Bieganie relaksuje i odrywa od codzienności
20-07-2017, 12:49 Agnieszka Lewko
Jest nauczycielką, ale bieganie to jej wielka pasja. Twierdzi, że uczy ono organizacji czasu i bez problemu można pogodzić je z życiem codziennym, rodzinnym i zawodowym. Rozmawiamy z biegaczką z rudzkiego klubu KSR TKKF „Jastrząb” Ruda Śląska Anetą Rajdą, która także może się pochwalić zdobyciem srebrnego medalu podczas Mistrzostw Świata w biegu 24-godzinnym, które odbyły się 1 lipca w Belfaście.
Jakie to uczucie zdobyć srebro na Mistrzostwach Świata w biegu 24-godzinnym?
- Sam udział w tak prestiżowej imprezie, jaką są Mistrzostwa Świata jest już dla mnie czymś wielkim. Uczuć pojawia się w takiej chwili wiele – reprezentując nasz kraj czuje się dumę, wzruszenie, ogromną radość, a jednocześnie są uczucia, takie jak odpowiedzialność, chce się wypaść jak najlepiej, nie zawieść drużyny. Jednocześnie startuje się z jakimś określonym celem.
To był dla Pani podwójny sukces. Z jednej strony srebrny medal zdobyty drużynowo, a z drugiej pobicie swojego życiowego rekordu. Czy przewidziała Pani, że coś takiego może się wydarzyć?
- Każdy zawodnik już przed zawodami zna swoje możliwości i wie, na jaki wynik go stać. Ja również miałam swoje założenia, które wspólnie ustaliłam z moim trenerem Augustem Jakubikiem. Udało się je zrealizować lepiej niż zakładałam, a to z całą pewnością cieszy. Swój rekord poprawiłam o ponad 11 km. Na mój sukces nie pracowałam podczas zawodów sama – nie można zapominać o ogromnym wkładzie serwisu, a nasz – polski, współpracował znakomicie. Moją osobistą serwisantką była koleżanka ze ścieżek biegowych – Ewa Papla i zawsze będę powtarzać, że sukces na MŚ to nasz wspólny sukces. Po wystrzale kończącym bieg była radość, łzy szczęścia i ogromne wzruszenie. Tę chwilę upamiętniła oficjalna fotoreporterka naszej reprezentacji, Aneta Mikulska, dzięki której mamy przepiękne zdjęcia z zawodów.
Wynik w klasyfikacji generalnej kobiet dał Pani wysokie miejsce. Ile km Pani przebiegła?
- W Belfaście udało mi się przebiec 225 km i 306 m. To mój rekord życiowy i jednocześnie kolejny raz potwierdziłam klasę sportową Mistrzowską Międzynarodową. Ten wynik dał mi 19 miejsce w klasyfikacji kobiet na 131 startujących. W kategorii Masters 40+ zajęłam 6 miejsce na 26 startujących kobiet. Myślę, że mogę być w pełni zadowolona z osiągniętego wyniku.
Czy myśli Pani, że kiedyś uda się zajść jeszcze wyżej w tych zawodach?
- Nie mam żadnych wątpliwości. Mistrzostwa Świata w Belfaście wspominam miło, nie miałam kryzysów, całe zawody biegałam. W pierwszych 12 godzinach miałam spore problemy żołądkowe, które udało się jednak dzięki wspólnej, zespołowej pracy serwisu opanować, zaś w ostatnich czterech godzinach odezwał się uporczywy ból lewego kolana oraz ból kości piszczelowej w prawej nodze, który jak sądzę pojawił się z minimalnego pochylenia trasy w lewą stronę. Pojawiające się problemy nawet przez chwilę nie przywołały myśli, by przestać biec – to nie wchodziło w grę. Najbardziej jednak po zawodach ucieszył mnie fakt, iż mięśniowo nogi były w bardzo dobrym stanie. Wiem, że czeka mnie jeszcze mnóstwo pracy, ale każde zawody to nowe doświadczenie, wiem również nad jakimi elementami muszę popracować, by móc poprawiać swoje wyniki. Z całą pewnością to nie jest moje ostatnie słowo.
Start w Belfaście nie był Pani pierwszym startem. Który to już udział biegu 24-godzinnym?
- Start w MŚ w biegu 24-godzinnym w Belfaście był moim trzecim startem w tego rodzaju biegu. Debiutowałam w Krakowie we wrześniu 2016 roku, tam też uzyskałam po raz pierwszy klasę sportową Mistrzowską Międzynarodową z wynikiem 214, 172 km. Jednocześnie zdobywając tytuł wicemistrzyni Polski. Zaledwie półtora miesiąca później, bo w październiku 2016 wystartowałam w Mistrzostwach Europy w biegu 24-godzinnym w Albi – tam wynik był nieco słabszy – 206,6 km, jednak biegłam z kontuzjowaną nogą. Zdiagnozowano zapalenie mięśnia prostownika palców, co znacznie utrudniło osiągnięcie satysfakcjonującego mnie wyniku. Dwa pierwsze starty – zarówno Kraków, jak i Albi -to wspólny sukces osiągnięty razem z moimi dwoma serwisantkami – Beatką Działabij oraz Wiolettą Jończyk – nie można tutaj o nich nie wspomnieć.
Jaki jest Pani biegowy cel i biegowe imprezy, w których zamierza Pani wziąć jeszcze udział?
- Swoje bieganie ukierunkowałam już pod biegi ultra – to one stanowią mój motor treningowy. W ubiegłym roku zrezygnowałam z wielu zawodów, ustaliłam sobie dwa główne starty, a resztę czasu poświęciłam na treningi, długie wybiegania. Razem z trenerem, Augustem Jakubikiem, ustaliliśmy, że kilkudniowa kumulacja długich „wybiegań” dzień po dniu wzmacnia moją wytrzymałość i jednocześnie dobrze działa na moją psychikę, stąd ustaliliśmy, że nie będę startowała w zbyt wielu zawodach, by móc skupić się na treningach i „wybieganiach”. Stąd w 2017 roku miałam tylko dwa ważne dla mnie starty: Bieg 12godzinny w Rudzie Śląskiej oraz na MŚ w Belfaście. Szczerze mówiąc jeszcze nie rozmyślałam nad planem startów na kolejny sezon. Wstępnie myślę o jakimś maratonie jesienią – najprawdopodobniej w Koszycach. Na pewno bieg 12-godzinny na wiosnę w Rudzie Śląskiej oraz Mistrzostwa Polski w biegu 24 godzinnym. Jednocześnie w październiku będę brała udział w sztafecie biegowej z Rudy Śląskiej do Wadowic, która jest corocznym akcentem realizowanym przez KRS TKKF Jastrząb. Oczywiście corocznie biorę udział w biegach organizowanych na trenie Rudy Śląskiej, reprezentując barwy klubu – tego również nie zabraknie w kolejnym sezonie biegowym.
A jakie biegowe osiągnięcia uważa Pani za najważniejsze?
- Trudno powiedzieć, które z moich osiągnięć są najważniejsze. Każde z zawodów, w których brałam udział na przysłowiowy wynik, były dla mnie ważne. Udało mi się stanąć na podium w wielu biegach na dystansach od 5 km po ultra maraton. Mile wspominam swój pierwszy maraton w Dębnie w 2013 roku, w którym miałam założenie ukończenia w czasie poniżej 4h, a udało się dobiec z czasem: 3:46:04. Z kolei w czerwcu 2014 roku w biegu ultra z okazji 55 urodzin Miasta Ruda Śląska oraz Augusta Jakubika przebiegłam po raz pierwszy 55 km. Zdobyłam wówczas drugie miejsce w klasyfikacji kobiet. Rok później zaczęła się moja przygoda z biegami ultra i tak kolejno brałam udział w rudzkim biegu 12-godzinnym i Mistrzostwach Śląska w Biegu 12-godzinnym w 2015 i 2016 roku, Mistrzostwach Polski w biegu 24-godzinnym, Mistrzostwach Europy w Albi, rudzkim ultramaratonie oraz Mistrzostwach Śląska w biegu 12-godzinnym w 2017 roku, a także w Mistrzostwach Świata w Belfaście.
Czy dzięki tym wszystkim sukcesom czuje się Pani zawodową biegaczką? Ile trzeba trenować, żeby dojść do takiego etapu?
- Nie uważam się za zawodową biegaczkę, raczej za pasjonatkę. Zaczynałam podobnie jak większość biegaczy, od zupełnych podstaw. Mój pierwszy trening znalazłam w sieci – „Jak przebiec w jednym ciągu pół godziny” – realizowałam go skrupulatnie wsłuchując się w swój organizm. Moje pierwsze wyjście na trening pamiętam do dziś. Według planu miał to być trening 5 razy (3 minuty biegu/3 minuty marszu. Ale w miarę szybko udało mi się trafić na ścieżki biegowe prowadzone przez Augusta Jakubika i mogłam czerpać wiedzę od autorytetu w tej dziedzinie. Trenuję pod okiem Augusta prawie 6 lat. Na pewno, by biegać w biegach ultra należy przygotowywać organizm do tego stopniowo. Wiele osób się dziwi, gdy opowiadam, że do mojego pierwszego biegu 12-godzinnego biegałam zaledwie 50-60 km tygodniowo (a w debiucie udało mi się przebiec ponad 115 km), zaś w okresie przygotowań do biegów 24-godzinnych mój średni kilometraż kształtował się pomiędzy 70-80 km tygodniowo. Tyle wystarczyło, by uzyskać wynik powyżej 225 km. Nie trzeba również trenować codziennie, czas na regenerację, jak powtarza mój trener, August Jakubik, to również część treningu. Mój trening biegowy to 4 dni w tygodniu, dwa z tych dni to treningi techniczne, kolejne dwa – wybiegania. Oczywiście ważne też są ćwiczenia ogólnorozwojowe, to jednak działka, nad którą ja osobiście muszę jeszcze bardzo popracować.
Trenuje Pani w klubie KRS TKKF jastrząb Ruda Śląska. Z czym wiąże się przynależność do takiego klubu?
- Zgadza się. Trenuję w tym klubie, natomiast w TL Pogoń Ruda Śląska posiadam licencję Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, która umożliwia mi starty w imprezach Mistrzowskich, takich jak Mistrzostwa Polski, Mistrzostwach Europy czy Mistrzostwach Świata.
Na koniec proszę jeszcze zdradzić, od jakiego czasu Pani trenuje i dlaczego akurat bieganie?
- Moja przygoda z bieganiem zaczęła się 11 kwietnia 2011 roku. Ale to nie była pierwsza moja aktywność ruchowa. Ponieważ zawsze byłam bardzo ruchliwym dzieckiem, a do tego, jak uważano, że uzdolnionym ruchowo i muzycznie – rodzice zapisali mnie do zespołu dziecięcego „Kurtynka” w Pałacu Młodzieży w Katowicach. Później realizowałam swoją pasję w zespołach ludowych i trwało to aż do 26 roku życia. W kolejnych latach nastąpiła przerwa aż do momentu rozpoczęcia przygody z bieganiem. Dlaczego akurat bieganie? Może zabrzmi to nielogicznie, ale bieganie pozwala mi się zrelaksować, oderwać od codzienności, ja biegając odpoczywam, mam czas na przemyślenia, jak również czas na to, by właśnie odciąć się od wszystkiego i nie myśleć o niczym. Czasami też służy to moim spotkaniom z przyjaciółmi, możemy wtedy dyskutować tyle czasu, ile trwa trening.
(Foto: Facebook)
Komentarze