Facebook
Aktualny numer

Najlepszy tygodnik i portal społeczno-kulturalny
w Rudzie Śląskiej

Kłopotliwe 40 euro

12-09-2017, 14:02 UM Ruda Śląska

Władze Rudy Śląskiej zwróciły się do władz państwowych z apelem o zmianę przepisów, wskutek których miasto musi pobierać od przedsiębiorców zalegających z opłatami kwotę 40 euro z tytułu kosztów odzyskania należności. Chodzi o zobowiązania o charakterze cywilnoprawnym, jak np. czynsze. Obecnie miasto nie może zrezygnować z pobierania tej kwoty nawet w przypadku zaledwie jednodniowego spóźnienia w płatności.

- Wiemy, że ta sprawa budzi wiele emocji wśród osób zobowiązanych do zapłaty, ale miasto jest obecnie zmuszone do egzekwowania tej kwoty – mówi Ewa Guziel, skarbnik miasta. – Jesteśmy specyficznym wierzycielem - jako jednostka sektora finansów publicznych jesteśmy zobowiązani do ustalania zaległości oraz do terminowego dochodzenia należnych nam kwot. Nie ma podstaw prawnych abyśmy zrezygnowali z dochodzenia tej kwoty, byłoby to naruszenie dyscypliny finansów publicznych - tłumaczy.

Nie istnieją także podstawy prawne, które umożliwiłyby organom miasta ustalenie zasad i trybu pobierania 40 euro. - Gdyby takie uprawnienie zapisano w polskim prawodawstwie, organy miasta mogłyby dla przykładu ustalić dolną granicę zaległości, od której pobiera się kwotę rekompensaty – zaznacza Ewa Guziel. – Wystąpiliśmy do wicepremiera Mateusza Morawieckiego z prośbą o rozpoczęcie prac nad zmianą tego rozwiązania w trybie pilnym. Włączyliśmy się też do inicjatywy Śląskiego Związku Gmin i Powiatów, proponując wprowadzenie do przepisów wyjątku, polegającego na udzieleniu organom stanowiącym gmin uprawnień do ustalenia zasad i trybu poboru rekompensaty za koszty odzyskania należności – dodaje.

„Dostrzegając problemy ze stosowaniem wyżej wymienionego przepisu wnoszę o rozpatrzenie możliwości dokonania zmian w postaci wprowadzenia prawa do miarkowania odszkodowania, a w niektórych przypadkach zaniechania jego poboru. Stosowanie powyższego uregulowania w praktyce nastręcza wiele trudności” – czytamy w piśmie skierowanym do wicepremiera Mateusza Morawieckiego.

Z końcem kwietnia 2013 r. w polskim ustawodawstwie obowiązywać zaczęły przepisy ustawy z 8 marca 2013 r. o terminach zapłaty w transakcjach handlowych. Stanowią one wprost wdrożenie Dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady nr 2011/7/UE z 16 lutego 2011 r. w sprawie zwalczania opóźnień w płatnościach w transakcjach handlowych. Zgodnie z art. 6 dyrektywy, państwa członkowskie zapewniają, aby wierzyciel był uprawniony do uzyskania od dłużnika co najmniej stałej kwoty 40 euro w przypadku, gdy odsetki za opóźnienia w płatnościach stają się wymagalne w ramach transakcji handlowych, jako rekompensaty za koszty odzyskiwania należności. Jednocześnie państwa członkowskie mają zapewnić, aby kwota ta była płacona przez dłużnika bez konieczności przypomnienia. Zgodnie z dyrektywą warunek umowy lub praktykę, które wykluczają rekompensatę za koszty odzyskiwania należności, uznaje się za rażąco nieuczciwe.

- Zaczęliśmy egzekwować tę należność dopiero w ubiegłym roku z powodu niejasnych interpretacji prawnych przepisów w tym zakresie. Musieliśmy przeanalizować orzecznictwo sądów, a uchwała Sądu Najwyższego w tej sprawie podjęta została dopiero z końcem 2015 roku. Później konieczne były jeszcze odpowiednie ustalenia chociażby z Miejskim Przedsiębiorstwem Gospodarki Mieszkaniowej –tłumaczy Ewa Czapelka, naczelnik Wydziału Finansowo - Księgowego UM.

Interpretacja przepisu ustawy o terminach zapłaty w transakcjach handlowych, wprowadzającego na grunt polski uprawnienie wierzyciela do odzyskania kosztów dochodzenia należności, była przedmiotem orzeczeń sądów powszechnych, których stanowiska były podzielone. 11 grudnia 2015 r. Sąd Najwyższy podjął uchwałę, w której stwierdził, że rekompensata za koszty odzyskania należności w wysokości 40 euro przysługuje wierzycielowi bez konieczności wykazania, że koszty te zostały poniesione, a ponadto wskazał, że roszczenie to powstaje po upływie terminów zapłaty. - Sąd uznał kwotę 40 euro za kwotę ryczałtową, należną wierzycielowi bez konieczności wykazania szkody, jak i bez wezwania oraz niezależnie od odsetek przysługujących wierzycielowi za sam fakt opóźnienia – podkreśla Ewa Czapelka.

Co istotne, problem dotyczy tylko umów zawartych po wejściu w życie ustawy, czyli po kwietniu 2013 roku. – Sytuacja jest więc trudna nie tylko dlatego, że taka sama kwota naliczana jest niezależnie od kwoty należności i czasu zalegania z zapłatą, ale również dlatego, że niektórzy przedsiębiorcy muszą ją płacić, a niektórzy nie muszą – mówi skarbnik Ewa Guziel.

Władze miasta przypominają również, że środki zebrane z podatków, opłat oraz innych należności stanowiących dochody miasta, w tym z dzierżaw i najmów, czy wreszcie z tytułu odsetek za opóźnienia w płatnościach albo z tytułu rekompensaty kosztów dochodzenia należności miasto przeznacza na zadania publiczne, np. remonty dróg czy utrzymanie szkół, oświetlenia ulicznego i zieleni. - Realizując te zadania podejmujemy szereg zobowiązań, zarówno w stosunku do mieszkańców czy przedsiębiorców, jak i w stosunku do pracowników samorządowych. Terminowość dokonywania płatności na rzecz miasta ma wpływ na jego płynność finansową. Konieczność dochodzenia kwot należnych miastu podraża koszty funkcjonowania jego jednostek organizacyjnych – zaznacza Ewa Guziel.


Komentarze