Facebook
Aktualny numer

Najlepszy tygodnik i portal społeczno-kulturalny
w Rudzie Śląskiej

Profilaktyka jako sposób na życie

20-09-2024, 11:53 Barbara Lemanik

Był ekspertem policyjnego programu PaT (Profilaktyka a Ty) – inicjatywy promującej  profilaktykę uzależnień i przeciwdziałania patologiom społecznym wśród młodzieży. Nadal zajmuje się profilaktyką, chociaż już nieco inaczej. Z radnym Krzysztofem Piechaczkiem rozmawiamy o śląskim Przystanku PaT, który odbywał się w Rudzie Śląskiej, o tym, jak można propagować profilaktykę i jak działa na człowieka las.

– W 2014 roku został Pan uhonorowany „Kryształem profilaktyki” w kategorii osobowość – profilaktyka uzależnień. To dość dawno temu, ale może warto o tym przypomnieć?

– Wtedy jeszcze byłem funkcjonariuszem policji i zajmowałem się profilaktyką. Ktoś, kto przydzielał te „Kryształy profilaktyki”, dostrzegł, że w mundurze też można propagować profilaktykę. To było ponad 10 lat „robienia” profilaktyki, z młodzieżą, z osobami starszymi, z dorosłymi i z małymi dziećmi. W różnych formach, ale z reguły była to profilaktyka dotycząca przeciwdziałania przemocy, przeciwdziałania przestępstwom, wykroczeniom, nauka bezpiecznego zachowania i wszystko, co z tym związane. Z tym też był związany projekt Komendy Głównej Policji, który nazywał się „Profilaktyka a Ty”, a dokładnie  „Profilaktyka a teatr”.

– Była jeszcze „Profilaktyka a sztuka”.

– Tak, to taka rudzka odmiana PaT-u. Organizowaliśmy wojewódzki przystanek PaT. Zapraszaliśmy z całego województwa ludzi, którzy przez jedną dobę chcieli coś profilaktycznego zrobić. W różnych formułach, używając różnych form wyrazu. Ludzie przyjeżdżali do nas raz w roku, spędzali z nami dobę, spotykali się w szkołach, uczestniczyli w różnych warsztatach tematycznych. Większość z tych, z którymi współpracowałem, wówczas gimnazjalistów, to dzisiaj osoby dorosłe, na studiach, nawet trzydziestokilkuletnie, które mają już swoje rodziny. Część z tych osób poznała się u nas w trakcie projektu profilaktycznego, zaręczała się na tym projekcie, pobierała…

– Skoro to było dobre i niewątpliwie potrzebne, to czy jest szansa na kontynuację?

– Obecnie, będąc emerytem policyjnym od siedmiu lat, pracuję w szkole, uczę w liceum i technikum. Ale dalej profilaktykę realizuję. Oprócz przedmiotów, których uczę (edukacja dla bezpieczeństwa, podstawy wiedzy o służbach mundurowych – przyp. red.), prowadzę z młodzieżą teatr profilaktyczny, promuję różne formy profilaktyki. Nie jest to Ruda Śląska, są to Katowice. I trochę tego żałuję, ale przecież każdy może u nas włączyć się w profilaktykę. Poprzednia kadencja, gdy z dogrywki zostałem radnym, pokazała mi, jak wiele osób zgłasza się na dyżury radnego. Nawet podczas pandemii, gdy nie można się było spotykać, zgłaszano się po porady, głównie telefonicznie. Natomiast i przed pandemią, i zaraz po niej, ludziom bardzo były potrzebne spotkania twarzą w twarz, ważne było by wysłuchać, pomóc napisać np. pismo do prokuratury, pismo do sądu, do urzędu skarbowego, czy do urzędu miejskiego. I  to też jest forma profilaktyki.

– Związany jest Pan obecnie także z sektorem organizacji pozarządowych.

– Sektor pozarządowy znałem wcześniej, bo takim jednym bardzo dużym NGOS-em jest Międzynarodowe Stowarzyszenie Policji, śląska grupa tego stowarzyszenia. Jestem w jego zarządzie wojewódzkim i widzę problemy w takiej makroskali, bo Stowarzyszenie Pomocy Ofiarom Przestępstw, którego jestem prezesem, tutaj w Rudzie Śląskiej, to jednak mikroskala. Staram się pomagać NGOS-om, zwłaszcza w Radzie Pożytku Publicznego, w której składzie ponownie jestem.

– Sektor NGO ma wielkie oczekiwania wobec Rady Pożytku Publicznego.

– Rada Pożytku Publicznego nie decyduje w wielu sprawach. Pozostaje kwestia odpowiedzi na ten głos doradczy. Jeśli odpowiedź ze strony włodarzy miasta będzie pozytywna i będzie ten głos wysłuchany, jeżeli ktoś będzie na potrzeby i oczekiwania NGOS-ów reagował, a prowadzona wobec nas polityka będzie przejrzysta i bardziej otwarta, a myślę tutaj o prostej życzliwości, tak by i jedna i druga strona, nie patrzyły na siebie podejrzliwie – wtedy wszyscy osiągniemy sukces.

– Jakie priorytety Pan sobie wyznaczył na tę kadencję?

– Przede wszystkim interesuje mnie to, co jest związane z przeciwdziałaniem wykluczeniu społecznemu. Ciekawy był pomysł kandydata na radnego, który chciał, aby powstały w  dzielnicach społeczne rady dzielnic. To  miejsce byłoby otwarte dla wszystkich. Każdy, kto chciałby, mógłby w takim organie działać, bez względu na to, jakiego jest wyznania, czy jakie poglądy polityczne prezentuje. Do takiej rady można by było przyjść ze sprawami, które zostałyby przekazane radnym. Tak się już częściowo dzieje, bo przyjąłem taktykę, że ludzie, którzy do mnie przychodzą, nie odchodzą z niczym. To, o czym mi mówią, o co proszą, przelewam na papier i przekazuję włodarzom miasta. Bardzo często się zdarza, że władze miasta pozytywnie na to odpowiadają. Ten sposób naprawdę działa. Kolejny mój priorytet to sytuacja tych, którzy są chyba w najgorszej sytuacji, czyli osoby z niepełnosprawnościami. Przed wakacjami zawiązała się w Rudzie grupa rodziców osób dorosłych, które mają spektrum autyzmu. Spotykają się co dwa, trzy tygodnie. Staram się z nimi być, rozmawiać. Ich największym problemem jest lęk o dzieci. Boją się, co się z nimi stanie, gdy kiedyś odejdą, bo skończy się ich życie. Ludzi dotkniętych autyzmem jest coraz więcej. W każdym tysiącu mieszkańców jest od kilku, czasem do kilkunastu autystyków. Właśnie ich rodzice uświadomili mi bezradność wobec wielu codziennych, przyziemnych spraw. I jest już na to bardzo pozytywna reakcja ze strony dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Tworzone Centrum Usług Społecznych może być miejscem, gdzie oczekiwania tej grupy rodziców mogą być realizowane.

– A prywatnie? Wiem, że Pana pasją jest las…

– Dzisiaj wieczorem wsiądę w samochód, pojadę osiemdziesiąt kilometrów, spędzę wieczór w lesie, a rano wstanę, popracuję na działce. Nawet sobie żartuję, że jadę “dziki”, a wracam spokojny. Najlepiej uspokajam się na łonie natury. Ale to jest też sposób, żeby zachować zdrowie fizyczne i psychiczne. Dodam jeszcze, że siedem lat temu, odchodząc na emeryturę policyjną, w momencie, w którym wszystkie stresy związane ze służbą w policji miałem za sobą, przeszedłem udar mózgu. Po takim przeżyciu człowiek już żyje inaczej. Wstaję rano i każdy dzień jest inny, każdy dzień jest nowy, a świadomość tego, że dnia następnego może nie być, jest dużo większa niż u większości osób, z którymi się spotykamy.  

– Dziękuję za rozmowę.


Komentarze