Facebook
Aktualny numer

Najlepszy tygodnik i portal społeczno-kulturalny
w Rudzie Śląskiej

Śląsk w sercu

03-07-2024, 13:56 Barbara Lemanik

Miłość do historii i twarde reguły finansów. Można to pogodzić i do tego opowiadać z równą pasją zarówno o wyodrębnieniu z Bielszowic Pawłowa i Kończyc na początku XX wieku, jak i o budżecie miasta. Z radną Katarzyną Ireną Korek rozmawiamy m.in. o początkach samorządu terytorialnego, wyjaśniamy, dlaczego ulica Powstańców jest i w Rudzie, i w Bielszowicach. I wyjawiamy, jaki konkurs wygrała…

– Podczas ostatniej sesji Rady Miasta były prezydent Rudy Śląskiej, Edmund Sroka wspomniał, że swego czasu odpowiadała Pani za zmiany nazw ulic w naszym mieście…
– Z wykształcenia jestem magistrem historii i archiwistyki. Dlatego podczas pierwszej kadencji Rady Miasta zostałam zobligowana do przeprowadzenia zmian w nazewnictwie ulic – tak, by zniknęły z nich nazwiska komunistycznych patronów. Stanowiło to wyzwanie o tyle, że Ruda Śląska była zlepkiem samodzielnych gmin. W 1951 r. powstały Ruda i Nowy Bytom, które w 1959 r. połączono w Rudę Śląską. To, że mamy nazwy ulic przywrócone tam, gdzie się dało, oznaczało w praktyce powrót do nazw przedwojennych, czy też nazw z czasów, kiedy to były właśnie samodzielne jednostki, samodzielne gminy. Zmiana ulic była trudna, bo mieszkańcom trudno było pogodzić się z tym, że na przykład ulica Barbary, czy Kościelna może być tylko w jednym miejscu. Ale niektórzy mieszkańcy Bielszowic do dzisiaj mówią, że w Bielszowicach jest ulica Kościelna, mimo że jej aktualna nazwa to Powstańców. Numer 1 i 5 tej ulicy jest w Rudzie, ale za to pozostałe numery są właśnie w Bielszowicach. Znam niemiecki, znam gotyk, a w Urzędzie Miasta pracowała jedna jedyna pani, która fantastycznie operowała i językiem niemieckim, i gotykiem. Wspólnie więc odkopywałyśmy stare dokumenty, czy księgi i szukałyśmy dawnych nazw, do których można by było powrócić. Była to mozolna praca szperacza, historyka-archiwisty. Z kolei pierwsze herby znalezione przeze mnie własnoręcznie malowałam farbami. Tak zaczęliśmy pracować nad zmianą herbu miasta Ruda Śląska, bo był on niezgodny m.in. z zasadami heraldycznymi. Kontynuowali ją już radni kolejnej kadencji.

– Mówi Pani o swojej pracy w pierwszej kadencji Rady Miasta. Jest Pani rekordzistką w liczbie przepracowanych kadencji?
– Nie, nie jestem rekordzistką. Ale jestem związana z samorządem od 1990 roku, czyli od pierwszej, czteroletniej kadencji. Później odczułam skutki metody D’Hondta, czyli mimo bardzo dużej liczby oddanych na mnie głosów, nie udało mi się dostać mandatu. Jednak zawsze w jakiś sposób służyłam pomocą. Pierwsza kadencja była wyjątkowa, radni wówczas pracowali społecznie, nie pobierając żadnego wynagrodzenia. Później pojawiły się diety, ale przeliczając na ,,dzisiejsze” pieniądze, było to 17 złotych, potem może około 40 złotych. Uważam, że była to niesamowita kadencja. 45 osób o bardzo różnym wykształceniu, bardzo różnym podejściu, ubogaciło i umocniło tę pierwszą Radę. Przygotowywaliśmy wówczas podstawy, z Wydziału Finansowego wykształcał się Urząd Skarbowy, tworzyła się Straż Miejska. Wtedy formowały się podstawy samorządu. Wówczas też miałam przyjemność i zaszczyt współpracować z panem profesorem Michałem Kuleszą, uważanym za współtwórcę samorządu w Polsce. Współpracowałam z wszystkimi prezydentami naszego miasta, w mojej ocenie najlepiej „czuł” miasto śp. prezydent Zygmunt Żymełka.

– Jest Pani dobrze przygotowana do pełnienia obowiązków radnej.
– Ukończyłam studia MBA (menedżerskie – przyp. red.) w wersji niemieckiej w Bad Harzburg (AFW Wirtschaftsakademie Bad Harzburg). Równolegle posiadam wykształcenie ekonomicznie, ukończyłam także Studia Podyplomowe z Zakresu Prawa i Samorządu Terytorialnego u profesora Waleriana Pańko, ówczesnego prezesa Najwyższej Izby Kontroli. Miałam zaszczyt pełnić funkcje zarządcze w spółkach Skarbu Państwa, prywatnych i gminnych oraz zasiadać w radach nadzorczych. Pracowałam w bankowości oraz prowadziłam przez 16 lat własną działalność gospodarczą, związaną z doradztwem gospodarczym, ekonomicznym i ubezpieczeniami. I stąd bierze się moja wiedza, doświadczenie i zainteresowania związane z zarządzaniem. Myślę, że jest to moją wartością dodaną do tego, co daję Radzie Miasta. Oprócz tego podkreślam zawsze i wszędzie, że pełnienie obowiązków radnej traktuję jako służbę. Ja tego nie robię dla siebie, nie robię dla kogokolwiek, dla żadnego konkretnego podmiotu. To jest służba, bo my, radni, decydujemy i „obracamy” publicznymi pieniędzmi, na które wszyscy, jako mieszkańcy, pracujemy. Przecież część naszych podatków zostaje w mieście i naszą rolą jest uważnie przyglądać się, w jaki sposób się nimi zarządza. A my tu, w Rudzie Śląskiej, mamy przecież niesamowity atut.

– Położenie?
– Tak, położenie, ale to nie polega na tym, żeby w tym dobrym położeniu budować hale i magazyny. Bardzo szybko można przemieścić się z jednego miasta do drugiego, „przelatując” przez Rudę Śląską. Ale my nie możemy być tylko przelotowym miastem.

– Jak możemy zatrzymać tych, którzy przez nasze miasto przejeżdżają?
– Może pomysłem posła Marka Wesołego na temat tego, co można w Rudzie Śląskiej jeszcze zrobić? To, że Marek Wesoły wybory na prezydenta naszego miasta przegrał, to przegrał. Taka jest demokracja. Ale przecież można czerpać z pomysłów innych kandydatów, słuchać, co mieli i mają do powiedzenia. Warto dostrzegać pomysły innych ludzi.

– Prywatne hobby jest związane z historią, czy z ekonomią?
– Moje prywatne hobby to oczywiście historia. I zawsze Śląsk. W latach dziewięćdziesiątych XX wieku wygrałam konkurs telewizji regionalnej na spikerkę regionalną. Ta praca nie doszła do skutku, niestety. Ale za to prowadziłam pierwsze publiczne festyny śląskie. Właśnie w trakcie pierwszej kadencji już wiedzieliśmy, że musimy godać i żeby to propagować. I nie zdarzyło się, by ktoś przyszedł do urzędu, odezwał się po śląsku i nie został obsłużony. To było zawsze na pierwszym miejscu – nasze godanie. A język śląski teraz? To jest może modne, pewnie niektórzy na tym zarabiają, ale to trzeba mieć w sercu. To trzeba poczuć w sobie.

– A co Pani na to, że prezydent Andrzej Duda nie podpisał ustawy, uznającej śląski za język regionalny?
– Nie rozumiem tej decyzji.

– Dziękuję za rozmowę.


Komentarze