Facebook
Aktualny numer

Najlepszy tygodnik i portal społeczno-kulturalny
w Rudzie Śląskiej

Mieszkańcy dają mi siłę do działania

08-03-2022, 09:15 Anna Piątek

Obecna sytuacja za wschodnią granicą, choć dramatyczna, wyzwoliła w rudzianach niezwykłą moc pomagania. O tym, jak w tej chwili w Rudzie Śląskiej przebiega akcja przyjmowania uchodźców z Ukrainy oraz z jakimi wyzwaniami oprócz tego mierzy się miasto, rozmawiamy z prezydent Grażyną Dziedzic.

– Pani Prezydent, jakiś czas temu umówiłyśmy się, że przed Dniem Kobiet porozmawiamy o kobietach w polityce. Nic nie wskazywało wtedy na to, że zamiast o tym, co wyróżnia kobiecy punkt widzenia, będziemy rozmawiać o tym, co dzieje się na Ukrainie… Wciąż trudno w to uwierzyć, ale tak blisko nas trwa wojna…
– To prawda. Napaść Rosji na niepodległą Ukrainę była dla nas wszystkich szokiem, choć było wiele sygnałów o tym, że może do niej dojść. Serce mi pęka, gdy widzę filmy i zdjęcia z bombardowań, uciekające kobiety z dziećmi, ludzi w schronach, piwnicach i ukrytych na stacjach metra. To przerażające, że w XXI wieku, mimo okrutnych doświadczeń II wojny światowej, giną niewinni ludzie i rujnowane są całe miasta. Patrzę na to nie tylko jako prezydent miasta, ale także jako matka i babcia. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, co czują te kobiety. Nie wiedzą, czy zobaczą jeszcze swoich mężów, ojców czy synów. W jednej małej walizce mają spakować całe swoje dotychczasowe życie, a potem tułaczka w kierunku granicy i wiele godzin czekania na jej przekroczenie. A mężczyźni, którzy idą walczyć i stawiający opór, często bez jakiegokolwiek uzbrojenia? To są prawdziwe ludzkie dramaty. Historia, która dzieje się na naszych oczach, nigdy nie powinna się wydarzyć.

– W całej tej tragicznej sytuacji i cierpieniu narodu ukraińskiego pojawia się jedna, mała, pozytywna myśl, że w obliczu tragedii potrafimy się zjednoczyć i nieść pomoc.
– Rzeczywiście tak jest. To się dzieje zarówno w całej Polsce, jak i w naszym mieście. Rudzianie bardzo zaangażowali się w akcję pomocową. To wspaniałe, że stało się to spontanicznie, nie trzeba było specjalnie o to kogoś prosić ani namawiać. Padło hasło i od razu mieszkańcy ruszyli do działania. Jestem zbudowana i wzruszona, gdy widzę, jak wszyscy współpracują. Jedni przynoszą dary, inni je segregują, pakują, koordynują transport. Rudzianie poświęcają swój wolny czas, biorą wolne w pracy, bo czują potrzebę, by nieść pomoc. Za to z całego serca wszystkim dziękuję. W Rudzie Śląskiej odbywa się wiele zbiórek – w naszym centralnym magazynie w Nowym Bytomiu, w szkołach, przedszkolach, parafiach, przychodniach, w naszych jednostkach miejskich, a także prywatnych firmach. Bardzo zaangażowane są też nasze organizacje pozarządowe i harcerze. Dziś nie ma chyba już nikogo, kto nie dołożyłby swojej cegiełki do niesienia pomocy Ukrainie. Możemy być z siebie dumni.

– Wiele rodzin zgłosiło również chęć udostępnienia lokum dla ukraińskich matek z dziećmi. Pani także.
– Mieszkam sama, mam wolny pokój, dlatego nie zastanawiałam się ani chwili. To jest potrzeba serca. Mieszkańcy również chcą przyjąć pod swój dach uchodźców. Każdy pomaga, jak może. Zgłosiło się już do nas około 100 osób i rodzin, które zadeklarowały przyjęcie pod swój dach uciekinierów wojennych. Do tej pory jako miasto, przez Centrum Zarządzania Kryzysowego, zapewniliśmy w ten sposób schronienie około 40 osobom, ale do tego należy jeszcze doliczyć uchodźców, którzy zostali przyjęci przez mieszkańców „na własną rękę”. Ja jeszcze czekam aż przydzielona zostanie mi rodzina z Ukrainy. Ponadto zapewniamy też miejsce w obiektach zbiorowych, do których zakwaterowaliśmy ok. 50 osób. Sytuacja jest bardzo dynamiczna. Praktycznie codziennie poprzez wideokonferencje wraz z władzami innych miast mamy kontakt z wojewodą. Organizacyjnie radzimy sobie bardzo dobrze, ale potrzebne jest jeszcze przyjęcie przez parlament specjalnych rozwiązań prawnych, które uregulują takie kwestie, jak opieka zdrowotna, zatrudnienie czy edukacja dzieci i młodzieży. Rząd przygotował już projekt specustawy, która zakłada, że do uzyskania statusu uchodźcy wystarczy stempel w dokumencie podróży, a do zatrudnienia proste powiadomienie urzędu pracy. Osoby uciekające przed wojną mają mieć w Polsce dostęp do szeregu świadczeń, m.in. zdrowotnych i rodzinnych. Co dla nas ważne, to fakt, że mają być też ułatwienia dla samorządów w zakresie organizowania nauki w szkołach. Gdy zajdzie taka potrzeba, to dla dzieci ukraińskich uchodźców będziemy tworzyć oddziały przygotowawcze, gdzie uczyć się będą języka polskiego. Na razie sytuacja jest pod kontrolą, bo nie mamy u nas w mieście jeszcze dużej liczby osób uciekających przed wojną. Ale nie wiemy, co będzie dalej, ile to potrwa…

– Pani Prezydent, powiedzmy sobie uczciwie – jest Pani po ciężkiej chorobie nowotworowej, a tu od razu po powrocie do pracy „zaliczyła” Pani skok „na głęboką wodę”. Czy niezależnie od całej tej dramatycznej sytuacji nie powinna Pani teraz zwolnić?
– Mam patrzeć obojętnie na to, co się dzieje? Nie ma mowy! Nawet w trakcie chemioterapii byłam w stałym kontakcie z moimi zastępcami i naczelnikami poszczególnych wydziałów, omawiałam z nimi kluczowe sprawy i wspólnie zastanawialiśmy się, jak rozwiązać problemy, a teraz mam sobie odpuścić? Może zabrzmi to patetycznie, ale ja żyję tym miastem, a mieszkańcy dają mi siłę do działania. Nie chodzi mi tu tylko o te osoby, które mi kibicują w drodze do pełni zdrowia i doceniają kierunek, w jakim prowadzę Rudę Śląską, ale także o tych, które krytykują moje działania. Mam w ten sposób podwójną motywację do pracy. To właśnie to, prócz rodziny i przyjaciół, pomogło mi przezwyciężyć najgorszy czas. Robiłam wszystko, by mimo mojej nieobecności na miejscu, w urzędzie miasta, wszystkie tematy miejskie toczyły się w normalnym trybie. Myślę, że to się udało.

– Teraz, mimo całego dramatyzmu i powagi sytuacji, miasto też musi iść do przodu. Czy wszystkie zadania idą zgodnie z planem?
– W zasadzie tak. Mamy jednak problemy przy budowie nowej siedziby Szkoły Podstawowej nr 17 w Bielszowicach. Ze względu na wpływy eksploatacji górniczej, które uaktywniły się w obrębie placu budowy, na ponad miesiąc musieliśmy wstrzymać prace do czasu uspokojenia terenu. Będziemy mieć zatem opóźnienie, ale pod koniec marca budowlańcy powinni już powrócić na swoje miejsca pracy.

– Słyszałam, że wciąż ważą się losy budowy trasy N-S w kierunku Bytomia. Przyznam, że jestem zdziwiona obrotem tej sprawy, bo przecież macie otrzymać od rządu 100 mln zł na ten cel. Takie były przynajmniej zapewnienia premiera Mateusza Morawieckiego.
– To prawda, ale nie odpuścimy tak łatwo, bo to byłby duży „zastrzyk finansowy” dla naszego miasta. Niestety, jak zwykle „diabeł tkwi w szczegółach”, bo ta kwota nie zabezpiecza całościowego kosztu wykonania tej inwestycji, której kosztorysowa wartość to 320 mln zł. Obawiamy się, że cena tej inwestycji w aktualnych warunkach rynkowych i wobec sytuacji międzynarodowej może być jeszcze wyższa. Byliśmy przekonani, że część brakujących funduszy uda nam się pokryć z innych dotacji. Niestety, po otrzymaniu umowy dofinansowania okazało się, że na realizację tej inwestycji nie możemy ubiegać się o dodatkowe pieniądze z budżetu państwa i Unii Europejskiej. Staramy się jednak o 65 mln zł z Programu Inwestycji Strategicznych. Czekamy, jakie będzie rozstrzygnięcie. Analizujemy też możliwość dokonania przesunięć w ramach Wieloletniej Prognozy Finansowej. Muszę jednak powiedzieć uczciwie – nic za wszelką cenę, bo nie chcę doprowadzić naszego budżetu do „zadyszki finansowej”, a nawet, mówiąc brutalnie, „zarżnięcia” go przez skierowanie całego strumienia pieniędzy na jedną inwestycję. Wystarczy, że mamy do spłacenia poręczenie za budowę Aquadromu. Od początku mojej prezydentury stawiam na to, by miasto rozwijało się w sposób zrównoważony. To się sprawdza i wiele osób to zauważa, a przede wszystkim docenia. Nic nie jest jednak przesądzone. Będę walczyć o N-S-kę do końca. Zresztą jak o wszystko. Cóż… Taka już jestem.


Komentarze