Facebook
Aktualny numer

Najlepszy tygodnik i portal społeczno-kulturalny
w Rudzie Śląskiej

Odkryli tajemnice nazw Rudy Śląskiej

18-05-2018, 13:05 Joanna Oreł

Ma 885 stron, zawiera około 5700 haseł oraz waży 1,5 kg – jednak jak sami podkreślają autorzy – wartości książki nie mierzy się jej wagą. Mowa o najnowszej publikacji Barbary i Adam Podgórskich pt. „Ruda Śląska w nazwy zaklęta”. Z jednej strony jest to kontynuacja wydanego w 2014 roku opracowania „Nazwy terenowe i miejscowe Rudy Śląskiej”, a zarazem 68 publikacja autorów.

– Nowa książka jest w pewnym sensie kontynuacją opracowania z 2014 roku. Skąd taka potrzeba?
– To jest tak naprawdę zupełnie nowa książka, którą po licznych poszukiwaniach i badaniach wzbogaciliśmy o przynajmniej kilkaset nowych haseł głównych i odsyłaczowych, łącznie z cytatami. Dlaczego zdecydowaliśmy się na kolejną publikację? W naszej naturze leży to, że jeżeli podejmujemy się jakiegoś tematu to nigdy go nie porzucamy, tylko zgłębiamy dalej. Myślę, że rudzianie to docenili, bo poprzednia książka, która zresztą także wydana została wspólnie z Miejską Biblioteką Publiczną, miała pozytywny odzew.

– Jaka jest koncepcja „Rudy Śląskiej w nazwy zaklętej”?
– W książce znajdziemy może nie wszystkie, ale większość nazw miejsc w Rudzie Śląskiej. Są tam nazwy miejscowe, czyli nadawane przez ludzi, a także terenowe, czyli topograficzne. Zrezygnowaliśmy jednak z takich nazw jak np. „U Lepa”, czy „Na otoku”, bo jest ich setki, więc trudno byłoby zmieścić je wszystkie w jednej książce. Równocześnie dodatkowym walorem wydawnictwa są wypisy materiałów źródłowych. W ten sposób każdy zainteresowany może dotrzeć bez trudu do bibliografii, z której korzystaliśmy.

– No właśnie... co najbardziej Was zaskoczyło podczas poszukiwań? Bo te trwały przecież 10 lat.
– Musieliśmy zweryfikować wiele faktów w zakresie nazewnictwa, które funkcjonują u nas, a niekoniecznie są prawdziwe. Podam kilka przykładów. Nazwa Orzegów wcale nie pochodzi, jak mówią legendy, od słów „orze głowy”, co miało nawiązywać do wyorywania czaszek ludzkich z ziemi, które pozostały po najazdach tatarskich. Tak naprawdę nazwa Orzegów podchodzi od orzegania, czyli wypalania lasów. To wiązało się z tradycyjną, średniowieczną gospodarką żarową, która polegała na wypalania lasów, gdzie następnie sadzono rośliny. Mnóstwo jest takich niesprawdzonych teorii. Dotyczą one także m.in. Fryny, gdzie znajduje się miejsce nazywane Rasikiem. W niektórych publikacjach wyczytaliśmy, że wywodzi się ona z tego, iż zamieszkiwała tam jakaś rasa. Natomiast nazwa ta pochodzi od nazwiska mistrza hutniczego, Tomasza Rasika. Również park przy ul. Parkowej w Nowym Bytomiu nie był nigdy Parkiem Dworskim, jak się czasem słyszy, ale Volksparkiem lub Hütteparkiem, czyli parkiem ludowym bądź hutniczym.

– Gdzie szukaliście tych wszystkich informacji?
– Naszymi źródłami były przede wszystkim książki, maszynopisy i kroniki, często także wielojęzyczne. Wszystkie tego poszukiwaliśmy m.in. po muzeach, w bibliotekach, czy w Archiwum Państwowym w Katowicach. Nieocenione były także mapy i opracowania kartograficzne. Z ciekawostek dodam, że właśnie dzięki temu dowiedzieliśmy się, że w Rudzie Śląskiej były kiedyś nie jedna, a trzy synagogi – na Wirku, w Bielszowicach i na Czarnym Lesie. Wracając do prac nad książką – zjeździliśmy mnóstwo tras po Rudzie Śląskiej, by poznać poszczególne miejsca oraz porozmawiać z ludźmi. Muszę przyznać, że jest to książka, która bez wątpienia wymagała od nas najwięcej pracy, ale równocześnie, mówiąc nieskromnie, jest to chyba największe tego typu opracowanie, które poświęcone jest jednej miejscowości.

– Wydaliście w sumie 68 publikacji. Czy na tym koniec?
– Oczywiście, że nie. Teraz planujemy wydać broszurę pt. „Józef Matura i jego kronika Orzegowa”. Drugą książką, którą wydamy w najbliższym czasie, będzie „Kronika Koziołka – Kochłowice i okolice”.


Komentarze