Gdy życie staje się cudem
18-11-2020, 10:21 Joanna Oreł
Narodziny wcześniaka to ogromne wyzwanie dla lekarzy oraz mnóstwo emocji dla rodziców. Aby wesprzeć rodziny dzieci przedwcześnie urodzonych, co roku 17 listopada obchodzony jest Światowy Dzień Wcześniaka. Tym razem nie odbyło się tradycyjne świętowanie, ale to okazja, by przybliżyć historię rodzin wcześniaków urodzonych w Rudzie Śląskiej.
Beata Mizera-Biczak do rudzkiego szpitala trafiła w 26. tygodniu ciąży. Poprzednie dwie ciąże przebiegały bez komplikacji, więc mama nie spodziewała się, że bliźniaki będą chciały przyjść na świat wcześniej. – Okazało się, że chłopcy mają TTS, czyli tzw. zespół podkradania. Konieczne było wykonanie zabiegu i gdy już wydawało się, że sytuacja jest opanowana, rozpoczął się poród – wspomina Beata Mizera-Biczak, mieszkanka Andrychowa (powiat wadowicki). – Lekarze zadecydowali, że chłopcy przyjdą na świat w 26. tygodniu ciąży (plus 6 dni). Towarzyszył mi ogromny strach, bo przedtem nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że udaje się ratować tak małe dzieci – dodaje.
22 maja rozpoczęła się wspólna walka personelu medycznego rudzkiego szpitala o życie Jakub i Kacpra. Chłopcy przyszli na świat, ważąc 680 g i 890 g. – Zostałam z chłopcami na oddziale w trakcie pandemii. Przez trzy miesiące byłam odcięta od męża i córek – wspomina pani Beata. – Ratowały mnie cotygodniowe rozmowy z nimi przez okno, ale przede wszystkim wsparcie personelu oraz zdjęcia, które wiszą na ścianach oddziału i niezwykłe historie, które na nich przedstawiono. Czytając je, płakałam raz ze strachu, a raz ze szczęścia. Nie wiem, co by było, gdyby nie personel, który dawał nadzieję na to, że cała ta historia zakończy się dobrze i tak się stało, bo chłopcy rozwijają się bardzo dobrze – podsumowuje.
Jednak nie wszystkie historie od razu kończą się szczęśliwe. Iwona Salawa z Rydułtów trzy lata temu w 24. tygodniu ciąży urodziła pierwszego synka. – Niestety nie mieliśmy szczęścia, bo nasze dziecko zmarło po sześciu miesiącach ciężkiej walki. Później nadszedł czas trudnych decyzji. Zdobyliśmy się na odwagę. Kolejna ciąża była wręcz książkowa, ale w okolicach 30. tygodnia pojawiła się cholestaza. Lekarze z Rudy Śląskiej poradzili sobie z nią. Jednak z niewiadomych przyczyny rozpoczął się przedwczesny poród. Mimo naszej trudnej historii, dziś możemy cieszyć się sobą – opowiada pani Iwona.
Jej syn Bruno urodził się w 32. tygodniu. – Dziś nasze dziecko ma 15 miesięcy, a od dwóch miesięcy chodzi, a raczej biega – mówi Iwona Salawa.
Dorota Łuczyńska, mama Kubusia, który urodził się z wagą 650 g, wspomina o tym, jak ważna jest nadzieja. – Przede wszystkim trzeba wierzyć w to, że wszystko będzie dobrze – uważa pani Dorota. – Dla nas ogromnym wsparciem był fakt, że już pierwszego dnia mogliśmy zobaczyć Kubusia i go dotknąć. Do tego możliwość kangurowania, karmienia własnym mlekiem oraz szczere zainteresowanie i informowanie nas na bieżąco, jak się dziecko czuje. To pomogło przetrwać nam ten trudny czas. Dziś Kuba dobrze się rozwija i jest po prostu naszym cudem – dodaje.
Walka ta trwa jednak nadal, bo jednym z powikłań wcześniactwa u Kuby jest m.in. duża wada wzroku. Ponadto jeszcze w szpitalu lekarze kilka razy ratowali jego życie. - Przed wyjściem u synka pojawiły się problemy oddechowe i zaproponowano nam wsparcie hospicjum. Proszę nie bać się tego słowa, bo brzmi ono bardzo ostatecznie, a tak naprawdę jest to nieocenione wsparcie w formie m.in. stałych porad lekarskich, wizyt pielęgniarki oraz rehabilitanta - podkreśla pani Dorota.
Przypomnijmy, że rocznie w rudzkim Szpitalu Miejskim rodzi się ok. 70 wcześniaków o wadze poniżej 1000 g i około 100 poniżej 1500 g. Najbardziej niedojrzałe dziecko, które udało się uratować rudzkim lekarzom, przyszło na świat po 22. tygodniach i jednym dniu ciąży. Paulinka ważyła ok. 600 g.
Komentarze