Monika rusza w trasę
30-07-2025, 11:51 BL Foto: Jacek Nowicki
W świecie literatury dziecięcej, który często bywa traktowany z przymrużeniem oka, Monika Czoik-Nowicka porusza się z pasją godną najważniejszych misji. Jej twórczość dla najmłodszych to nie tylko rymy, wesołe postacie czy kolorowe ilustracje – to sposób komunikowania się z dzieckiem w jego języku, bez protekcji i dydaktycznego tonu. Jej tomiki nie leżakują na półkach jak encyklopedie – ich autorka rusza z nimi w trasę!
Kiedy pytasz Monikę, jak powstają jej wiersze, odpowiada bez namysłu: spontanicznie. Nie szuka ich, nie czeka na natchnienie przy świecach – słowa przychodzą do niej podczas codziennej obserwacji. Z dzieci czerpie najwięcej. Z ich szczerości, nieskrępowanej ekspresji, z tych drobnych gestów, które dla dorosłych są często niemal niewidoczne. Monika dostrzega w dziecku potencjał nie tylko czytelnika, ale uważnego i wymagającego rozmówcy, który potrafi precyzyjnie powiedzieć: „podobało mi się to, ale już nie tamto”.
Monika tworzy scenariusze teatralne dla najmłodszych, które są jak mapa dla wyobraźni – z detalami, sugestiami, opisami mimiki, tonacji, kolorów emocji. Nauczyciele, którzy je reżyserują przyznają, że to dla nich koło ratunkowe. Nie pisze w „pustej przestrzeni”, lecz w żywym, barwnym obrazie. Jej inspiracją są również dorośli – mówi, że często przypominają postacie z bajek. Ta obserwacja łączy rzeczywistość z fantazją i sprawia, że jej teksty są pełne ciepłego humoru i nieoczywistej refleksji.
Kiedy tomik wierszy jest gotowy, Monika nie pakuje go w walizkę jak księgarz, nie szuka miejsc gdzie można go ustawić. Ona najpierw przyszłym czytelnikom opowiada o sobie, o tym jak powstają jej wiersze, prostymi słowami przekazuje treść, a potem prosi dzieci o ilustracje i dopiero na końcu wręcza tomik. Tworzy relację, nie transakcję. – Czy chce czy nie, dziecko otworzy książkę – śmieje się. – A gdy ją dotknie, to jest szansa, że zadomowi się w tym literackim świecie.
Monika nie promuje siebie – promuje kontakt, rozmowę, emocję. Gdy jej mówisz, że jej słowa pozostawiają ślad, uśmiecha się z niedowierzaniem – To dla mnie zaszczyt słyszeć takie rzeczy.
Jej trasa nie ma mapy GPS ani punktu końcowego. Pierwszy przystanek to urodziny Muzeum PRL-u i czytanie dzieciom w starym wagonie tramwajowym, potem w ramach swojej literackiej trasy odwiedziła Zespół Szkolno-Przedszkolny w Chudowie, a potem – kto wie? Może to będą warsztaty, może jakieś targi książki, ale na pewno wraz z nowym rokiem szkolnym będą to przedszkola i szkolne świetlice. – Tam zawsze chętnie przyjmuję zaproszenia – rzuca z tym samym entuzjazmem, który emanuje z jej tekstów. Dzieciństwo w jej opowieściach nie jest dekoracją – to źródło. Dzieci nie są odbiorcami, są partnerami. A my, dorośli, możemy tylko wsiąść do jej pociągu wyobraźni i z uśmiechem powiedzieć: „Monika jedzie w trasę – i zabiera nas ze sobą”.
Monika Czoik-Nowicka pisze dla dzieci, ale tak naprawdę pisze razem z dziećmi - wsłuchuje się w ich głosy, zaprasza do swojego świata i nieustannie podróżuje z tomikami, by spotykać małych czytelników twarzą w twarz. W rozmowie zdradza jak wygląda jej proces pisania, który… zaczyna się od uśmiechu dziecka.
– Twoje teksty trafiają do dzieci w sposób naturalny, bez zadęcia i moralizatorstwa. Jak to robisz?
– Myślę, że kluczowe jest to, że naprawdę lubię dzieci, ich spontaniczność, szczerość i wyobraźnię. To nie są „mali dorośli”, to zupełni inny, odrębny świat, który trzeba uszanować. Gdy piszę, mam w głowie konkretne dzieci, konkretne sceny z życia. Inspirują mnie ich zachowania, reakcje, nawet sposób mówienia. I przede wszystkim – trzeba mieć coś z dziecka w sobie. Ja mam dużo.
– Ale to nie tylko pisanie, potrafisz także dotrzeć z książką bezpośrednio do dzieci. Jak wygląda ten proces?
– Dla mnie najważniejsze jest spotkanie. Nie chcę, żeby tomik moich wierszy tylko leżał na półce, to nie jest dla niego dobre miejsce. Dlatego jeżdżę z nim do szkolnych świetlic, przedszkoli, opowiadam o nim, czytam go na głos. Potem proszę dzieci o stworzenie ilustracji, często wspólnie interpretujemy teksty. Dopiero na samym końcu wręczam im książkę – już nie jako coś nieznanego, jako przedmiot, ale jako coś, co sami współtworzyli. To działa! Dziecko sięga po tomik z ciekawością i zostaje w tym świecie na dłużej.
– Dzieci potrafią być bardzo wymagającą grupą odbiorców…
– Najtrudniejszą! Ale i najpiękniejszą. Potrafią powiedzieć, co im się nie podoba i dlaczego. Nie kręcą nosem „bo tak”, tylko naprawdę analizują teksty. I to mnie motywuje, bo wiem, że muszę być szczera, uważna, autentyczna. Pisanie dla dzieci to nie zabawa – to odpowiedzialność.
– Za Tobą już pięć tomików – czy ten najnowszy: „Poetycka przystań” różni się od poprzednich?
– Każdy tomik to inna podróż, inna grupa dzieci, inne tematy. Ten najnowszy dojrzewał we mnie długo i bardzo chciałam, żeby był żywy, w ruchu. Dlatego właśnie... ruszam z nim w trasę. I mam nadzieję, że w tej podróży będzie dużo śmiechu, dużo inspiracji, i że dzieci zaproszą mnie do swojego świata jeszcze nie raz. bl
Komentarze