Facebook
Aktualny numer

Najlepszy tygodnik i portal społeczno-kulturalny
w Rudzie Śląskiej

Z wizytą u Piotra Pilawy

02-11-2012, 11:08 Monika Herman - Sopniewska

Mieszka w Rudzie Śląskiej, pracuje w Chorzowie. Rozmowny, otwarty, skromny. Kiedy spotykam się z Piotrem Pilawą w Chorzowskim Centrum Kultury trudno rozpoznać w nim tego wielkiego artystę malarza, którego prace znajdują się w kolekcjach prywatnych w Kanadzie, Niemczech, Polsce, USA. Urodzony 20 czerwca 1953 roku w Krakowie Piotr Pilawa jest absolwentem Wydziału Grafiki w Katowicach Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Zajmuje się reklamą, plakatem, grafiką komputerową, a nawet scenografią. Ale przede wszystkim malarstwem olejnym. Do malarstwa wrócił mając 40 lat.


- Musiałem zrobić desperacyjny krok, aby wrócić do malarstwa. Ale trzeba było też z czegoś żyć. Zarabiałem zleceniami, reklamami, a potem malowałem. Zagryzłem zęby i wziąłem się do roboty. Bo na nazwisko, metkę w malarstwie trzeba sobie zapracować przynajmniej 10, 15 , 20 lat – mówi Piotr Pilawa wspominając swój powrót do malarstwa.

 


- Nigdy nie byłem nowoczesnym malarzem, ceniłem sobie zawsze rzemiosło, malarstwo realistyczne. Dla mnie kot to jest kot, plac to jest plac. Jasne, że jest dużo możliwości, żeby to zrealizować – kolorystycznie, światłocieniowo… - dodaje artysta.

 


Od roku 1997 Piotr Pilawa na stale współpracuje z Krystianem Gałuszką będąc współtwórcą od strony plastycznej jego ostatnich pięciu książek. Razem zorganizowali ponad dziesięć wernisaży poetyckich wystawionych w głównych miastach aglomeracji górnośląskiej.


- Zrobiliśmy razem z Gałuszką wernisaż literacki – jeden, drugi, trzeci, mieliśmy kilka wystaw. Na pewno się doskonale uzupełniamy , zrobiliśmy m. in gazetę plakatową, w której był wiersz i mój obraz z jakimś przesłaniem, w sumie był to bardzo wyjątkowy projekt. Trudno wtedy było coś takiego zrobić, a my próbowaliśmy i się udało – mówi dalej Piotr Pilawa.

 


Malarstwo Piotra Pilawy jest jak podróż do świata baśni, który skrywa się za oknem, ale i również ukryty jest w tęsknotach do świata dzieciństwa.


- Pamiętam pewne rzeczy jako dziecko, więc może wiele rzeczy idealizuję. Wychowałem się przy placu Wolności, wracałem ze szkoły do babci na obiad i tam przebywałem. Ten plac u babci był bardzo stary, śmierdziało tam z tych śmietników, a pod oknem mojej babci była piekarnia i tam wszystkie te zapachy mieszały się razem. Ten zapach świeżego kołocza i piwnic tworzył niepowtarzalne wrażenie. Do dziś to pamiętam… Było biednie, ale cudnie. Jak człowiek jest młody nie trzeba dużo, wystarczy piłka, czy kawałek chleba z cukrem – mówi Pilawa.

 


Artystę często określa się jako śląskiego pejzażystę. Faktycznie w jego obrazach obecne są elementy różnych szczegółów urbanizacyjnych przestrzeni miejskiej jak wejście do einfahrtu, część podwórka, fragment elewacji. Ale artysta skupia się nie tyle na architekturze, co na klimacie. Na swych płótnach kreuje nastrój, który wypływa z bardzo zwyczajnych rzeczy. W jego obrazach wszechobecne są bawiące się dzieci, podwórkowe koty czy psy, miejskie ptaki. Zapytany o to co czyni go teraz szczęśliwym odpowiada:


- Teraz do szczęścia potrzebuje zdrowia, bo jak jest zdrowie, to jest wszystko. Szukam również dobrego miejsca na pracownię. Miejsca, gdzie mógłbym spokojnie tworzyć, malować. Nie mam takiej przestrzeni… – mówi Pilawa.


Komentarze


20-01-2014, 08:59
Aleksandra napisał(a):

Moje marzenie to być posiadaczką obrazu Pana Piotra. Wierze ,że marzenia się spelniają.