijne życia rodzinne nie tylko w czasach pandemii. Ponadto każda rodzina posiada własne sposoby pozwalające na przetrwanie w przeróżnych sytuacjach. Stosuje własne sposoby komunikowania się. Ustala swoje zasady działania oraz tworzy matrycę odnoszenia się do innych ludzi, które nazywamy relacjami społecznymi. Bez względu na to, co dzieje się na święcie, w rodzinie powinniśmy zadbać o to, aby każdy jej członek czuł, że relacje są otwarte, pełne ufności i szczerości. Zasady elastyczne, życzliwe, podlegające negocjacjom, a komunikacja jasna, szczera, precyzyjna i zrozumiała dla każdego domownika. Proponuję korzystanie z tego, co już udało się wypracować, a zdecydowane zmiany i próby natychmiastowego poprawienia czy przeorganizowania systemu rodzinnego odłożyć na później. I pamiętajmy, że ludzie zawsze starają się postępować najlepiej, jak w danej chwili potrafią.

– Niedawno w Rudzie Śląskiej pojawiły się pierwsze przypadki zakażenia wśród dzieci. W takich sytuacjach może zdarzyć się, że dziecko przebywa na dziecięcym oddziale zakaźnym, którego niestety nie ma w naszym województwie, a rodzic w domowej kwarantannie. Mamy więc dzieci i rodziców oddalonych od siebie o kilkaset kilometrów. I nawet nie ma czasu, żeby przygotować siebie i dziecko do tej trudnej rozłąki! Przez to też lęk narasta wśród wielu rodziców, nawet jeżeli chronią oni siebie i swoje dzieci, jak tylko się da... Co możemy zrobić, aby ten strach nie paraliżował nas na co dzień i jak zachować się w sytuacji, jeżeli taka rozłąka może być konieczna?
– Przede wszystkim nie opierać się emocjom, które na pewno się pojawiają. Lęk i niepokój o dziecko przebywające na kwarantannie lub oddziale zakaźnym, a także obawy o własne zdrowie są całkowicie uzasadnione i budzą frustrację. Niemożność towarzyszenia dziecku w trudnej sytuacji jest dodatkowym źródłem stresu i bolesnych emocji. To, jak będziemy te uczucia znosić, zależy od wielu czynników. Przede wszystkim od tego, jaki nadamy sens temu, w czym się znaleźliśmy i w jaki sposób sami potrafimy pokierować naszymi emocjami. Oczywiście nie namawiam do ich blokowania, tylko poczucia, nazwania i uporządkowania. Warto „obgadać” swoje lęki z osobą dorosłą. Wspólne przeżywanie niepokoju ma pozytywne działanie, ale tylko wtedy, gdy ma wymiar wspierający, a nie wzmacniający poczucie niepokoju. Warto także zwrócić uwagę na to, że takie doświadczenie jest udziałem także innych ludzi. Może rozmowa z nimi pozwoli na znalezienie metod radzenia sobie z tym problemem. Ważne jest także, aby nie nakręcać spirali strachu i lęku. A już na pewno nie przerzucać swoich emocji na potomstwo. Ono potrzebuje rodzica, który zachowa spokój, a tym samym wzmocni jego poczucie bezpieczeństwa. Potrzebuje także prawdy, adekwatnej do jego wieku. Warto zachęcać dziecko do wyrażania emocji oraz identyfikowana uczuć. Rozmawiajmy i słuchajmy uważnie, wymyślajmy wspólne pomysły na radzenie sobie z byciem w szpitalu, które są możliwe do zastosowania, również ze względu na stan zdrowia dziecka. Pamiętajmy, dzieci czują się bezpieczniej w rutynie. Być może będzie możliwe ustalenie stałych, przewidywalnych godzin wspólnych e-spotkań. Czuję głębokie współczucie wobec tych osób, które teraz doświadczają bólu. Bólu, którego czasem nie da się uniknąć ani nawet zmniejszyć. Nasze wysiłki warto wtedy ukierunkować na to, co jesteśmy w stanie zmienić i nauczyć się żyć z tym, czego zmienić nie można.


Komentarze