Facebook
Aktualny numer

Najlepszy tygodnik i portal społeczno-kulturalny
w Rudzie Śląskiej

Poznał papieża osobiście

18-04-2013, 10:57 Agnieszka Pach

Ksiądz Ireneusz Kliche lubi podróże i odkrywanie ciekawych miejsc. Na swojej drodze poznał osobę, która zaszczepiła w nim myśl o misjach. W końcu wyjechał posługiwać do Brazylii, gdzie poznał papieża Franciszka. Zapytany o powrót na misję odpowiada - To tylko Duch Święty wie, zobaczymy.

 



- Spędził ksiądz kilka lat w Argentynie, jak zrodził się pomysł wyjazdu na misję?

- Od wieku przedszkolnego byłem ministrantem. Już w drugiej klasie kiedy ksiądz zapytał kto będzie księdzem bez wahania podniosłem rękę i krzyknąłem „JA!”. Kiedyś na urlop do parafii przyjechał Ojciec Werbista pracujący w Brazylii. Bardzo mi zaimponował. Widziałem jego skórę na rękach i twarzy spaloną przez słońce. Wtedy jeszcze nie za bardzo wiedziałem co to jest ta Brazylia. Kiedy chodziłem do liceum dowiedziałem się że zmarł. I tu przyszła mi do głowy myśl - a może by tak pojechać do Brazylii i kontynuować dzieło Ojca? I chociaż trwało to wszystko jeszcze dosyć długo, to pojechałem do Biskupa z podaniem o pozwolenie na wyjazd do Brazylii.

 

 

- Długo trzeba było czekać na odpowiedź?


- Biskup zdziwił się i zapytał dlaczego właśnie tam? Nic nie obiecywał, powiedział, żeby czekać na odpowiedz. Nie trwało to długo, podczas spotkania na Starej Bykowinie zapytał mnie czy nie pojechałbym do Argentyny. Zgodziłem się bez zastanowienia. I po jakimś czasie otrzymałem dekret.

 

 

- Życie tamtych ludzi bardzo różni się od naszego?


- Pracowałem wśród ludzi bardzo ubogich, w warunkach, które nawet trudno opisać a jeszcze trudniej uwierzyć, że można w XXI wieku tak żyć. Myślę, że to mnie bardzo dużo nauczyło. Szczególnie praca wśród Indian na terenach dzikich, gdzie aby księdza zaakceptowano trzeba było tygodni oraz dużo samozaparcia i pokory. Argentyna to kraj bardzo zróżnicowany. W miastach ludzie żyją podobnie jak u nas, a na wsiach żyje się w lepiankach, bez wody, prądu i tego wszystkiego co nam się wydaje normalne.

 

 

- Tam poznał ksiądz papieża Franciszka?


- Tak, podczas spotkań z różnych okazji takich jak spotkanie wszystkich księży pracujących w Argentynie, w czasie święceń nowego biskupa w Buenos Aires, czy też w stolicy archidiecezji, gdzie przybył na uroczystości związanej z powstaniem seminarium. Były to spotkania bardzo serdeczne, radosne i ciekawe.

 

 

- Jaki jest?

- Jako Jezuita ma bardzo ciekawy styl, a przy tym jest bardzo prosty i bezpośredni. Nie stwarza sztucznych barier, pije chętnie mate z księżmi pogadując sobie z nimi na różne tematy. Potrafi się zbliżyć do każdego, podać rękę i porozmawiać.

 

 

- Co Ksiądz czuł i myślał gdy usłyszał, że papieżem został kard. Bergoglio?

- Kiedy pokazał się biały dym i później kardynał wypowiedział nazwisko nowo wybranego papieża zrobiło mi się ciepło. A kiedy wyszedł na zewnątrz łzy pojawiły się w moich oczach. Nie mogłem uwierzyć! Byłem szczęśliwy, bo wiedziałem, że będzie dobrym papieżem. Mam nadzieję, że się nie zawiodę.

 

 

- Był ksiądz wikariuszem na Bykowinie, jak wspomina ksiądz ten czas?


- Mój pobyt na Bykowinie wspominam bardzo dobrze. Była to moja druga miłość. Ludzie bardzo szybko mnie zaakceptowali. Mimo, że byłem tam krótko, dzięki uprzejmości księdza proboszcza drzwi i mieszkanie zawsze były dla mnie otwarte. I tak do dziś z wielką przyjemnością, gdy tylko czas pozwala lubię odwiedzać parafię. Chciałbym im jeszcze raz wszystkim z całego serca podziękować.


Komentarze