Facebook
Aktualny numer

Najlepszy tygodnik i portal społeczno-kulturalny
w Rudzie Śląskiej

Optymistycznie nastawiony realista

16-10-2024, 10:15 Barbara Lemanik

Radny Marcin Stiller w wyborach samorządowych w kwietniu zdobył mandat radnego, startując z listy Koalicji Obywatelskiej i reprezentując jednocześnie koło Nowoczesnej w Rudzie Śląskiej. Szanuje przeszłość, docenia teraźniejszość oraz optymistycznie patrzy w przyszłość. Rozmawiamy o korzeniach Nowoczesnej, mieszkaniu w familoku i zaletach gry w paintballa.

– Jak trafił Pan do Nowoczesnej?
– Geneza Nowoczesnej to ulica Mariacka w Katowicach. Każdy znał kogoś, kto wprowadził go do projektu. I to, co mnie pozytywnie zaskoczyło i dlaczego zdecydowałem się w ten projekt wejść, to znani z uczelni wyższych wykładowcy z charyzmą. Pojawili się młodzi przedsiębiorcy, z którymi jeszcze w czasach Akademickich Inkubatorów Przedsiębiorczości studiowałem na Uniwersytecie Ekonomicznym. Razem tworzyliśmy pierwsze zalążki biznesowe. Pojawili się ludzie, których darzyłem szacunkiem, zaufaniem, po prostu takim przyjacielskim flow. Nasze postulaty były naprawdę proste: dajcie stabilność w prawach, nie zmieniajcie ich na siłę, nie wchodźcie w światopoglądy, dajcie ludziom żyć, działać. Tak zaczęła się moja przygoda z polityką. Kandydowanie do Sejmu to kolejne doświadczenie. Poszerzyło moje horyzonty, bo kto nie próbuje nowego, ten się nie rozwija.

– Dalej jest w Panu ten entuzjazm do poznawania nowego?
– Moją dewizą życiową jest: bądź realistą, ale tę ,,wajchę” bardziej skręcaj na optymizm. Przydatne to, gdy spojrzymy na politykę ogólnokrajową – na to skakanie sobie do gardeł i wytykanie błędów.

– To ,,skakanie do gardeł” to nie domena polityków, raczej ,,politykierów”.
– Tak, politykierów, ale to oni siłą rzeczy za pośrednictwem mediów dzielą nas poprzez swoje kłótnie. Po co, obecnie, gdy mamy wojnę za granicą, gdy mamy klęskę przez powódź, od dobrych paru lat kopiemy się z przysłowiowym koniem? Pandemia, wojna, konsekwencje w postaci inflacji... Nie warto, byśmy sobie dokładali. Nakładamy na siebie masę obciążeń psychicznych, które nikomu nie są potrzebne. Próbujemy na siłę dogonić kogoś, kto w naszych oczach jest lepszy. Chcemy mieć więcej. Sąsiad ma dom, ja też chcę mieć ten dom. I samochód, i wakacje w egzotycznym kraju.

– Może nadrabiamy po czasach PRL-u, kiedy nie mieliśmy zbyt wiele?
– Niepotrzebnie ludzie gonią za czymś, co często kończy się kredytem na 30 lat. To odbija się m.in. na życiu rodzinnym. Nie ma czasu, by razem gdzieś wyjechać i spędzić wspólnie czas. To jest moja kolejna dewiza, że czasu, który minie, nigdy nie odkupię. Przecież praca jest po to, żeby żyć, a nie życie po to, żeby pracować. Co da cały dzień spędzony tylko w pracy, po to, by mieć lepszy samochód, dom, który będzie domem marzeń, a tak naprawdę za 15 lat, zanim jeszcze go spłacę, będzie już wymagał remontu. Żyć po to, by być niewolnikiem swojego domu? A ja, moja rodzina, lubimy mieszkać w naszym „familoku” w Goduli.

– Familoki to serca śląskich miast. Jak Nowoczesna podchodzi do regionalizmu?
– Jako Śląsk byliśmy sercem gospodarczym, przemysłowym kraju, ale teraz jesteśmy trochę rozdarci. Określenie „ukryta opcja niemiecka” chyba wielu z nas zabolało… Pracujemy jednak nad promocją naszej kultury i osadzeniem jej w polskich realiach. Chodzi o to, byśmy nie wstydzili się naszej gwary. Obojętnie, czy mówimy w ten, czy inny sposób, bo przecież inaczej mówi się w Rudzie, w Tarnowskich Górach, w Siemianowicach Śląskich, czy na Opolszczyźnie. Powinniśmy kultywować nasze śląskie tradycje, szczególnie teraz, gdy spojrzymy na unifikację kulturową dzieci i młodzieży. W świecie, który dąży do ujednolicenia wartości, własna kultura jest szalenie ważna. Musimy ją pielęgnować, choćby po to, by najmłodsi nie wstydzili się naszej godki. Ale też jako rodzice powinniśmy im to zaszczepić.

– Czyli generalnie zgadza się Pan z taką tezą, że ,,śląskość” wynosi się z domu?
– Ale niech ta „śląskość” będzie bardziej liberalna. Każda ideologia, gdy wychwala siebie za bardzo, jest zła. Rodzi się radykalizm, nacjonalizm, dlatego starajmy się to wypośrodkować, by promować dobrą i wyważoną „śląskość”, otwartą na inne kultury. Pokażmy nasze dziedzictwo przemysłowe, ale zarazem mocno transformujące w naszych czasach. Budujmy szkolnictwo sprzężone z biznesem, nie tylko spod znaku węgla i hutnictwa, ale i nowych technologii. I tu dygresja, z niepokojem i nadzieją zarazem patrzę na przestrzeń pomiędzy Wirkiem a Nowym Bytomiem, bo jest szansa, by nadać temu terenowi nowe życie. Wprowadźmy tam oprócz mieszkań także strefy biznesu, by to miejsce żyło, bo jest to cenny łącznik pomiędzy dzielnicami, dosłownie środek miasta. Tam jest potencjał! Cieszyłbym się także, gdyby rynek po rewitalizacji stał się motorem napędowym tak, jak kiedyś Mariacka w Katowicach, by tętnił życiem.

– W kontrapunkcie do wizji rozwoju Pana firma nosi prowokacyjną nazwę: Utopia. Czyli wizja niemożliwa do zrealizowania.
– Jeżeli chodzi o nazwę, Utopia to dziecko mojego znajomego. Miała to być przestrzeń łącząca różnych małych przedsiębiorców, taki zwariowany pomysł sprzed 20 lat. Początek mojej Utopii to 2006 rok. Paintball nie był wtedy zbyt popularny. Po pierwszych latach działalności po Utopii Paintball pojawiła się Utopia Event. Robimy imprezy w postaci gier terenowych, tych znanych z telewizji, gier miejskich, czy pikników firmowych oraz integracyjnych. To idealna forma pracy, która sprawia mi przyjemność, bo sprzedajemy ludziom usługę spędzenia czasu wolnego. Do nas nie przyjeżdża nikt, bo musi. Przyjeżdża się do nas – bo się chce. No i jest to sprawdzona metoda integracji zespołu poprzez zabawę.

– Jako radni jesteście drużyną. Was też dotyczy więc integracja. Może wspólny paintball?
– Stowarzyszenie Świętego Filipa Nereusza od paru lat robi terenową grę rodzinną. To wydarzenie dedykowane wszystkim, którzy chcą w kilkuosobowej grupie, w trakcie 2,5-godzinnego marszu, wykonać różne dziwne zadania. Tam właśnie chciałem radnych zebrać i wystawić wspólny zespół. W tym roku się nie udało. Może uda się w przyszłym?

– Trzymam więc kciuki i dziękuję za rozmowę.


Komentarze