Nie tylko o sporcie
01-11-2024, 00:07 Barbara Lemanik
Radny, trener piłki ręcznej, były prezes klubu SPR Grunwald Ruda Śląska, założyciel Akademii Piłki Ręcznej Szczypiorki Grunwaldu oraz nauczyciel języka niemieckiego. Czas dzieli pomiędzy rodzinę, podnoszenie kwalifikacji na kursach i studiach podyplomowych, pracę w dwóch szkołach, treningi i mecze, a także sesje i pracę w komisjach Rady Miejskiej. Z radnym Łukaszem Wodarskim rozmawiamy, jak przystało, o polityce i sporcie oraz… o potencjale, jakim są ludzie.
– Wszechobecny w Pana życiu jest sport. Jest hobby i pracą zarazem. Można tak żyć, bez odskoczni?
– Jeżeli robi się to, co się lubi, to podobno nie jest to praca. Oczywiście, jest to wyczerpujące fizycznie, czasowo, ale mam czas, by sobie głowę wyczyścić z natrętnych myśli, powyjeżdżać, pooddychać, tak zdrowo zmęczyć i daje mi to satysfakcję. Pracuję z dziećmi, z młodzieżą, rozwinąłem Akademię Szczypiorków Grunwaldu, gdzie trenuje ponad setka maluchów. Każdy sukces, każde zadowolone dziecko, każdy zadowolony rodzic, to wielka motywacja do działania. I nie sprowadza się to tylko do piłki ręcznej, bo robimy z dziećmi zbiórki elektrośmieci, paczki świąteczne dla Ośrodka z Bykowiny, więc ma to też walor edukacyjny. Taka praca odmładza, a potwierdzą to osoby pracujące z dziećmi i młodzieżą. Każdy z nas stara się być przynajmniej „na czasie” z tym, co inspiruje, bawi młodych ludzi, z ich żargonem, stylem życia.
– Czy w Radzie Miejskiej koncentruje się Pan głównie na sporcie?
– Dwa główne obszary mojego działania to edukacja i sport. W poprzedniej kadencji byłem przewodniczącym Komisji Oświaty, staraliśmy się zrealizować cykl spotkań osób związanych z rudzką oświatą, podzielonych na różne obszary (np. analiza wyników nauczania, pomoc pedagogicznopsychologiczna, zmiany w przepisach oświatowych). Miały to być robocze spotkania, zmierzające do tego, aby uzyskać konkretne wnioski, by nasza oświata poszła trochę do przodu. Zależało nam, by otwarcie rozmawiać, dzielić się dobrymi praktykami. Doszło do dwóch spotkań z całego cyklu. Drugie dotyczyło szkół podstawowych i jego efektem było spotkanie Komisji Oświaty w Szkole Podstawowej nr 6. Tam dyskutowaliśmy na temat roli klas sportowych, wizji tych klas. Krzysztof Rodzoch, który teraz jest przewodniczącym Komisji Oświaty, również „wychodzi” do instytucji, np. byliśmy ostatnio w Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej.
– Radni odwiedzając instytucje miejskie zyskują chyba bardziej pogłębiony ich obraz…
– Tak chyba powinno być. Po to jesteśmy, aby reagować i robić to, do czego ludzie nas wybrali. W tej kadencji byliśmy na komisji wyjazdowej w hali MOSiR-u na Halembie, by porozmawiać o problemach tego obiektu, o remoncie, o wizji tego, jak ma wyglądać. Nasze miasto nie wybudowało żadnego obiektu sportowego, bo wszystko to są „relikty” albo pokopalniane, albo pohutnicze. Mówię tu o halach sportowych, bo mamy odnowiony stadion lekkoatletyczny, no i wybudowaną od zera Burloch Arenę. Patrząc z perspektywy gier zespołowych, z których nasze miasto jest znane, to mamy Zgodę Bielszowice, Grunwald Ruda Śląska, Gwiazdę Ruda Śląska i Pogoń Nowy Bytom w koszykówce. Wszystko było kiedyś na topie, bo było dotowane przez zakłady pracy.
– Jakie znaczenie ma dla miasta strategia sportu?
– Do strategii podchodzono chyba trzy razy, pracowano nad tym dokumentem, ale ostatecznie nie ujrzał on światła dziennego. Ale tej strategii brakuje i dlatego postanowiliśmy wrócić do tego dokumentu. Moim zdaniem, jeżeli mamy rozwijać sport, powinniśmy postawić na sporty priorytetowe. Nie chodzi zresztą tylko o strategię sportu, ale także edukacji. Nie uważam, że jako radni musimy wyłącznie rozwiązywać problemy w sporcie czy oświacie. Powinniśmy tak działać, by tych problemów uniknąć albo, by się nie powtarzały.
– W Radzie Miejskiej jest potencjał, są odpowiedni ludzie…
– Są, oczywiście. Jest pani Anna Morajko-Fornal, która angażuje się w teatr, w regionalizm, prężnie działa w „Morcinku”. Jest Rafał Wypior w Kochłowicach, on działa w organizacjach pozarządowych. Jest Arek Grzywaczewski, będący prezesem klubu, który gra w Ekstraklasie w futsalu. Są nauczyciele, są czynni sportowcy. Potencjał niewątpliwie jest, obyśmy tylko umieli go właściwie spożytkować.
– Bo radni, nawet ci najbardziej zaangażowani, z czasem mogą stać się politykami?
– To jest moja druga kadencja w Radzie Miejskiej. Mam swoje przemyślenia, wnioski. Czas pokaże, jak ta kadencja się potoczy... Jestem osobą dosyć „zabieganą”, ale chętnie coś robię, działam. Nie uważam się za polityka, chociaż na naszym rudzkim podwórku, siłą rzeczy i tak jesteśmy związani z polityką, bo należymy do jakiejś partii, grupy, koalicji itd. Ktoś może powiedzieć, że jako radni jesteśmy politykami. Ja się jednak uważam bardziej za społecznika. Jeżeli trzeba pojawić się na wiecu politycznym, to pewnie się pojawię, ale wolę działać po swojemu, po cichu, ale skutecznie. I zawsze będę angażować się w lokalne inicjatywy, nikt mnie nie musi nakłaniać, po prostu wystarczy rzucić hasło i działam. Będę zawsze podkreślać, że jeżeli tylko jest chęć współpracy, to jest to coś pozytywnego i trzeba to wykorzystać. Ludzie, w swojej chęci do działania, są dla mnie źródłem optymizmu.
– Dziękuję za rozmowę.
Komentarze