Facebook
Aktualny numer

Najlepszy tygodnik i portal społeczno-kulturalny
w Rudzie Śląskiej

Pracują na pierwszej linii frontu [WYWIAD]

07-04-2020, 14:50 Joanna Oreł

Walka z koronawirusem trwa nie tylko na oddziałach zakaźnych. Choć w rudzkim Szpitalu Miejskim takiego oddziału nie ma, pojawiły się przypadki, że osoby z podejrzeniem zakażenia trafiły właśnie tutaj. To z kolei naraża na ryzyko zarażenia się lekarzy, pielęgniarki oraz pacjentów, którym aktualnie udzielana jest pomoc. Niestety, już pojawiły się dwa przypadki zakażenia pracowników Izby Przyjęć. Rozmawiamy o tym z jej kierownikiem, dr. Tomaszem Undermanem.

- Jak w tej chwili wygląda praca Izby Przyjęć?
- W piątek (3.04) podjęta została decyzja o jej zamknięciu, jeżeli chodzi o przyjmowanie karetek pogotowia ratunkowego. To dlatego, że wśród dwóch naszych pracowników potwierdzone zostało zakażenie koronawirusem. Prawdopodobnie jednak do zarażenia nie doszło na terenie naszego szpitala. Na podstawie analizy sanepidu wyłączonych zostało 36 osób, pracowników Izby Przyjęć, które mogły mieć kontakt z zarażonym personelem i które czekają obecnie na wyniki badania. To sprawiło, że dzisiaj (tj. w poniedziałek, 6 kwietnia – przyp. red.) pracuję na zmianie tylko z dwoma pracownikami. Nie jesteśmy w stanie w tym składzie przyjmować pacjentów z karetek. Pracujemy także nad tym, by tak poprzesuwać zmiany personelu, aby mogło pracować nas więcej.

- No właśnie. Wraz z pojawieniem się pierwszych przypadków zakażeń, pacjenci zgłaszali się z objawami tam, gdzie powinni, czyli np. do sanepidu, czy błędnie trafiali do Was?
- Na początku pacjenci nieco błądzili i nie wiedzieli, gdzie szukać pomocy lub porady. Teraz sytuacja jest dużo lepsza. Izba Przyjęć stała się wreszcie miejscem, jakim powinna być od samego początku. Miejscem, gdzie trafiają osoby z ciężkimi przypadłościami. Pojawia się zdecydowanie mniej osób, które przychodzą do nas z błahymi dolegliwościami lub próbują załatwić coś na miejscu, by nie czekać w kolejkach. Wirus, wirusem, ale przecież mamy również innych chorych wymagających pilnej pomocy medycznej - po zawałach, ciężkich wypadkach i z poważnymi urazami. Nie jest jednak idealnie, bo wciąż trafiają się osoby, które nie wiedzą, gdzie mają się udać, czy zadzwonić. Być może jest to związane ze strachem wobec tego, co się dookoła dzieje. Dzisiaj należy naprawdę zastanowić się nad tym, z czym zwracamy się do szpitala. Przecież większość osób dawniej wiedziała, jak domowymi sposobami poradzić sobie np. ze skręconą kostką. Teraz udajemy się na Izbę Przyjęć. Proszę się zastanowić, czy mój uraz jest na tyle poważny, żeby zgłosić się do szpitala i w ten sposób narażać na śmiertelną chorobę. Niestety, nadal przychodzą do nas także starsze osoby np. z nadciśnieniem. Większość z nich, niestety, przesiaduje w kolejkach do lekarzy z samotności. Dopiero gdy uświadamiamy, na jakie ryzyko się narażają, pojawia się strach.

- A co z prawdomównością pacjentów? Czy akcja pod hasłem “Nie kłam medyka” pomogła?
- Ludzie nadal gubią się w zeznaniach. Zatajają prawdę, a im dłużej to potrwa, tym efekty będą gorsze. Przy wejściu na punkcie kontrolnym pytamy pacjenta o samopoczucie. Ten zapewnia, że czuje się dobrze i nie ma gorączki. A nasze pomiary wskazują na coś zupełnie innego. Pacjenci tłumaczą się wówczas, że przyszli, aby nie czekać w kolejce w poradni albo że muszą pracować i nie mogą pozwolić sobie na chorowanie. Dzisiaj takie tłumaczenie nie jest niczym dobrym, bo wszyscy mamy ogromny problem. Każdy, kto do nas trafia, a tym bardziej z podwyższoną temperaturą, stawia nas na równe nogi.

- Gdyby jednak pojawiła się osoba z podejrzeniem zakażenia koronawirusem?
- Mieliśmy taki przypadek, ale na szczęście nie potwierdzono zakażenia. Wówczas praca Izby Przyjęć została zatrzymana na ponad sześć godzin. Procedura jest taka - po pierwsze zamykamy izbę dla osób z zewnątrz oraz odcinamy od pozostałych części szpitala. Następnie przeprowadzana jest dezynfekcja. Pacjent zostaje wyizolowany. Odseparowujemy także inne osoby, które przebywały na Izbie Przyjęć. Wyłączona zostaje cała zmiana. Warto dodać, że dbamy o to, aby w naszej poczekalni nie przesiadywały całe rodziny, tylko osoby, które faktycznie potrzebują pomocy. Staramy się działać błyskawicznie. W momencie powzięcia informacji o potencjalnym kontakcie naszych pracowników z osobami z podejrzeniem zakażenia koronawirusem uruchamiamy wszystkie niezbędne procedury celem zapewnienia bezpieczeństwa.

Proszę wszystkich, aby stosować się do zaleceń pracowników ochrony zdrowia. Nie wychodźmy z domów, jeżeli nie jest to niezbędne. Osoby starsze niech poproszą kogoś z rodziny o zrobienie zakupów. Nośmy maski i rękawiczki. Pamiętajmy, że dopóki nie będzie leków i szczepionek, ta choroba potencjalnie jest śmiertelna. Czy naprawdę nie możemy zatrzymać się na chwilę i wsłuchać w to, co się dzieje? Obchody świąt w Polsce to jest coś wspaniałego. Coś, czym się wyróżniamy. Jednak niestety tym razem spędźmy ten czas w jak najwęższym gronie bliskich. Nie podróżujmy i nie wyjeżdżajmy. Do 20 kwietnia mamy kluczowy czas, który zadecyduje o tym, jaki będzie dalszy przebieg epidemii.


Komentarze