Facebook
Aktualny numer

Najlepszy tygodnik i portal społeczno-kulturalny
w Rudzie Śląskiej

Od 25 lat opiekują się zwierzakami

11-10-2019, 08:41 Joanna Oreł

25 lat temu w naszym mieście powstało Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami „Fauna”, którego głównym celem od początku stało się prowadzenie schroniska. Z roku na rok przy ul. Bujoczka powstał obiekt godny pozazdroszczenia przez niejedno miasto. O historii TOZ „Fauna” rozmawiamy z jego prezes, Beatą Drzymałą-Kubiniok.

– Jak do tego doszło, że w Rudzie Śląskiej powstało schronisko dla zwierząt?
– Jako młoda dziewczyna miałam kilka sytuacji, kiedy spotkałam zwierzęta, które potrzebowały pomocy i zawsze starałam się to robić. Potem tak się złożyło, że jeden z moich kolegów chciał adoptować psiaka i w tym celu udaliśmy się do schroniska w sąsiednim mieście. Tam dowiedzieliśmy się, że zwierzaki przebywają w schronisku przez kilka dni, a jeżeli nie są adoptowane, to poddaje się je eutanazji. W tamtych czasach, czyli ok. 25 lat temu w mało kim wzbudzało to jakiekolwiek uczucia i protesty, ale w nas tak. Później trafiłam na nieżyjącą już dzisiaj prezes Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Zabrzu, panią Jadwigę Torosiewicz. Ona zachęciła mnie do działalności na rzecz zwierząt. Okazało się, że na terenie Śląska jest większa grupa ludzi, którzy próbują coś robić w tej sprawie, ale są to już osoby w podeszłym wieku i brakuje ludzi młodych, którzy chcieliby pomagać w schroniskach. Tym sposobem zaczęłam angażować się w działalność oddziału zabrzańskiego TOZ, gdzie dowiedziałam się, że to właśnie na terenie Rudy Śląskiej pojawiły się pierwsze osoby, które zaraz po wojnie działały na rzecz zwierząt. Idea ta rozlała się na ościenne miasta, ale w samej Rudzie Śląskiej nie była kontynuowana. Namawiano mnie więc do tego, żeby stworzyć oddział TOZ w naszym mieście. I tak zaczęłam rozwieszać plakaty w Rudzie Śląskiej z zachętą do działania…

– Co wydarzyło się później?
– Pierwszą ważną decyzją było to, że staliśmy się odrębnym stowarzyszeniem, a nie oddziałem Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Polsce. Następnie podjęliśmy uchwałę mówiącą o tym, iż priorytetem w naszej działalności będzie utworzenie schroniska dla zwierząt. To była jedna z pierwszych uchwał „Fauny” w 1994 roku. W końcu po trzech latach działalności udało nam się wygrać przetarg na prowadzenie opieki nad bezdomnymi zwierzętami w mieście. Następnym przełomowym momentem był pierwszy samochód, który otrzymaliśmy w prezencie od Poczty Polskiej i którym mogliśmy jeździć na interwencje. Zanim do tego doszło, jeździliśmy komunikacją miejską, a jeżeli stan psiaka był na to zbyt poważny, to szliśmy np. do lecznicy piechotą. Z jednej strony więc rozwijaliśmy się, ale nadal były to dla nas bardzo trudne czasy. W końcu udało się też uzyskać status Organizacji Pożytku Publicznego. Tym samym pojawiła się szansa na dodatkowe pieniądze, poza tymi które otrzymywaliśmy od miasta oraz ościennych gmin, a co wystarcza na bieżące utrzymanie schroniska. Stanie się OPP było jak światełko w tunelu. I tu przyszedł czas na trzecią i jedną z najważniejszych uchwał, czyli o utworzeniu wymarzonego przez nas planu zagospodarowania przestrzennego schroniska. Wtedy traktowałam to jako utopię. Idea była taka, że najpierw zrobimy porządne ogrodzenie całego obiektu, a potem zapewnimy maksymalnie dobre warunki bytowe zwierzętom. W tym celu powstał budynek gospodarczy z kuchnią oraz kotłownią, żeby zapewnić ogrzewanie naszym podopiecznym. Proszę sobie wyobrazić – wówczas schronisko było podzielone na cztery sektory, z bud układaliśmy kręgi i kiedy była zima, wystawiliśmy psiakom palety oraz kołdry i koksiaki, żeby zwierzęta mogły się jakoś ogrzać. Chcieliśmy od tego odejść, więc najpierw sukcesywnie zaczęły powstawać zewnętrzne boksy, a później po kolei powstawały pawilony z podgrzewaną podłogą. Jednak już kiedy utworzone zostały kotłownia i kuchnia, powoli zaczęłam wierzyć w nasz plan. W międzyczasie remontowaliśmy istniejące budynki. Remontowaliśmy i równocześnie inwestowaliśmy.

– Aż dotarliście do?
– W tym roku udało nam się dobrnąć do budowy ostatniego budynku, który będzie służył nie zwierzętom, ale ludziom, którzy chcą pomagać naszym podopiecznym. Będą tutaj magazyny, archiwum, salka edukacyjna dla dzieci, pomieszczenie dla wolontariuszy, pomieszczenia socjalne, biuro i pokój adopcji z prawdziwego zdarzenia, którego na ten moment nie posiadamy.

– 25 lat i ogrom pracy. Co sprawiło, że poświęca się Pani w ten sposób dla rudzkiego schroniska?
– Tak jak wspominałam, wszystko wynika z mojego dzieciństwa. Mam gdzieś schowany liścik z tych czasów, w którym napisałam, że kiedy stanę się dorosła to będę pomagać wszystkim zwierzakom. Wynikało to z tego, że kiedy kolejny raz zobaczyłam bezdomnego psiaka i chciałam go zabrać do domu, to rodzice nie zgodzili się. Tymczasem ja nie potrafiłam przestać myśleć o tym, że mogłam pomóc.

– Mówiąc krótko – czym skorupka za młodu nasiąknie...
– W tej chwili mamy pod opieką ok. 100 bezdomnych psów oraz ok. 40 kotów. Są to liczby nieporównywalnie mniejsze od tych sprzed 10, czy 15 lat. Myślę, że oprócz tego, iż dziś możemy się cieszyć obiektem na skalę europejską to sukcesem naszej działalności jest właśnie malejąca liczba bezdomnych zwierząt. Jest to wynik tego wszystkiego, co udało nam się zrobić przez 25 lat poprzez m.in. edukację, czyli np. organizację konkursów dla dzieci, które przeprowadzamy co roku. Jest jeszcze inne aspekt. Bywały momenty, kiedy zostawałam z pracą w schronisku zupełnie sama i wtedy pomagały mi właśnie dzieci. Gdyby nie one, nie poradziłabym sobie w pojedynkę. Jednym z takich wolontariuszy jest Ania, która jest ze mną do dzisiaj. Pamiętam, kiedy jako 12-latka wykonywała tutaj prace na poziomie dorosłego. Tych dzieci było zresztą bardzo dużo i wracają one do dzisiaj. Przychodzą adoptować zwierzęta albo by pokazać swoim dzieciom, jak wygląda schroniska. Miałyśmy także dziewczyny, które nie wyjeżdżały na wakacje, tylko spędzały ten czas w schronisku i pomagały nam. Teraz z kolei planujemy współpracować z panią psycholog, która będzie spotykała się z dziećmi w salce edukacyjnej, a która także jako dziecko przychodziła do nas do schroniska. Ta edukacja właśnie – obok sterylizacji zwierząt, którą wprowadziliśmy w naszym schronisku jako jedni z pierwszych w Polsce oraz identyfikacji zwierząt, którą po wielu bojach udało się wreszcie zrealizować – sprawia, że moglibyśmy znaleźć drugi dom dla wielu zwierząt.


Komentarze